Kategorie
Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

O pewnym sukcesie, i o innych sprawuszkach.

Witajcie. Jako, że mam chwilkę wolnego czasu, i przypływ weny twórczej,, co się ostatnio rzadko zdarza, postanowiłam tu coś skrobnąć.
A więc tak, ostatnio miałam dosyć pracowity czas. Sporo się działo, za równo sympatycznych sytuacji, jak i tych mniej miłych. W poniedziałek zdawałam egzamin z fortepianu. W szkole muzycznej zjawiłam się półtorej godziny przed egzaminem, aby się rozegrać. Egzamin miałam zdawać o dwunastej, ale wszystko się opóźniło. Czekałam pod salą dosyć długo. I stwierdziłam, że najgorsze jest czekanie! To uczucie, kiedy wiemy, że zaraz będziemy my, i nie wiadomo, jak nam pójdzie. Zwłaszcza, że w okół sypią się okrzyki osób, którym źle poszło. W końcu weszłam, i zagrałam. Okazało się, że zdałam na cztery! A był to egzamin dyplomowy, także na razie mam już spokój. Po egzaminie wybrałam się z babcią na obiad. Było bardzo sympatycznie, gdyby nie to, że wybuchła Mi cola. Nie wiem, jak ja to zrobiłam, ona była już wcześniej otwarta. Odkręcam i co? I jedno wielkie bum! Jako, że byłam w białej bluzce i ciemnej spódnicy to średnio mnie ten fakt ucieszył. Wieczorem poszłam na badania, a konkretniej na rezonans, i na kontrast. Weszłyśmy sobie do gabinetu i zostałam poinformowana, że nie będę mogła się ruszyć przez ponad godzinę! Suuper! Ostatnio miałam bardzo mało czasu, więc godzina bez ruchu, i bez gadania na prawdę mi się przydała, na myślenie. 🙂 Dla osób, które nie miały rezonansu postaram się to opisać. Weszłam do małego gabineciku, w którym było strasznie zimno. Musiałam położyć się na wąskim łóżku, i się zaczęło! Pani dała Mi słuchawki, mówiąc, że będzie bardzo głośno, i że w tych słuchawkach będzie leciała muzyka. Bardzo fajnie. Zazwyczaj w takich sytuacjach odpowiadam tylko aha, i okej. 😀 Było ciekawie! Urządzenie znajdujące się nad moją głową buczało, piszczało, i wydawało z siebie najróżniejsze dźwięki. O przeróżnych częstotliwościach, długościach i wysokościach.Co do muzyki, nawet było moje ukochane „Tirs in Heaven”.
W pewnym momencie Zjechałam! Uuf. Myślałam, że to już koniec, okazało się, że zjechałam po to, aby dostać kontrast. Pani wkłuła mi się w żyłę, spytała mnie kilka razy czy bolało, o dziwo nie, ale Pani wyglądała na nieco zdziwioną. Potem na ok piętnaście minut wróciłam do słuchania buczącej maszyny, zagłuszającej muzykę. Wieczorem czułam się całkiem dobrze. Następnego dnia, czyli we wtorek poszłam do szkoły. Dostałam informację, że mogę się źle czuć, ale i tak poszłam. Na pierwszej matmie dowiedziałam się, że będę miała piątkę na semestr! A na drugiej uparcie ćwiczyliśmy wszyscy układ współrzędnych. Potem przyszła do mnie Pani Agnieszka, która przywiozła Mi z gór prześlicznego aniołka. Aniołek ten jest blondynką z drewna, i siedzi na drewnianej chmórce 🙂 Na plastyce wyszliśmy na dwór robić zdjęcia detali. Ha, ha ha. Praca na medal dla niewidomego. 😀 Potem z Panią Agnieszką, i moją babcią pojechałyśmy do szkoły muzycznej. Okazało się, że Pani Agnieszka udaje się w tym samym kierunku, więc pojechałyśmy razem. W szkole muzycznej miałam fortepian, i kształcenie słuchu. Jako, że jest już po egzaminie to większą część fortepianu przegadałam z Panią, a mniejszą część spożytkowałam na uczenie się nowego utworu. Na kształceniu słuchu był sprawdzian. I bardzo fajnie nam się go pisało. Prawdę mówiąc to pisaliśmy wspólnymi siłami. 😀 Wczoraj miałam normalny dzień szkolny
A Dzisiaj razem z klasą, i jedną z Pań wspomagających Panią Renatką wybraliśmy się na dni godności. Było przesympatycznie. Poznałam kilka fajnych osób. I zostałam zmuszona do loda, tak wiem, że to dziwnie brzmi, ale taka prawda. Moja Pani wychowawczyni stwierdziła, że skoro nie byłam z nimi na dniu dziecka, bo zdawałam egzamin, a wszyscy jedli lody, to dla czego ja mam loda nie dostać. Nie chciałam, bo oczywiście się odchudzam, średnio mam z czego, ale to już inna rzecz. A więc Pani Gosia postawiła mnie przed faktem dokonanym. Kinga, tu masz loda! Suuper. No i w ten oto sposób musiałam zjeść. Nie dawno skończyłam czytać książkę Pt. „Zostań, jeśli kochasz”. Polecam z całego serca! A po recenzję odsyłam na bloga Celtic 1002, przez którą to właśnie książka ta znalazła się u mnie na liście przeczytanych. Pozdrawiam i zachęcam do komentowania!

Witajcie. Jako, że mam chwilkę wolnego czasu, i przypływ weny twórczej,, co się ostatnio rzadko zdarza, postanowiłam tu coś skrobnąć.
A więc tak, ostatnio miałam dosyć pracowity czas. Sporo się działo, za równo sympatycznych sytuacji, jak i tych mniej miłych. W poniedziałek zdawałam egzamin z fortepianu. W szkole muzycznej zjawiłam się półtorej godziny przed egzaminem, aby się rozegrać. Egzamin miałam zdawać o dwunastej, ale wszystko się opóźniło. Czekałam pod salą dosyć długo. I stwierdziłam, że najgorsze jest czekanie! To uczucie, kiedy wiemy, że zaraz będziemy my, i nie wiadomo, jak nam pójdzie. Zwłaszcza, że w okół sypią się okrzyki osób, którym źle poszło. W końcu weszłam, i zagrałam. Okazało się, że zdałam na cztery! A był to egzamin dyplomowy, także na razie mam już spokój. Po egzaminie wybrałam się z babcią na obiad. Było bardzo sympatycznie, gdyby nie to, że wybuchła Mi cola. Nie wiem, jak ja to zrobiłam, ona była już wcześniej otwarta. Odkręcam i co? I jedno wielkie bum! Jako, że byłam w białej bluzce i ciemnej spódnicy to średnio mnie ten fakt ucieszył. Wieczorem poszłam na badania, a konkretniej na rezonans, i na kontrast. Weszłyśmy sobie do gabinetu i zostałam poinformowana, że nie będę mogła się ruszyć przez ponad godzinę! Suuper! Ostatnio miałam bardzo mało czasu, więc godzina bez ruchu, i bez gadania na prawdę mi się przydała, na myślenie. 🙂 Dla osób, które nie miały rezonansu postaram się to opisać. Weszłam do małego gabineciku, w którym było strasznie zimno. Musiałam położyć się na wąskim łóżku, i się zaczęło! Pani dała Mi słuchawki, mówiąc, że będzie bardzo głośno, i że w tych słuchawkach będzie leciała muzyka. Bardzo fajnie. Zazwyczaj w takich sytuacjach odpowiadam tylko aha, i okej. 😀 Było ciekawie! Urządzenie znajdujące się nad moją głową buczało, piszczało, i wydawało z siebie najróżniejsze dźwięki. O przeróżnych częstotliwościach, długościach i wysokościach.Co do muzyki, nawet było moje ukochane "Tirs in Heaven".
W pewnym momencie Zjechałam! Uuf. Myślałam, że to już koniec, okazało się, że zjechałam po to, aby dostać kontrast. Pani wkłuła mi się w żyłę, spytała mnie kilka razy czy bolało, o dziwo nie, ale Pani wyglądała na nieco zdziwioną. Potem na ok piętnaście minut wróciłam do słuchania buczącej maszyny, zagłuszającej muzykę. Wieczorem czułam się całkiem dobrze. Następnego dnia, czyli we wtorek poszłam do szkoły. Dostałam informację, że mogę się źle czuć, ale i tak poszłam. Na pierwszej matmie dowiedziałam się, że będę miała piątkę na semestr! A na drugiej uparcie ćwiczyliśmy wszyscy układ współrzędnych. Potem przyszła do mnie Pani Agnieszka, która przywiozła Mi z gór prześlicznego aniołka. Aniołek ten jest blondynką z drewna, i siedzi na drewnianej chmórce 🙂 Na plastyce wyszliśmy na dwór robić zdjęcia detali. Ha, ha ha. Praca na medal dla niewidomego. 😀 Potem z Panią Agnieszką, i moją babcią pojechałyśmy do szkoły muzycznej. Okazało się, że Pani Agnieszka udaje się w tym samym kierunku, więc pojechałyśmy razem. W szkole muzycznej miałam fortepian, i kształcenie słuchu. Jako, że jest już po egzaminie to większą część fortepianu przegadałam z Panią, a mniejszą część spożytkowałam na uczenie się nowego utworu. Na kształceniu słuchu był sprawdzian. I bardzo fajnie nam się go pisało. Prawdę mówiąc to pisaliśmy wspólnymi siłami. 😀 Wczoraj miałam normalny dzień szkolny
A Dzisiaj razem z klasą, i jedną z Pań wspomagających Panią Renatką wybraliśmy się na dni godności. Było przesympatycznie. Poznałam kilka fajnych osób. I zostałam zmuszona do loda, tak wiem, że to dziwnie brzmi, ale taka prawda. Moja Pani wychowawczyni stwierdziła, że skoro nie byłam z nimi na dniu dziecka, bo zdawałam egzamin, a wszyscy jedli lody, to dla czego ja mam loda nie dostać. Nie chciałam, bo oczywiście się odchudzam, średnio mam z czego, ale to już inna rzecz. A więc Pani Gosia postawiła mnie przed faktem dokonanym. Kinga, tu masz loda! Suuper. No i w ten oto sposób musiałam zjeść. Nie dawno skończyłam czytać książkę Pt. "Zostań, jeśli kochasz". Polecam z całego serca! A po recenzję odsyłam na bloga Celtic 1002, przez którą to właśnie książka ta znalazła się u mnie na liście przeczytanych. Pozdrawiam i zachęcam do komentowania!

32 odpowiedzi na “O pewnym sukcesie, i o innych sprawuszkach.”

oo, cola Ci wybuchła! :D, a pamiętasz, jak byłaś u mnie i nam też wybuchła… ale śmiechu wtedy było…

Lola. Tak pamiętam. I nasza reakcja. O nie! Na tej szafce była książka! 😀 Andżeliczko, dziękuję za gratulacje. Co do odchudzania nie wszystko musi mieć powód. A tak poważnie, po prostu staram się dbać o linię, i mam zamiar zgubić jeszcze trzy kilo. Gruba może nie jestem, ale tak chuda jak bym chciała też jeszcze nie.

Rzeczywiście, dużo się u ciebie działo, ale raczej rzeczy pozytywnych. Gratuluję czwórki. Kontrast i rezonans mało przyjemny i jestem ciekawa wyników, jak będziesz chciała, to skrobnij prywatnie. No i z colą też tak kiedyś miałam. Czemu się odchudzasz, jak nie masz z czego? To niezdrowo. 🙂

Tak dużo, dużo, i to bardzo. Dziękuję za gratulację. Co do wyników, po prostu miałam początki jaskry, ale krople Mi pomogły. Z colą, to chyba każdy tak miałm. A odchudzam, się, żeby być chuda, bo chcę ładniej wyglądać. 🙂

O rany, ja miałam rezonans i niezbyt dobrze to wspominam. Gratuluję czwórki i życzę dalszych sukcesów. 🙂

Hahaha. NO to byś usnąć musiała. W ogóle fajnie, że czytasz tego, bloga, i że komentujesz. Jak Ci się będzie chciało popatrzeć na starsze wpisy, to zapraszam. 🙂

ooooj ze mną to mieli problem na rezonansie. Ciężko mi było wytłumaczyć, że mam się w ogóle nie ruszać. Ale to wcale! A za twoją czwórkę pora jutro zjeść jakieś dobre, wyjątkowe śniadanie 😉 Gratuluję oczywiście bardzo serdecznie!

Hahahaha. NO, to ze Mną problemu nie mieli. Chociaż taka fajna Pani pielęgniarka powtarzała, oddychamy, łykamy ślinę, ale? A ja kończyłam, Nie ruszamy się! No cudne to, po prostu było. A, no, i oczywiście za gratulacje, baaaardzo dziękuję, i no ten, wiesz, to śniadanko to możę razem na lini, albo coś, tak jeszcze nawiązując do tego śniadanka, to przecież smacznego, Ci życzyć muszę, bo wyjdzie, że jakaś, niekulturalna jestem. A to bardziej przez zapomnienie. Taaa, ale konstruktywny ten komentarz. Normalnie, jemy masło maślane, popijamy mokrą wodą, w między czasie cofając się do tyłu, aby dosięghnąć włancznika, i włanczyć światło. Właśńe taki sens ma mój komentarz. 😛

congratulacje!
Eeee. Kiedyś wybuchająca cola to na działce wybuchła, a siostrze która też na eltenie jest kiedyś przed szkołą woda eksplodowała

Hahaha. Dzięki za gratulacje. Cole lubią samoistnie wybuchać. A jedną z najlepszych sytuacji z colą w Moim życiu, było to, jak koleżance na lekcji cola wybuchła. Mało, tego, żę sprzątanie, i zamieszanie, to jeszcze pretensje, bo przecież złamała zakaz, bo na lekcji gazowanego pić nie wolno.

A mi nigdy nie wybuchła cola, chyba jakaś zacofana jestem. Coś miałam jeszcze napisać, ale kućma zapomniałam, aaaa. W anoreksję mi nie wpadnij, Linuś

Idę na tak zwany Poligon Darcia Japy, wyjaśnie CI kiedyś, jak będziemy gadać o co chodzi, bo za dużo pisania. ;D

A byłoby ciekawie, gdyby tak to wyglądało 😛
„Na pierwszej matmie dowiedziałam się, że będę miała piątkę na semestr! A na drugiej, że jednak tej piątki nie dostanę”.

Hm. Z naszą matematyczką, wszystko było możliwe, więc nie zdziwiła bym się, gdyby i tak było.

Zuzler, kiedy miałam rezonans, powiedziano mi, że jeśli usnę, nie przeszkodzi to w badaniu, więc gdyby zaszła potrzeba, śmiało przychodź zmęczona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink