Kategorie
Codzienność.

Zawody, oraz „Wypłyń na głębie”, czyli co tam ostatnio u mnie?

Witajcie Kochani, jako, że znalazłam chwilkę, to postanowiłam napisać wam, Co tam ostatnio u mnie. Zacznę od 15 października, a skończę na 28.
W poniedziałek 15 października lekcje zaczęliśmy od EDB, na którym Pani opowiadała nam o swoich doświadczeniach związanych, z ratowaniem ludzkiego życia.
Następną lekcją była historia, której w rzeczywistości nie było. Zamiast niej było zastępstwo z jedną z Pań wspomagających.
Po historii były dwa polskie, na pierwszym pisaliśmy sprawdzian, który o dziwo był dosyć łatwy. A na drugim nie działo się nic ciekawego.
Później nastąpił niemiecki, na którym robiliśmy nowy temat związany z datami i okolicznikami.

Witajcie Kochani, jako, że znalazłam chwilkę, to postanowiłam napisać wam, Co tam ostatnio u mnie. Zacznę od 15 października, a skończę na 28.
W poniedziałek 15 października lekcje zaczęliśmy od EDB, na którym Pani opowiadała nam o swoich doświadczeniach związanych, z ratowaniem ludzkiego życia.
Następną lekcją była historia, której w rzeczywistości nie było. Zamiast niej było zastępstwo z jedną z Pań wspomagających.
Po historii były dwa polskie, na pierwszym pisaliśmy sprawdzian, który o dziwo był dosyć łatwy. A na drugim nie działo się nic ciekawego.
Później nastąpił niemiecki, na którym robiliśmy nowy temat związany z datami i okolicznikami.
Potem była matma, na której robiliśmy powtórzenie wiadomości dotyczące algebry.
po matmie, wszyscy mieliśmy okienko, które spędziliśmy na szkolnym placu zabaw, grając w prawda czy wyzwanie.
Następnie w kilka osób udaliśmy się na dodatkowy polski, na którym przerabialiśmy sonety.
We wtorek, zaczęliśmy godzinę później, ponieważ Pani od historii była na zielonej szkole.
Naszym pierwszym przedmiotem był angielski, na którym robiliśmy ćwiczenia z repetytorium.
Potem była geografia, na której mówiliśmy o Chinach.
Następnym przedmiotem był WF, na którym więcej rozmawiałam z Panią niż ćwiczyłam.
Po WFie nastąpił polski, na którym zaczęliśmy omawiać "Syzyfowe prace".
Po polskim nastąpiła fizyka, na której mówiliśmy o prądzie elektrycznym.
Następną lekcją była chemia, na której robiliśmy powtórzenie z kwasów.
Po szkole wybrałam się na chór, na którym przygotowywaliśmy się do występu, a po próbie spędziłam chwilkę czasu z Kinią.
W środę wybrałam się na zawody dla osób niepełnosprawnych. Organizowane z okazji dni papieskich. Zebraliśmy się w szkole o dziewiątej dwadzieścia pięć, jedna z Pań wspomagających – Pani Ania odprowadziła mnie na przystanek.
Pierwszą częścią zawodów, była część pływacka. Osoby, które czuły się na siłach i które się zgłosiły miały za zadanie pływać. Mieli na to 20 minut.
Później nastąpił czas oczekiwania, na część, w której brali udział wszyscy zawodnicy, a mianowicie biegi. Z trzema Paniami wuefistkami, pod których opieką tam byliśmy stwierdziliśmy, , że wyjdziemy sobie na dwór, aby się nie nudzić.
Biegi były podzielone na trzy tury. Nasza szkoła załapała się na drugą turę. Później okazało się, że zawody te nie były konkursowe. Każdy dostał symboliczny medal, oraz dyplom i wszyscy poszliśmy na obiad.
W czwartek zaczęliśmy o godzinie siódmej trzydzieści, językiem angielskim, na którym czytaliśmy tekst i robiliśmy ćwiczenia. Później nastąpiła matematyka, na której robiliśmy zadania dotyczące kątów.
Następnym przedmiotem był polski, na którym kontynuowaliśmy omawianie "Syzyfowych prac".
Później była biologia, na której Pani zrobiła nam kartkówkę z genetyki.
Następnymi przedmiotami były religia i Wos, na których nic szczególnego się nie działo.
Później nastąpiła godzina wychowawcza, na której omawialiśmy klasowe problemy i szukaliśmy sposobów na ich rozwiązanie.
Po szkole mieliśmy występ z chórem, Śpiewaliśmy na mszy z okazji 17 rocznicy śmierci księdza Jana Chrapka. Było bardzo sympatycznie, choć było nas trochę słabo słychać.
W piątek, zaczęłam rewalidacją, na której robiłam testy dotyczące "Syzyfowych prac".
Później miałam okienko, na którym siedziałam na messengerze.
Następnym przedmiotem był polski, na którym Pani wspomagająca dyktowała nam w punktach życiorysy głównych bohaterów lektury.
Później mieliśmy WOS, na którym było powtórzenie wiadomości.
Następnie mieliśmy niemiecki, na którym pisaliśmy bardzo trudny sprawdzian.
Po nim, nastąpiła matematyka, na której pisałam sprawdzian z wyrażeń algebraicznych.
Po matmie mieliśmy angielski i religię, na których nic szczególnego się nie działo. Ostatnią lekcją był WF, z którego chwilkę się zwolniłam.
Po szkole, wybrałam się na spotkanie z Panią Agnieszką, która kiedyś mnie uczyła. Razem powtórzyłyśmy sobie trochę niemieckiego i porozmawiałyśmy.
W weekend nie działo się u mnie nic szczególnego.
W poniedziałek zaczęliśmy EDB, na którym z koleżanką – Agatą, przedstawiałyśmy swoją prezentację o pozycji bocznej, a później wszyscy układaliśmy w owej pozycji, nieszczęsnego kolegę, wyznaczonego przez Panią.
Następnym przedmiotem była historia, na której pisaliśmy sprawdzian dotyczący zakończenia II wojny światowej.
Następnymi lekcjami były dwa polskie, na których męczyliśmy "Syzyfowe prace".
Później nastąpił niemiecki, na którym uczyliśmy się o okolicznikach i datach.
Następnym przedmiotem była matma, na której było dużo o kątach.
Po matmie mieliśmy okienko, na którym siedzieliśmy i gadaliśmy.
Później był dodatkowy polski, na którym przerabialiśmy kilka wierszy.
We wtorek zaczęliśmy historią, na której omawialiśmy temat, dotyczący dwóch okupacji. Następnym przedmiotem był angielski, na którym mówiliśmy o ogłoszeniach. Następnym przedmiotem była geografia, na której pisaliśmy kartkówkę o Chinach i Japonii. Później mieliśmy WF, na którym miałam zastępstwo, z panem uczącym w gimnazjum. Następnie poszłam na polskim, na którym zakończyliśmy omawianie "Syzyfowych prac". Następnym przedmiotem była fizyka, na której mówiliśmy o przewodach elektrycznych. Pani Renatka – jedna z moich Pań wspomagających, zrobiła mi do tego tematu, kilka bardzo fajnych rysunków. Później mieliśmy chemię, na której pisaliśmy sprawdzian z kwasów. Po szkole poszłyśmy z Kinią na chór, gdzie przygotowywaliśmy się do widowiska muzycznego : "Wypłyń na głębię", oraz do Zaduszek MD-kowskich, na których będziemy wykonywali dwa utwory zespołu Maanam. Po chórze poszłyśmy z Kinią do mnie i dużo rozmawiałyśmy. W środę zaczęliśmy fizyką, na której kontynuowaliśmy temat o obwodach, następnie mieliśmy chemię, na której zaczęliśmy uczyć się o solach. Po chemii nastąpiła matma, na której poszliśmy na apel, organizowany z okazji dni papieskich. Później, w naszej szkole odbył się piknik dla klas integracyjnych. Najpierw parę dziewczyn poprowadziło rozgrzewkę. A później ćwiczyliśmy na stacjach. Podczas pikniku, pomagała mi bardzo sympatyczna Pani logopedka, którą bardzo serdecznie pozdrawiam. Stacje to m.in chodzenie na szczudłach, przechodzenie przez drabinki tak, aby ich nie dotknąć. Skakanie na skakance, tor przeszkód, oraz przeciąganie liny. Później miałam rewalidacje, na której Pani doszła do wniosku, że mam dobre oko. 🙂 W czwartek, zaczęliśmy angielskim, na którym robiliśmy ćwiczenia do tekstu. Następnym przedmiotem była matma, na której Pani oddała sprawdziany z algebry, później nastąpił polski, na którym omawialiśmy wiersz, który bardzo lubię : "Nic dwa razy się nie zdarza", może kiedyś wstawię wam, jak go recytuję, choć recytować zbyt dobrze nie umiem. 🙂 Następnym przedmiotem była biologia, na której mieliśmy zastępstwo z bardzo sympatyczną Panią wspomagającą, która również uczy biologi. kontynuowaliśmy dział o genetyce. Następnym przedmiotem była religia, na której nic szczególnego się nie działo. Potem były godzina wychowawcza i WF, które również przebiegały dość zwyczajnie. W piątek, moją pierwszą lekcją była rewalidacja, na której rozmawiałyśmy z Panią o "Syzyfowych pracach". Potem miałam okienko, na którym słuchałam muzyki, i zastanawiałam się, czy nie zostanę ukarana, za używanie telefonu, w szkole. Kolejnym przedmiotem był język polski, na którym kilka osób czytało recenzje "Syzyfowych prac" napisane przez siebie, ja otrzymałam piątkę. Następnie mieliśmy WOS, na którym uczyliśmy się o samorządach.. Następnymi przedmiotami były niemiecki i matma, na niemieckim nie działo się nic ciekawego, a na matmie mieliśmy nie zapowiedzianą kartkówkę z kątów, na której były rysunki, pozdrawiam serdecznie Panią Anię, która błyskawicznie zrobiła mi rysunki. :* Następnym przedmiotem był angielski, na którym pisałam zaległą kartkówkę, z konstrukcji there is, there are oraz ze słówek. Później były religia i WF, na których nic szczególnego się nie działo. W sobotę razem z Kinią, udałyśmy się na próbę, która odbywała się na MOSIRZE. Kiedy weszłyśmy, od nas jeszcze nikogo nie było. 🙂 Poszłyśmy na górę do szatni i zostawiłyśmy kurtki. Kocham człowieka, który robił schody, za pomysłowość. Najpierw jest jedno piętro, schody, jak schody, ale kiedy idzie się na drugie piętro, to już nie jest tak kolorowo, prowadzą tam drewniane schodki, z czego pierwszy jest wyższy od pozostałych, także stwierdziłam, że w życiu nie chodziłam po fajniejszych schodach! Potem, już z dziewczynami z naszego chóru, zeszłyśmy na halę, z mezzosopranów było nas 4 osoby. Suuuper! Najpierw ćwiczyliśmy wejście chórów, a potem pewna Pani powiedziała, że jak by się jakieś występujące dziecko źle poczuło, to ma usiąść, moja Kinia stwierdziła, że może wziąć nogę do góry a Pani Małgosia, która stała po mojej lewej powiedziała :
– Noga do góry i przepraszam, muszę o coś zapytać! albo "Przepraszam, nie dobrze mi, bleee!" Także przez pierwsze kilka scen, gdzie nie śpiewałyśmy, to płakałyśmy ze śmiechu.
Próba trwała prawie trzy godziny, także byliśmy nie źle wymęczeni. W niedzielę, również mieliśmy mieć próbę o godzinie szesnastej, przed próbą na chwilkę spotkałam się z Panią Agnieszką, aby przekazać jej wejściówkę. Potem z Kinią poleciałyśmy przeprać się w białe stroje. Wszyscy mieliśmy białe bluzki, białe spodnie, oraz białe togi, także wyglądaliśmy, jak aniołki i tak też śpiewaliśmy. Kiedy się przebraliśmy, zeszliśmy na dół, prześpiewaliśmy trzy piosenki i znów odesłali nas na górę do szatni. O osiemnastej, a w zasadzie pięć po, zaczęło się widowisko! Było bardzo sympatycznie, ludzie wzruszeni, a my zadowoleni. Wszyscy dostaliśmy owacje na stojąco, było dużo podziękowań i zdjęć. 🙂 Pozdrawiam wszystkie osoby wspomniane w tym wpisie : Panie nauczycielki, chórzystów, oraz was drodzy czytelnicy. Pozdrawiam i zachęcam do komentowania!

26 odpowiedzi na “Zawody, oraz „Wypłyń na głębie”, czyli co tam ostatnio u mnie?”

O! „Wypłyń na głębię”! Ode mnie z klasy sześć osób brało udział, w tym dwóch chłopaków miało bardzo odpowiedzialną rolę, ponieważ machali flagami. Ode mnie ze szkoły był jeszcze Chur, w którym jedna koleżanka właśnie z mojej klasy śpiewa. A pozostali to za bardzo nie wiem, co robili, chyba jeden odpowiadał za dźwięk, czy co…

Wiem, wiem. Sama to zauważyłam, pojawia się to głównie przy przedmiotach. Na którym, na której, itp. Ale średnio mam pomysł, jak to inaczej określić. Polski, gdzie coś robiliśmy, czy jak? 😀

Tak, może być gdzie, a można też np. Podczas języka polskiego omawialiśmy to i to, albo na matematyce przerabialiśmy to i to.

My jeszcze nigdy nie mieliśmy planu, w którym by nie było 2 polskich pod rząd. Co więcej, od lat, prawie zawsze wypadają one w poniedziałki.

Aha, jeszcze, co do „Wypłyń na głębię”, to na stronie internetowej mojej szkoły pojawiłysię zdjęcia z tego wydarzenia i przejrzałam je z mamą, i z mojej klasy mama rozpoznała tylko dwóch kolegów, którzy pokazywali sobie coś na mapie (no po prostu mieli bardzo odpowiedzialne role!)

O godzinie 21:00, wziołem leki, o godzinie 21 0 5 popiwszy je, poszedłem do drugiego pokoju, po kolejnych trzech minutach, upewniwszy się, gdzie jest mój kot, w czwartej minucie od tej gdy poszedłem do drugiego pokoju, wróciłem do pierwszego, co zajeło już piątą minutę od tej pierwszej.

o 23:00 poszedłem spać
o 23:30 po pierwszych fazach przed snem, udało mi się zasnąć.

w cztery godziny później, poszedłem w pewne miejsce, w które chadzam gdy się przebudzę.

O godzinie 4:30 poszedłem na teamtalka, i siedziałem do 05:00.

O godzinie 05:02, już ponownie zaczynałem fazę przed snem, myślę, iż o 05:30 już spałem, jednak później przewracałem się z bo:ku na bok, a po chwili z boku, na bok.
wreszcie zasnołem, i obudziłem się o 08:50, ubierałem się trzy minuty, po czym ponownie w czwartej minucie byłem już tam gdzie lubię chadzać, trwało to tym razem minutę, więc ponownie wyszedłem, przyszedłem do komputera, co mogło trwać ok 15 sekund.

jejku lwica ja już się zmęczyłem, tą ramówką a ty tak dogłębnie się napisałaś, że ty masz siłę 😀
ubawiłem się 😀

Powodzenia!

Na początku, kiedy zaczęłam to czytać, stwierdziłam, że chcesz pokazać, jak bardzo bezsensowny jest ten wpis, a tu jednak nie! 😀 Choć mam wrażenie, żę mógł by być mniej nudny. Ale jako, żę był pisany w nocy, to nie dziwie się, żę wyszło, jak wyszło.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink