Kategorie
Codzienność. Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

Wpis spóźniony o miesiąc, czyli o cudownym Weekendzie w szalonym towarzystwie. ;) Doczekaliście się!

Uwaga. Wpis opowiada o czasie od 19, do 23 czerwca. Przepraszam, że wstawiam dopiero teraz, ale jakoś nie mogłam się zmobilizować, żeby go poprawić i wrzucić. 😉

Witajcie. Poproszono mnie, żebym stworzyła wpis, więc się biorę. 😉 Co tam ostatnio u mnie? Z ciekawszych rzeczy… W środę, miałam zakończenie roku. 😉 Było bardzo sympatycznie, choć też trochę smutno. Ukończyłam szkołę podstawową z wyróżnieniem, czyli po polsku z czerwonym paskiem. A co najśmieszniejsze? Ja nie wiedziałam, że mam pasek! Wyszłam ze szkoły z przekonaniem, że zabrakło mi tych moich sławetnych pięciu setnych. Zapomniałam na śmierć, że podochodziły nam przedmioty ze starszych klas 😉 Pierwszym elementem zakończenia, była akademia. A w zasadzie to bardziej gala wręczania nagród. Nasza szkoła, nosi imię Orła białego, w związku z czym, rozdawano nam orzełki. W różnych kategoriach. Ja np. dostałam orzełka w kategorii muzyk roku, nawet był opisany w brajlu, za co dziękuję moim kochanym Paniom, :-* Po akademii udaliśmy się do klas. 😉 Pani wychowawczyni nas pożegnała, wręczyła nam świadectwa i dyplomy, i mogliśmy iść do domu.
Prezenty..
Dostałam kilka rzeczy, dla tego nie mówiłam po kolei, bo, szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam co kiedy. W każdym razie, najpierw na pewno podeszła do mnie pani od WF-u, która dała mi szczurka, robionego na drutach, o ile kojarzę, albo na szydełku. What ever. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ kiedyś, gdy Pani pokazywała mi takie różne pierdółki, wyraziłam ciekawość, jak wyglądał by taki szczurek, jak widać, szybko miałam okazję zobaczyć. 😉 Od moich Pań, dostałam trzy tomy książki, Pani Aniu , dziękuję, że chciało się Pani to drukować i nad tym siedzieć, ja wiem jak działa ta drukarka! 😉 .Poza książką i szczurkiem, dostałam jeszcze misia i dyplom, ale szczerze mówiąc, nie pamiętam skąd ten pluszaczek. Wiem, że jest ładny, puchaty, i ma fajny sweterek. Dziękuję! <3 Mam nadzieję, że niczego nie pominęłam. Potem, w czwartek i piątek, nie działo się nic szczególnego. Nadrabiałam zaległości w nic nie robieniu. 😉 W sobotę rano, wyjechałam z domu. Drogi Arturze, Pani Dominiko, dziękuję wam, że ze mną pojechaliście, i dostarczyliście mnie we właściwe miejsce. 😉 Pani Dominika, wzięła pieska, Tuptosława. :-), więc było ciekawie. Próbowałam go trzymać na kolanach, ale robił żyrafkę. Siadał i wyciągał głowę do góry, najwyżej jak potrafił, ale i tak był za mały, żeby wyjść z torby. Biedak… Mimo to, układanie go we właściwej pozycji co chwilę, było męczące, zwłaszcza, że chciałam napisać SMS-a. 😉 Pierwszym miejscem, w które się udałam, był dom Papirka. 🙂 Posiedzieliśmy trochę razem, udaliśmy się na spacer, wypiliśmy mrożoną kawę itp. Dziękuję! Potem padła propozycja, żeby spotkać się z Dimą, kolegą Papierka. Jako, że rozmawiałam z nim przez telefon, stwierdziłam, że chętnie poznam go w realu. Warto było! Zanim jednak pojechaliśmy, słuchaliśmy muzyki, z folderu o wdzięcznej nazwie, "Piosenki na studniówkę". Ludzie, czego tam nie było? Od diska z pola, przez jakieś czeskie piosenki, regge itp, aż po "Dumkę na dwa serca". 😉 Bardzo fajnie było. 😉 Wieczorem, pojechaliśmy metrem na Młociny. YYY. Nie ważne, że do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy gdzie mamy wysiadać, czy w centrum, czy na Młocinach, dobra, w sumie, to tylko ze dwadzieścia minut różnicy, jakieś 10 stacji, może trochę mniej. W każdym razie, ostatecznie pojechaliśmy na Młociny. Mam zaliczoną całą pierwszą linię, jeeeeej! Było bardzo sympatycznie. Pogadaliśmy, zjadły nas komary, i mogliśmy wracać. I tu przeniesiemy się o godzinkę do przodu.. Kto kiedykolwiek był u Papirka, wie, że u niego jest dotykowy domofon. Zawsze mam ubaw, jak Papir wpisuje kod, ale tym razem miałam wyjątkowy, bo staliśmy piętnaście minut, a jednorazowe wpisanie kodu zajmuję Hmm, no nie wiem, pięć sekund? Dobra, przyjmijmy, że do dziesięciu. No i co w tym takiego śmiesznego? Papier wcale nie mógł go wpisać! Za każdym wpisaniem, leciało albo jakieś magiczne słowo, albo westchnięcie, i odejście na chwilę od ściany, może się namyśli i zadziała! Okazało się, że papir, inteligent. Wpisywał jedną cyferkę źle, i z uporem maniaka powtarzał tą samą kombinację. Kiedy wróciliśmy, rozmawialiśmy jeszcze chwilę. W niedzielę rano, wybraliśmy się na kebaba. To nic, że zgubiliśmy się chyba na każdym kawałku trasy, na którym tylko dało się zgubić. PO czym okazało się, że kebab jest zamknięty. Apropo, przypomniało mi się, że w sobotę, dzień wcześniej, prowadziłam Mateusza do lodziarni, on mi mówił gdzie mam iść, a ja prowadziłam. Oczywiście, że nie trafiliśmy! Ja nie wiem, jak my to zrobiliśmy, ale przeszliśmy, i nie zauważyliśmy, to znaczy ja. 😉 Dobra, w niedzielę po kebabie, wybraliśmy się na spotkanie z Profesorem Idiotą. Ja się dziwię, że Warszawa jeszcze jest w całości. Stoimy w centrum, i szukamy się wzajemnie. Daaaaaaaaaawid! "Tu jestem". Dobra, odnaleźliśmy się. Następnie udaliśmy się na Powiśle, tak więc, miałam okazję poznać, zdaniem papierka najgorsze schody świata, Świętokszyska się kłania, nie wiem czemu według niego są takie złe, dla mnie są normalne, jak każde inne. Zaliczyłam także fragmencik drugiej linii metra, tam są lepsze hale! Gdyby nie to, że jest pięć, czy siedem filarów. Nie pamiętam dokładnie. Fajny punkt orientacyjny, ale, za dużo chyba. Na powiślu miało miejsce kilka ciekawych dialogów. Pomijając to,że oczywiście po drodze musieliśmy spotkać hulajnogi. Pierwsza rzecz, Dawid mi groził!
Dawid – Jesteście głodni, zamawiamy coś?
Papier – Kinga jest głodna, nie jadła śniadania.
I tu włączyłam się ja – Ani kolacji.
Na co Dawid zareagował, Kinga, ja mam tu 10 gram paliwa rakietowego, wystarczy to, żeby to wszystko wysadzić, więc lepiej uważaj na słowa". YYYYY. Żałuję, że nie powiedziałam czegoś więcej, bo, zobaczyła bym paliwo! 😛 Potem, udaliśmy się na stare miasto, było cudnie! Było kilku grajków, najbardziej jednak zapadła mi w pamięć osoba grająca na skrzypcach "Konte partiroę Boccelliego, oraz Pani grająca na pianie i śpiewająca moje ukochane "Over the Rainbow". Bardzo żałuję, że żadne z nas, nie miało pod ręką żadnego nagrywadełka. Miała tam miejsce jeszcze jedna ciekawa sytuacja. Ci co mieszkają, lub bywają w Warszawie to wiedzą, że jest tam moda na elektryczne hulajnogi. Mogę się pochwalić, że ja na takiej jechałam. Jakiś bardzo światły człowiek, postawił hulajnogę na środku hodnika, nie wnikam czemu, no w każdym razie, ja tak idealnie stanęłam, że się kawałek przejechałam, D Ale że szliśmy we trójkę, to dalej szłam normalnie, a szkoda. Potem pojechaliśmy na kabaty, i piliśmy mrożoną kawę. Rozmawiając o autorach książek, Eltenie, laskach, ludziach itp. Ogólnie, weekend był cudowny! <3 Pozdrawiam, i życzę miłego czytania, specjalnie na końcu. Dajcie znać, bo jestem ciekawa ile osób dotrwało do tego momentu. 😉

Kategorie
Codzienność. Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

Poznałam Patryka Vegę! Czyli o balu słów kilka i nie tylko.

Uwaga! – wpis opowiada o czasie od 19 do 24 maja. Najpierw miało być nagranie , i zapowiedź z obietnicą wpisu. Ale nie mogę go wstawić – nagrania w sensie 😉 więc dziele się z wami wpisem. Pozdrawiam i życzę Miłego czytania!

Witajcie. Obiecałam wpis o planie, to się wywiązuję!
Jak już wiecie, w niedzielę byliśmy z chórem w Warszawie, na planie filmu "Small World". Było cudownie! Miałam zaszczyt stać obok głównej aktorki, także, będzie mnie widać! W poniedziałek wróciłam do szkoły, niestety. Ostatnio ciągle, albo byłam chora, albo coś mi było, albo nie miałam siły, No masakra jakaś. A wszystko przez ten strajk, który mnie totalnie z rytmu wybił, i chyba nie tylko mnie. Zaczęliśmy historią, na której mnie nie było. Wiem, to straszne! 😛 Ale tym razem nie z mojej winy, Pani miała wycieczkę, więc mieliśmy spokój. Potem było EDB, przedmiot sam w sobie, bardzo pasjonujący. Gdybym mogła iść dalej w tym kierunku jakoś, to bym skorzystała za pewne. Ludzie! Mówię wam, słuchanie o pierwszej pomocy, o atakach terrorystycznych, o zagrożeniach maści wszelakiej, what ever, jest piękne, a jakie mądre i ciekawe przy okazji…. TO nic, że od miesiąca próbujemy z koleżanką zaprezentować prezentacje. YYYYYY. Przedstawić prezentację, no nie ważne. W każdym razie, pani nie było pół semestru niestety, i teraz jest jak jest. Ocen nikt nie ma!
Następnymi przedmiotami były dwa polskie, na których omawialiśmy tekst. na pierwszym, wiersz "Wiosna w Milanówku" autorstwa Jarosława Marka Rymkiewicza, piękny utwór tak swoją drogą, a potem na drugiej godzinie, uczyliśmy się pisać listu motywacyjnego. Później były niemiecki i matma, ale nic ciekawego się na nich nie działo. A potem przyszło pisanie pracy domowej. Się uśmiałam. Dla czego_? Piszę ten list motywacyjny piszę, piszę i Hm. Nie mam argumentów, nie mam doświadczenia, no nic nie mam, ale nie ważne. Weźcie mnie! Ja jestem dobrym pracownikiem, kandydatem, what ever. Ja się wszystkiego nauczę. 😛 A tak poważnie, parę osób uświadomiło mi, co robię dobrze, i co mi się może przydać, w takim miejscu. Ogólnie trzeba było się wcielić w animatora dla dzieci. Pasjonujące, co nie? 😛 Następnie nadszedł wtorek. Pierwszym przedmiotem była historia, na której Pani zrobiła nam ostatnią kartkówkę. Pewnie nie była by ona ostatnia, ale tak się śmiesznie złożyło, z korzyścią dla nas, dla Pani mniej, że już skończyliśmy podręcznik. 😛 Pozdrawiam panią od historii, choć wiem, że raczej nie czyta. Napisałam wszystko, ale to, że napisałam, wcale nie oznacza, że moje odpowiedzi są zgodne z prawdą. Sama dla siebie, byłam jakaś taka mało przekonująca wtedy. Potem nadszedł angielski, na którym prawdę mówiąc nie pamiętam, co robiliśmy, więc wychodzę z założenia, że nic szczególnego, skoro uszło to mojej uwadze. Ale mogę się mylić. Potem była geografia, na której miał być sprawdzian, ale klasa ubłagała panią, żeby przełożyła. HM. Na ich miejscu, ja bym nie próbowała. Potem był WF, na którym poznałam cudowną Panią Kasię. Niesamowita jest, myślę że sporo się o mnie dowiedziała, może nie o mnie typowo, ale o osobach niewidomych. I o tym, jak my tak właściwie funkcjonujemy. 😉 Pani Kasiu pozdrawiam, i dziękuję za mile spędzoną godzinę. <3 A może kiedyś pani to przeczyta? Potem mieliśmy polski, na którym ja osobiście siedziałam i płakałam ze śmiechu.
Pani – Hm. Dla czego jest tylko pięć osób?
Klasa – bo oni mają poloneza.
Pani – a to czemu ich nikt nie zwolnił?
Po czym wyszła z klasy, chwilę potem zmieniła zdanie, wróciła i rzekła A dobra, co ja będę za nimi chodzić, niech tańczą! 😛 Popłakałam się, ze śmiechu oczywiście. Ogólnie na polskim omawialiśmy tekst "Piękne twarze', albo coś w podobnej konwencji. Pani Małgosiu pozdrawiam, bo wiem, że Pani czyta. Jak się dowiedziałam, to zawał na miejscu. D Potem był piękny przedmiot zwany fizyką. Jezusie. Co tam się działo! Naszym zadaniem, było ogarnięcie kart pracy, i całą lekcję się wszyscy kłócili, czy robimy na ocenę, czy nie. Jedni chcieli tak, drudzy tak. Nam się nie dogodzi! Pani chyba wyszła z tego samego założenia, bo zrobiła tak jak myślała, że chcę. D Ostatnim przedmiotem była chemia, na której oglądaliśmy, słuchaliśmy, i czytaliśmy prezentację. Fajnie było, zwłaszcza, jak się biło brawo przed prezentacją przez dziesięć minut, aż się pani wkurzała, że jak tak dalej, pójdzie, to nie zdążymy!
W środę i czwartek nie działo się nic szczególnego, poza tym, że w środę straciłam szczurka, przykre doświadczenie. W piątek zaś, miał być wielki dzień. Zaczęłam rewalidacją o siódmej piętnaście. Bardzo nie lubię wstawać o tak wczesnej porze, a zwłaszcza, kiedy muszę funkcjonować cały dzień, i iść na bal. 😉 Na rewalidacji pogadałam z Panią, a potem poszłam na okienko do biblioteki. Na którym Pogadałam, i pośmiałam się z pewną Panią Kasią. Pani Kasia wie. <3 Dziękuję! Potem mieliśmy polski, na którym dostałam ocenę celującą za opowiadanie tekstu. Jeśli będziecie chcieli, opowiem wam go na blogu, i sami ocenicie. A tekst wrzucę w komentarzu. Potem nastąpił WOS na którym obecne były całe trzy osoby, żeby nie powiedzieć nie całe. Yyyyy. Puł np. 😉 Potem był niemiecki, o tym jak gdzie docierać w szkole, a także jak poruszać się po szkole, po budynku, po wyjściu z budynku. itp. Dużo tego. Później mieliśmy matmę, bardzo ciekawy i lubiany przez nas przedmiot. Była luźna lekcja. Jak weszłam, to nie uwierzyłam. Spóźniliśmy się z kolegą, bo byliśmy w sklepiku, a pani na to : "O! Na zakupach byli, i mnie nie spytali, czy by mi coś nie kupić. Nie ładnie tak". Pani Kasiu pozdrawiam. Hm. To trzecia Pani Kasia, którą pozdrawiam w tym wpisie, czy ze mną jest wszystko OK? 😀 Po szkole, był bal. Było bardzo sympatycznie. na początku wszedł pewien pan i mówi, "Poloneza czas zacząć : "YYYYY, Przepraszamy, mamy jakiś problem". Minęło dziesięć sekund poloneza, a pół szkoły. Hmmm, to już koniec? Potem przemawiała pani dyrektor : "Kochani! Życzę wam fajnej zabawy do białego rana. Tylko błagam was – i tu łamiącym się głosem, nie pijcie alkoholu!". Popłakałam się ze śmiechu. Potem przemawiali przewodniczący, i wręczali statuetki dyrekcji, zapomnieli o jednej Pani, a konkretniej pomylili się w zapisie. Więc przeczytali, ta już ostatnia, po czym. Hm, wiemy że miała być ostatnia, ale przyznaliśmy jeszcze jedną. D Potem miały być zdjęcia klasowe, więc podeszłam do pani Ani.
K2 – Pani Ania stoi przed tobą,
Ja aha.
K2. Patrz się na nią, to Cię zobaczy
YYY. I rzeczywiście, zobaczyła! I było "O! Kinga! Co się czaisz"? <3 Dziękuję. Na zdjęciach Pani Ania cały czas oskarżała mnie, że się nie uśmiecham. Po zdjęciah był poczęstunek i tańce. Cudnie było! Pani Aniu, Pani Małgosiu, pani Dominiko. Dziękuję wam bardzo, że znalazłyście dla mnie chwilkę. Pani Ania próbowała nauczyć mnie tańczyć, ale yyyyyyyyyy chyba coś poszło nie tak. Pani Gosia zaś stwierdziła, że umiem tańczyć, Hm. Nie zgadzam się z tym, ale to raczej mój problem. 😉 Pani Dominika zaś, była mistrzynią tańca, więc pani Ania pokazywała mi jej ruchy, przy czym było śmiechu co nie miara. W następnej kolejności dziękuję mojej K2. Że przyszła, że mnie wzięła, i że była wysłannikiem diabła. D Chciałam sobie zrobić zdjęcie z Panią Anią, więc K2 podchodzi i mówi, Pani Aniu, jestem wysłannikiem diabła. A Pani Ania takie, cooo? Potem wzięli mnie do siebie ludzie z klasy, też wam dziękuję. Pozdrawiam Mateusza, który mnie przecenił. D OO, Kinga jak ty fajnie tańczysz! Na końcu był taniec – Belgijka. Płakałam ze śmiechu jak się uczyłam.. Cztery w przód, cztery w tył od siebie, do siebie zmiana miejsc, od siebie do siebie zmiana miejsc – w tym sensie, że partnera. I tak o to cała sala tańczyła z niewidomą dziewczynką. D Jedni się fajnie bawili, drudzy jak mieli tańczyć ze mną, to stawali i myśleli. Ale na prawdę byłam zdziwiona tym, jak wielu się odważyło. Pozdrawiam wszystkich, wymienionych w tym wpisie, i jeszcze raz, wam dziękuję.

Kategorie
Codzienność. Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

Ktoś mnie odwiedził! Czyli nagranie z mikrofonów binauralnych.

Kategorie
Codzienność.

Co tam u mnie? Audio!

Kategorie
Codzienność.

Zawody, oraz „Wypłyń na głębie”, czyli co tam ostatnio u mnie?

Witajcie Kochani, jako, że znalazłam chwilkę, to postanowiłam napisać wam, Co tam ostatnio u mnie. Zacznę od 15 października, a skończę na 28.
W poniedziałek 15 października lekcje zaczęliśmy od EDB, na którym Pani opowiadała nam o swoich doświadczeniach związanych, z ratowaniem ludzkiego życia.
Następną lekcją była historia, której w rzeczywistości nie było. Zamiast niej było zastępstwo z jedną z Pań wspomagających.
Po historii były dwa polskie, na pierwszym pisaliśmy sprawdzian, który o dziwo był dosyć łatwy. A na drugim nie działo się nic ciekawego.
Później nastąpił niemiecki, na którym robiliśmy nowy temat związany z datami i okolicznikami.
Potem była matma, na której robiliśmy powtórzenie wiadomości dotyczące algebry.
po matmie, wszyscy mieliśmy okienko, które spędziliśmy na szkolnym placu zabaw, grając w prawda czy wyzwanie.
Następnie w kilka osób udaliśmy się na dodatkowy polski, na którym przerabialiśmy sonety.
We wtorek, zaczęliśmy godzinę później, ponieważ Pani od historii była na zielonej szkole.
Naszym pierwszym przedmiotem był angielski, na którym robiliśmy ćwiczenia z repetytorium.
Potem była geografia, na której mówiliśmy o Chinach.
Następnym przedmiotem był WF, na którym więcej rozmawiałam z Panią niż ćwiczyłam.
Po WFie nastąpił polski, na którym zaczęliśmy omawiać "Syzyfowe prace".
Po polskim nastąpiła fizyka, na której mówiliśmy o prądzie elektrycznym.
Następną lekcją była chemia, na której robiliśmy powtórzenie z kwasów.
Po szkole wybrałam się na chór, na którym przygotowywaliśmy się do występu, a po próbie spędziłam chwilkę czasu z Kinią.
W środę wybrałam się na zawody dla osób niepełnosprawnych. Organizowane z okazji dni papieskich. Zebraliśmy się w szkole o dziewiątej dwadzieścia pięć, jedna z Pań wspomagających – Pani Ania odprowadziła mnie na przystanek.
Pierwszą częścią zawodów, była część pływacka. Osoby, które czuły się na siłach i które się zgłosiły miały za zadanie pływać. Mieli na to 20 minut.
Później nastąpił czas oczekiwania, na część, w której brali udział wszyscy zawodnicy, a mianowicie biegi. Z trzema Paniami wuefistkami, pod których opieką tam byliśmy stwierdziliśmy, , że wyjdziemy sobie na dwór, aby się nie nudzić.
Biegi były podzielone na trzy tury. Nasza szkoła załapała się na drugą turę. Później okazało się, że zawody te nie były konkursowe. Każdy dostał symboliczny medal, oraz dyplom i wszyscy poszliśmy na obiad.
W czwartek zaczęliśmy o godzinie siódmej trzydzieści, językiem angielskim, na którym czytaliśmy tekst i robiliśmy ćwiczenia. Później nastąpiła matematyka, na której robiliśmy zadania dotyczące kątów.
Następnym przedmiotem był polski, na którym kontynuowaliśmy omawianie "Syzyfowych prac".
Później była biologia, na której Pani zrobiła nam kartkówkę z genetyki.
Następnymi przedmiotami były religia i Wos, na których nic szczególnego się nie działo.
Później nastąpiła godzina wychowawcza, na której omawialiśmy klasowe problemy i szukaliśmy sposobów na ich rozwiązanie.
Po szkole mieliśmy występ z chórem, Śpiewaliśmy na mszy z okazji 17 rocznicy śmierci księdza Jana Chrapka. Było bardzo sympatycznie, choć było nas trochę słabo słychać.
W piątek, zaczęłam rewalidacją, na której robiłam testy dotyczące "Syzyfowych prac".
Później miałam okienko, na którym siedziałam na messengerze.
Następnym przedmiotem był polski, na którym Pani wspomagająca dyktowała nam w punktach życiorysy głównych bohaterów lektury.
Później mieliśmy WOS, na którym było powtórzenie wiadomości.
Następnie mieliśmy niemiecki, na którym pisaliśmy bardzo trudny sprawdzian.
Po nim, nastąpiła matematyka, na której pisałam sprawdzian z wyrażeń algebraicznych.
Po matmie mieliśmy angielski i religię, na których nic szczególnego się nie działo. Ostatnią lekcją był WF, z którego chwilkę się zwolniłam.
Po szkole, wybrałam się na spotkanie z Panią Agnieszką, która kiedyś mnie uczyła. Razem powtórzyłyśmy sobie trochę niemieckiego i porozmawiałyśmy.
W weekend nie działo się u mnie nic szczególnego.
W poniedziałek zaczęliśmy EDB, na którym z koleżanką – Agatą, przedstawiałyśmy swoją prezentację o pozycji bocznej, a później wszyscy układaliśmy w owej pozycji, nieszczęsnego kolegę, wyznaczonego przez Panią.
Następnym przedmiotem była historia, na której pisaliśmy sprawdzian dotyczący zakończenia II wojny światowej.
Następnymi lekcjami były dwa polskie, na których męczyliśmy "Syzyfowe prace".
Później nastąpił niemiecki, na którym uczyliśmy się o okolicznikach i datach.
Następnym przedmiotem była matma, na której było dużo o kątach.
Po matmie mieliśmy okienko, na którym siedzieliśmy i gadaliśmy.
Później był dodatkowy polski, na którym przerabialiśmy kilka wierszy.
We wtorek zaczęliśmy historią, na której omawialiśmy temat, dotyczący dwóch okupacji. Następnym przedmiotem był angielski, na którym mówiliśmy o ogłoszeniach. Następnym przedmiotem była geografia, na której pisaliśmy kartkówkę o Chinach i Japonii. Później mieliśmy WF, na którym miałam zastępstwo, z panem uczącym w gimnazjum. Następnie poszłam na polskim, na którym zakończyliśmy omawianie "Syzyfowych prac". Następnym przedmiotem była fizyka, na której mówiliśmy o przewodach elektrycznych. Pani Renatka – jedna z moich Pań wspomagających, zrobiła mi do tego tematu, kilka bardzo fajnych rysunków. Później mieliśmy chemię, na której pisaliśmy sprawdzian z kwasów. Po szkole poszłyśmy z Kinią na chór, gdzie przygotowywaliśmy się do widowiska muzycznego : "Wypłyń na głębię", oraz do Zaduszek MD-kowskich, na których będziemy wykonywali dwa utwory zespołu Maanam. Po chórze poszłyśmy z Kinią do mnie i dużo rozmawiałyśmy. W środę zaczęliśmy fizyką, na której kontynuowaliśmy temat o obwodach, następnie mieliśmy chemię, na której zaczęliśmy uczyć się o solach. Po chemii nastąpiła matma, na której poszliśmy na apel, organizowany z okazji dni papieskich. Później, w naszej szkole odbył się piknik dla klas integracyjnych. Najpierw parę dziewczyn poprowadziło rozgrzewkę. A później ćwiczyliśmy na stacjach. Podczas pikniku, pomagała mi bardzo sympatyczna Pani logopedka, którą bardzo serdecznie pozdrawiam. Stacje to m.in chodzenie na szczudłach, przechodzenie przez drabinki tak, aby ich nie dotknąć. Skakanie na skakance, tor przeszkód, oraz przeciąganie liny. Później miałam rewalidacje, na której Pani doszła do wniosku, że mam dobre oko. 🙂 W czwartek, zaczęliśmy angielskim, na którym robiliśmy ćwiczenia do tekstu. Następnym przedmiotem była matma, na której Pani oddała sprawdziany z algebry, później nastąpił polski, na którym omawialiśmy wiersz, który bardzo lubię : "Nic dwa razy się nie zdarza", może kiedyś wstawię wam, jak go recytuję, choć recytować zbyt dobrze nie umiem. 🙂 Następnym przedmiotem była biologia, na której mieliśmy zastępstwo z bardzo sympatyczną Panią wspomagającą, która również uczy biologi. kontynuowaliśmy dział o genetyce. Następnym przedmiotem była religia, na której nic szczególnego się nie działo. Potem były godzina wychowawcza i WF, które również przebiegały dość zwyczajnie. W piątek, moją pierwszą lekcją była rewalidacja, na której rozmawiałyśmy z Panią o "Syzyfowych pracach". Potem miałam okienko, na którym słuchałam muzyki, i zastanawiałam się, czy nie zostanę ukarana, za używanie telefonu, w szkole. Kolejnym przedmiotem był język polski, na którym kilka osób czytało recenzje "Syzyfowych prac" napisane przez siebie, ja otrzymałam piątkę. Następnie mieliśmy WOS, na którym uczyliśmy się o samorządach.. Następnymi przedmiotami były niemiecki i matma, na niemieckim nie działo się nic ciekawego, a na matmie mieliśmy nie zapowiedzianą kartkówkę z kątów, na której były rysunki, pozdrawiam serdecznie Panią Anię, która błyskawicznie zrobiła mi rysunki. :* Następnym przedmiotem był angielski, na którym pisałam zaległą kartkówkę, z konstrukcji there is, there are oraz ze słówek. Później były religia i WF, na których nic szczególnego się nie działo. W sobotę razem z Kinią, udałyśmy się na próbę, która odbywała się na MOSIRZE. Kiedy weszłyśmy, od nas jeszcze nikogo nie było. 🙂 Poszłyśmy na górę do szatni i zostawiłyśmy kurtki. Kocham człowieka, który robił schody, za pomysłowość. Najpierw jest jedno piętro, schody, jak schody, ale kiedy idzie się na drugie piętro, to już nie jest tak kolorowo, prowadzą tam drewniane schodki, z czego pierwszy jest wyższy od pozostałych, także stwierdziłam, że w życiu nie chodziłam po fajniejszych schodach! Potem, już z dziewczynami z naszego chóru, zeszłyśmy na halę, z mezzosopranów było nas 4 osoby. Suuuper! Najpierw ćwiczyliśmy wejście chórów, a potem pewna Pani powiedziała, że jak by się jakieś występujące dziecko źle poczuło, to ma usiąść, moja Kinia stwierdziła, że może wziąć nogę do góry a Pani Małgosia, która stała po mojej lewej powiedziała :
– Noga do góry i przepraszam, muszę o coś zapytać! albo "Przepraszam, nie dobrze mi, bleee!" Także przez pierwsze kilka scen, gdzie nie śpiewałyśmy, to płakałyśmy ze śmiechu.
Próba trwała prawie trzy godziny, także byliśmy nie źle wymęczeni. W niedzielę, również mieliśmy mieć próbę o godzinie szesnastej, przed próbą na chwilkę spotkałam się z Panią Agnieszką, aby przekazać jej wejściówkę. Potem z Kinią poleciałyśmy przeprać się w białe stroje. Wszyscy mieliśmy białe bluzki, białe spodnie, oraz białe togi, także wyglądaliśmy, jak aniołki i tak też śpiewaliśmy. Kiedy się przebraliśmy, zeszliśmy na dół, prześpiewaliśmy trzy piosenki i znów odesłali nas na górę do szatni. O osiemnastej, a w zasadzie pięć po, zaczęło się widowisko! Było bardzo sympatycznie, ludzie wzruszeni, a my zadowoleni. Wszyscy dostaliśmy owacje na stojąco, było dużo podziękowań i zdjęć. 🙂 Pozdrawiam wszystkie osoby wspomniane w tym wpisie : Panie nauczycielki, chórzystów, oraz was drodzy czytelnicy. Pozdrawiam i zachęcam do komentowania!

EltenLink