Kategorie
Codzienność.

Żywa biblioteka, i małe refleksje, czyli co tam ostatnio u Mnie?

Witajcie, jako, że ostatnio u Mnie sporo się działo, to postanowiłam tu co nieco poopisywać.
A więc tak, w środę rano miałam gości.
Przyszła do nas Mamy koleżanka, z córką.
Moja Mama, razem z ową koleżanką studiowała plastykę.
Pani Agnieszka zrobiła dla Nas króliczka w drewnie, baaardzo fajna ozdoba.
Postawiłam go na fortepianie, wśród pucharów, i innych gadżetów takich, jak metronom.
Ogólnie u Mnie na fortepianie stoi sporo rzeczy. 😀 Taka mała, domowa wystawka.
Okazało się, że dziewczyny tak, jak i My, kiedyś miały szczurki, więc z chęcią pobawiły się z naszymi ogonkami.
Później przyszła do Mnie przyjaciółka.
Obie jesteśmy zaprzyjaźnione ze stowarzyszeniem "Nowe Perspektywy". Jest to stowarzyszenie wspierania rodzin.
Kiedyś chodziłam tam na zajęcia, a teraz często bywam w roli Gościa.
Stowarzyszenie owo zostało zaproszone na uroczystości, które odbywały się w naszym mieście, z okazji dni Radomia.
Pani Prezes stwierdziła, że Mnie wykorzysta. 😀
Miałam być żywą biblioteką, i opowiadać o swoim życiu, ale okazało się, że to był tylko taki wstęp, i że tak naprawdę to te właściwe rozmowy będą we wrześniu.
Poszłyśmy na uroczystości we trzy, Ja, Kinia, znana tu pod nickiem Myszka, i Pani Gosia, która była przedstawicielką stowarzyszenia.
Pan,, który to organizował, dał nam chwilkę wolnego czasu, a więc poszłyśmy się rozejrzeć.
Stoisko miał między innymi, specjalny ośrodek szkolno-wychowawczy dla Dzieci niewidomych i słabowidzących, gdzie kiedyś chodziłam do pracowni wczesnego wspomagania rozwoju.
Na owym stoisku, Było sporo fajnych materiałów, wypukłe mapy, globusy, itp.
Za stolikiem siedziała Pani, która instruowała małe dzieciaczki, jak pisać na maszynie brajlowskiej.
Jak się później okazało owa Pani kiedyś uczyła Mnie brajla.
Po obejrzeniu różnych pomocy dydaktycznych, udałyśmy się z dziewczynami do Pana, który chciał Mi zadać kilka pytań, porozmawiałam z Nim, i powiedział, że generalnie możemy sobie iść.
Jeszcze raz podeszłam na stoisko ośrodka, aby zrobić sobie zdjęcie z ową Panią, no, i aby z Nią jeszcze porozmawiać.
Potem Pani Gosia Nas zostawiła, kilkakrotnie pytając czy damy sobie radę, baaardzo miłe z jej strony.
Prawdę mówiąc, to mieliśmy być tam przez dwie godziny, a okazało się, że wszystko zajęło nam pół godziny.
A więc stwierdziłyśmy, że pójdziemy się przejść.
Szłyśmy przez ponad czterdzieści minut, aż postanowiłyśmy, że wstąpimy do mojej Babci.
Babcia była zadowolona z naszej wizyty, poczęstowała Nas lodami, i porozmawiałyśmy na różne tematy.
Później, poszłam z Kinią na jazdy. Bardzo fajne przeżycie.
Podśmiewałam sie że jak bym kiedyś odzyskała wzrok, to już będę miała jedną lekcję jazd za Sobą 😛
Po jazdach okazało się, że autobus mamy dopiero za dwadzieścia minut, a więc stwierdziłyśmy, że po co czekać, przecież można iść pieszo.
I w ten oto sposób przeszłyśmy ponad połowę drogi do domu piechotą, co daje jakieś pięć przystanków. A, żeby było śmieszniej, ową drogę odbywałyśmy po dwudziestej pierwszej, także było już ciemnawo.
W czwartek,, siedziałam prawie cały dzień w domu, rozmawiając ze znajomymi.
Wieczorem zaś przeszłam się na dłuuugi spacer, a potem miałam kebaba.
To chyba z okazji meczu.
A najśmieszniejsze jest to, że o meczu dowiedziałyśmy się, jak już było kilka godzin po, ale i tak wygraną trzeba było uczcić.
Wczoraj wieczorkiem poszliśmy na wyprzedaże, Moja Mama kupiła sobie bluzkę, w takie fajne wielkie kulki, i spódnice, która bardzo daje po oczach, z powodu swego jaskrawego koloru.
A dziś sporo czasu spędziłam na czytaniu tutejszych blogów, i gadaniu ze znajomymi.
Miałam też przepyszne maliny.
Stwierdziłam, że jestem dziwna, nie jem pieczywa, staram się nie jeść słodyczy, żeby się odchudzić, a malin pochłaniam sporo, no miejmy nadzieję, że nie są tuczące. 😀
A podczas tych rozmów wysnułam takie refleksje. Ludzie widzący, często uważają, że nie Mają z Nami wspólnych tematów, i, że zupełnie inaczej postrzegamy świat.
A tak na prawdę, jesteśmy tacy sami, mamy podobne problemy, rozmawiamy na podobne tematy, i to co Nas różni, to brak wzroku.
Ja wiem, że nad tym tematem można by się było dłuuuugo rozwodzić, ale jakoś nie mam na to weny. 🙂
A co do książkowej recenzji, utknęłam w pewnym miejscu, i się dalej nie ruszyłam. Także nie wiem, kiedy opublikuję
A, że nie pokaże publicznie, czegoś co Mi się nie podoba, to sobie troszkę poczekacie.
Pozdrawiam, i zachęcam do komentowania!

Kategorie
Codzienność.

O zakończeniu roku słów kilka, i troszke książkowo.

Witajcie. Jak już wiecie w piątek miałam zakończenie roku, tak więc, wypadało by tu coś napisać. O dziewiątej piętnaście, mieliśmy pojawić się na dużej sali na akademię. Tyle, że Ja zapomniałam kupić torebek na upominki dla nauczycieli, więc zamiast na akademię, udałam się do Pepco. Kiedy przyszłam do szkoły, byłam święcie przekonana, że akademia się skończyła. Myliłam się! Prawie cała Moja klasa stała pod salą, w której mieliśmy otrzymać świadectwa. Na akademii z dwudziestu osób było, uwaga, uwaga! Trzy 😀 Także fulwypas. Kiedy akademia się skończyła, przyszła do nas wychowawczyni, aby wpuścić nas do sali. Zaczęła od rozdawania nagród. Nie podejrzewałam, że coś dostanę, ale jednak się myliłam. Dostałam kartę podarunkową do Empiku, i płytę z filmem "Ostatnia piosenka". A od moich cudownych Pań wspomagających dostałam pendrajwa i dyplom w brajlu. Więc zamiast słuchać, jak inni odbierają nagrody, czytałam sobie dyplom. Dla Kingi Czyżewskiej Drabik, za wzorowe zachowanie, i znakomite wyniki w nauce. No cóż, ja bym swoich wyników znakomitymi nie nazwała, ale nauczyciele widocznie stwierdzili inaczej. Moja średnia wynosiła cztery siedemdziesiąt jeden, także uważam, że źle nie było. Z zakończenia w podstawówce wyszłam z rękami pełnymi upominków. W sumie to nadal nie dopuściłam do siebie że są wakacje, nie wiem czemu tak, ale w tym roku tak właśnie jest. Po zakończeniu w podstawówce, poszłam na zakończenie do szkoły muzycznej. Był to dzień, w którym ukończyłam pierwszy stopień, także od czterech dni, jestem absolwentką pierwszego stopnia szkoły muzycznej. Na początku przypadkiem spotkałyśmy moją Panią od fortepianu. Pani uśmiechnęła się na nasz widok, upominek Jej się podobał, i powiedziała, że będziemy w kontakcie, i że we wrześniu się zobaczymy. Potem, troszkę mniej przypadkowo spotkałyśmy z Mamą moją wychowawczynię, wręczyłam jej upominek, podziękowałam za wszystkie lata, przez które Mnie uczyła, i poszłyśmy na pożegnanie absolwentów. Odbywało się ono na wielkiej sali koncertowej. Dyrekcja wręczała wszystkim uczniom nagrody, i świadectwa z wyróżnieniami, pod koniec poprosiła szóste klasy, na scenę. Każdy dostał świadectwo i gratulację. Po długich i wyczerpujących zakończeniach, udałyśmy się z Mamą na picce.
Uwaga, uwaga! Przez chwilę będzie książkowo!
w zeszłym tygodniu przeczytałam "Dziwny przypadek Psa nocną porą", i jakoś zapomniałam wam o tym napisać, recenzja, znajduje się na blogu użytkowniczki Monia 01, także tu jej nie będzie. Zaś w tą sobotę zaczęłam, a w niedziele skończyłam książkę Pt. "Gwiazd naszych wina". Obiecuję, że recenzję tu wstawię, ale najpierw muszę ją napisać, a idzie Mi jakoś średnio. Koniec informacji książkowych. 😀 Powrót do rzeczywistości. W niedziele z Mamą, partnerem mamy, i przyjaciółką, wybraliśmy się do Sky Jumpu. Czyli po polsku mówiąc, parku trampolin. Było bardzo ciekawie. Dorośli skakali, i się wygłupiali. Spotkaliśmy moją koleżankę z klasy, i jej brata, także wariowaliśmy razem. Jak tak się wyskakałam, to stwierdziłam, że tam sobie można nie źle kondycje wzmocnić. Po wykończeniu sił polecieliśmy wszyscy na lody. Jest u nas w mieście lodziarnia, która nazywa się mleczna, słynie z przeróżnie dziwnych smaków, i właśnie w owej lodziarni Ja wzięłam sobie wiśnie z pieprzem, partner mamy białą czekoladę z żurawiną, a przyjaciółka nie wiem co. 😀 Wczoraj nic ciekawego się nie działo, było deszczowo, z resztą, tak, jak w niedzielę. Jedyne plusy tego dnia, to to, że poczytałam sobie tutejsze blogi, i pojadłam przepysznych malin. A dzisiaj, mam w planach spotkanie z koleżanką. Pamiętajcie, recenzja na pewno będzie, obiecuję! Tylko nie wiem kiedy. Pozdrawiam, i zachęcam do komentowania!

Kategorie
Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

O kilku przygodach, czyli wpis na wesoło.

Witajcie. Jako, że ostatnio zbliża się koniec roku, miałam ograniczoną ilość czasu. Ale jeśli już go znalazłam, to postanowiłam tu coś napisać. Co tam ostatnio u Mnie? A no, w sumie dosyć sporo się dzieje, tak, jak już wspominałam zbliża się zakończenie roku, więc z jednej strony są luźne lekcje, a z drugiej przygotowania do wakacji. W poniedziałek, spotkałam się z kilkoma nauczycielami. Jak już pewnie wiecie, mam trzy Panie wspomagające, po tyflopedagogice, są cudownymi osobami, więc poszłam do szkoły głównie po to, żeby się z nimi spotkać. 🙂 Rano cztery razy ograłam kolegę w jengę. Byliśmy w szkole tylko we dwoje, więc po matmie kolega wymiękł, i ja zostałam sama, i ten stan rzeczy utrzymuje się do dziś, w klasie wciąż jestem jedyna. 😀 O późniejszej porze, na polskich z jedną z trzech moich, cudownych Pań, wyszłyśmy się przejść. Poszłyśmy sobie pochodzić po osiedlu, przy okazji wstąpiłyśmy do pobliskich delikatesów. Potem poszłyśmy na plac zabaw, bo tam można sobie fajnie posiedzieć, i się po wygłupiać. We wtorek byłam jedyna w klasie, już nikt nie odważył się przyjść. 😛 Nawet na jedną godzinkę. A ja przyszłam na wszystkie, no prawie wszystkie, odpuściłam sobie chemię i WF, ale mniejsza z tym. Pierwszą godziną, na którą, Ja poszłam była geografia. Nasza Pani od geografii ma ogromne poczucie humoru, więc rozmawiając o planach na wakacje, nie źle się uśmiałyśmy. Potem były dwie matmy, i na pierwszej z nich przeszłam się z Panią Renatką na lody. A potem poszłyśmy sobie porozmawiać, na murek, który znajduje się przed naszą szkołą. Było piękne słońce, więc przy okazji się poopalałyśmy. Potem okazało się, że z jednej sali przenoszą się do drugiej, i że musimy zabrać drukarkę brajlowską, i kilka innych klamotów. Więc było spore zamieszanie. Na religii siedziałam z Panią, ona w swoim komputerze, a ja w swoim. A na plastyce, poszłam Pani potowarzyszyć w przygotowywaniu świadectw. I byłam światkiem kilku śmiesznych dialogów.
– Ale miałaś tego już nie robić.
– Ale ja zrobiłam po to, żeby nie robić.
Nie ma to, jak robić, żeby nie robić, no nie? 😛 Taaak, super! Nie wiem, o co im chodziło, ale ubawiłam się do łez. I przez całe czterdzieści pięć minut, były takie mądre dialogi, także dusiłam się ze śmiechu. PO szkole poleciałam na przesłuchania do szkoły muzycznej. Jako, że w piątek odbiorę dyplom ukończenia pierwszego stopnia, poszłam się zapytać, czy przyjmą mnie na drugi stopień na wokal. Pani powiedziała Mi, że muszę przejść mutację głosu, i że mogę za dwa lata. Powiedziała też, że nie powinnam się uczyć indywidualnie, i tu przytoczę wam pewien ciekawy dialog.
– A u kogo się uczysz?
– U Pani Iwonki.
– AA, chyba, że u Pani Iwonki, jej ufam, ona Ci głosu nie zepsuje.
Bardzo Mnie to zaciekawiło. Później okazało się, że moja dyrygentka uczyła ową Panią, jak ta była w moim wieku, także, jak to owa dyrygentka mawia, "Świat jest najmniejszy na świecie"!
Potem poszłam na chóralne zakończenie roku, dyrygentka zaprosiła nas na lody, i kawę. Było wzruszająco, jak zawsze na naszych spotkaniach. Spędziliśmy bardzo miło czas, i wspólnie się uśmialiśmy. Dziś również byłam jedyna w klasie. Rano spacerowałyśmy po szkole z Panią Anią, czyli trzecią z moich Pań. 🙂 I rozglądałyśmy się, jak to jest po tym przemeblowaniu, i okazało się, że mamy się przenieść jeszcze gdzie indziej, niż to było planowane. Także zabawnie. Potem przyszła do Mnie Pani Agnieszka, posiedziałyśmy i porozmawiałyśmy z Panią od biologi, Pani stwierdziła, że powinnam mieć zeszyt, i książki,, więc ciekawie było.
A na fizyce postanowiłyśmy z Panią Agnieszką się przejść. Poszłyśmy sobie na drobne zakupy do Pepko. Gdzie kupiłam sobie brązową opaskę do włosów, którą Mi Pani Agnieszka wybrała. A po zakupach, Pani Agnieszka zakupiła maliny. I śmieje się, że po czternastu latach swojego życia dowiedziałam się, że lubię maliny. Pani Agnieszka Mnie o tym przekonała 🙂 A teraz nie dawno wróciłam do domu, i postanowiłam wam troszkę poopisywać. Pozdrawiam moje, Kochane Panie, z nadzieją, że przeczytają i skomentują. Pozdrawiam również was, moi drodzy czytelnicy, i zachęcam do komentowania!

Kategorie
Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

O pewnym sukcesie, i o innych sprawuszkach.

Witajcie. Jako, że mam chwilkę wolnego czasu, i przypływ weny twórczej,, co się ostatnio rzadko zdarza, postanowiłam tu coś skrobnąć.
A więc tak, ostatnio miałam dosyć pracowity czas. Sporo się działo, za równo sympatycznych sytuacji, jak i tych mniej miłych. W poniedziałek zdawałam egzamin z fortepianu. W szkole muzycznej zjawiłam się półtorej godziny przed egzaminem, aby się rozegrać. Egzamin miałam zdawać o dwunastej, ale wszystko się opóźniło. Czekałam pod salą dosyć długo. I stwierdziłam, że najgorsze jest czekanie! To uczucie, kiedy wiemy, że zaraz będziemy my, i nie wiadomo, jak nam pójdzie. Zwłaszcza, że w okół sypią się okrzyki osób, którym źle poszło. W końcu weszłam, i zagrałam. Okazało się, że zdałam na cztery! A był to egzamin dyplomowy, także na razie mam już spokój. Po egzaminie wybrałam się z babcią na obiad. Było bardzo sympatycznie, gdyby nie to, że wybuchła Mi cola. Nie wiem, jak ja to zrobiłam, ona była już wcześniej otwarta. Odkręcam i co? I jedno wielkie bum! Jako, że byłam w białej bluzce i ciemnej spódnicy to średnio mnie ten fakt ucieszył. Wieczorem poszłam na badania, a konkretniej na rezonans, i na kontrast. Weszłyśmy sobie do gabinetu i zostałam poinformowana, że nie będę mogła się ruszyć przez ponad godzinę! Suuper! Ostatnio miałam bardzo mało czasu, więc godzina bez ruchu, i bez gadania na prawdę mi się przydała, na myślenie. 🙂 Dla osób, które nie miały rezonansu postaram się to opisać. Weszłam do małego gabineciku, w którym było strasznie zimno. Musiałam położyć się na wąskim łóżku, i się zaczęło! Pani dała Mi słuchawki, mówiąc, że będzie bardzo głośno, i że w tych słuchawkach będzie leciała muzyka. Bardzo fajnie. Zazwyczaj w takich sytuacjach odpowiadam tylko aha, i okej. 😀 Było ciekawie! Urządzenie znajdujące się nad moją głową buczało, piszczało, i wydawało z siebie najróżniejsze dźwięki. O przeróżnych częstotliwościach, długościach i wysokościach.Co do muzyki, nawet było moje ukochane "Tirs in Heaven".
W pewnym momencie Zjechałam! Uuf. Myślałam, że to już koniec, okazało się, że zjechałam po to, aby dostać kontrast. Pani wkłuła mi się w żyłę, spytała mnie kilka razy czy bolało, o dziwo nie, ale Pani wyglądała na nieco zdziwioną. Potem na ok piętnaście minut wróciłam do słuchania buczącej maszyny, zagłuszającej muzykę. Wieczorem czułam się całkiem dobrze. Następnego dnia, czyli we wtorek poszłam do szkoły. Dostałam informację, że mogę się źle czuć, ale i tak poszłam. Na pierwszej matmie dowiedziałam się, że będę miała piątkę na semestr! A na drugiej uparcie ćwiczyliśmy wszyscy układ współrzędnych. Potem przyszła do mnie Pani Agnieszka, która przywiozła Mi z gór prześlicznego aniołka. Aniołek ten jest blondynką z drewna, i siedzi na drewnianej chmórce 🙂 Na plastyce wyszliśmy na dwór robić zdjęcia detali. Ha, ha ha. Praca na medal dla niewidomego. 😀 Potem z Panią Agnieszką, i moją babcią pojechałyśmy do szkoły muzycznej. Okazało się, że Pani Agnieszka udaje się w tym samym kierunku, więc pojechałyśmy razem. W szkole muzycznej miałam fortepian, i kształcenie słuchu. Jako, że jest już po egzaminie to większą część fortepianu przegadałam z Panią, a mniejszą część spożytkowałam na uczenie się nowego utworu. Na kształceniu słuchu był sprawdzian. I bardzo fajnie nam się go pisało. Prawdę mówiąc to pisaliśmy wspólnymi siłami. 😀 Wczoraj miałam normalny dzień szkolny
A Dzisiaj razem z klasą, i jedną z Pań wspomagających Panią Renatką wybraliśmy się na dni godności. Było przesympatycznie. Poznałam kilka fajnych osób. I zostałam zmuszona do loda, tak wiem, że to dziwnie brzmi, ale taka prawda. Moja Pani wychowawczyni stwierdziła, że skoro nie byłam z nimi na dniu dziecka, bo zdawałam egzamin, a wszyscy jedli lody, to dla czego ja mam loda nie dostać. Nie chciałam, bo oczywiście się odchudzam, średnio mam z czego, ale to już inna rzecz. A więc Pani Gosia postawiła mnie przed faktem dokonanym. Kinga, tu masz loda! Suuper. No i w ten oto sposób musiałam zjeść. Nie dawno skończyłam czytać książkę Pt. "Zostań, jeśli kochasz". Polecam z całego serca! A po recenzję odsyłam na bloga Celtic 1002, przez którą to właśnie książka ta znalazła się u mnie na liście przeczytanych. Pozdrawiam i zachęcam do komentowania!

Kategorie
Koncik recenzji wszelakich.

Kródka, marna, pierwsza recenzja. „Morderstwo w Orient Expresie”

Witajcie.
Ponieważ większość osób była za recenzją.
To recenzja będzie!
"Morderstwo w Orient expresie", to jedna z najbardziej znanych powieści detektywistycznych Agathy Christie.
Książka ta, nawet po latach zaskakuję świeżością, kreacją i lekkością
Morderstwo w orient expresie jest angielską klasyką.
Kryminał opowiada o Herkulesie Poirot i pasażerach pociągu "Orient Expres".
Herkules Poirot po rozwiązaniu zagadki kryminalnej, wraca do Europy "Orient Expresem".
Pociąg, którym podróżuje grzęźnie w zaspach śnieżnych, w niewyjaśnionych okolicznościach ginie jeden z pasażerów.
Detektyw Poirot rozpoczyna dochodzenie, a jego podróż zmienia się w śledztwo.
Wszystko wskazuje na to, że zabójca zajmuję przedział w tym samym wagonie, co on.
Sprawa nie należy do łatwych, każdy z pasażerów jest podejrzany.
Morderstwo w orient expresie przeczytałam z wielką przyjemnością.
Rozwiązywanie zagadki z Herkulesem Poirot było bardzo przyjemne.
Agatha Hristie stworzyła postać ponad czasową, której nie sposób nie polubić.

EltenLink