Kategorie
Codzienność.

Zawody, oraz „Wypłyń na głębie”, czyli co tam ostatnio u mnie?

Witajcie Kochani, jako, że znalazłam chwilkę, to postanowiłam napisać wam, Co tam ostatnio u mnie. Zacznę od 15 października, a skończę na 28.
W poniedziałek 15 października lekcje zaczęliśmy od EDB, na którym Pani opowiadała nam o swoich doświadczeniach związanych, z ratowaniem ludzkiego życia.
Następną lekcją była historia, której w rzeczywistości nie było. Zamiast niej było zastępstwo z jedną z Pań wspomagających.
Po historii były dwa polskie, na pierwszym pisaliśmy sprawdzian, który o dziwo był dosyć łatwy. A na drugim nie działo się nic ciekawego.
Później nastąpił niemiecki, na którym robiliśmy nowy temat związany z datami i okolicznikami.
Potem była matma, na której robiliśmy powtórzenie wiadomości dotyczące algebry.
po matmie, wszyscy mieliśmy okienko, które spędziliśmy na szkolnym placu zabaw, grając w prawda czy wyzwanie.
Następnie w kilka osób udaliśmy się na dodatkowy polski, na którym przerabialiśmy sonety.
We wtorek, zaczęliśmy godzinę później, ponieważ Pani od historii była na zielonej szkole.
Naszym pierwszym przedmiotem był angielski, na którym robiliśmy ćwiczenia z repetytorium.
Potem była geografia, na której mówiliśmy o Chinach.
Następnym przedmiotem był WF, na którym więcej rozmawiałam z Panią niż ćwiczyłam.
Po WFie nastąpił polski, na którym zaczęliśmy omawiać "Syzyfowe prace".
Po polskim nastąpiła fizyka, na której mówiliśmy o prądzie elektrycznym.
Następną lekcją była chemia, na której robiliśmy powtórzenie z kwasów.
Po szkole wybrałam się na chór, na którym przygotowywaliśmy się do występu, a po próbie spędziłam chwilkę czasu z Kinią.
W środę wybrałam się na zawody dla osób niepełnosprawnych. Organizowane z okazji dni papieskich. Zebraliśmy się w szkole o dziewiątej dwadzieścia pięć, jedna z Pań wspomagających – Pani Ania odprowadziła mnie na przystanek.
Pierwszą częścią zawodów, była część pływacka. Osoby, które czuły się na siłach i które się zgłosiły miały za zadanie pływać. Mieli na to 20 minut.
Później nastąpił czas oczekiwania, na część, w której brali udział wszyscy zawodnicy, a mianowicie biegi. Z trzema Paniami wuefistkami, pod których opieką tam byliśmy stwierdziliśmy, , że wyjdziemy sobie na dwór, aby się nie nudzić.
Biegi były podzielone na trzy tury. Nasza szkoła załapała się na drugą turę. Później okazało się, że zawody te nie były konkursowe. Każdy dostał symboliczny medal, oraz dyplom i wszyscy poszliśmy na obiad.
W czwartek zaczęliśmy o godzinie siódmej trzydzieści, językiem angielskim, na którym czytaliśmy tekst i robiliśmy ćwiczenia. Później nastąpiła matematyka, na której robiliśmy zadania dotyczące kątów.
Następnym przedmiotem był polski, na którym kontynuowaliśmy omawianie "Syzyfowych prac".
Później była biologia, na której Pani zrobiła nam kartkówkę z genetyki.
Następnymi przedmiotami były religia i Wos, na których nic szczególnego się nie działo.
Później nastąpiła godzina wychowawcza, na której omawialiśmy klasowe problemy i szukaliśmy sposobów na ich rozwiązanie.
Po szkole mieliśmy występ z chórem, Śpiewaliśmy na mszy z okazji 17 rocznicy śmierci księdza Jana Chrapka. Było bardzo sympatycznie, choć było nas trochę słabo słychać.
W piątek, zaczęłam rewalidacją, na której robiłam testy dotyczące "Syzyfowych prac".
Później miałam okienko, na którym siedziałam na messengerze.
Następnym przedmiotem był polski, na którym Pani wspomagająca dyktowała nam w punktach życiorysy głównych bohaterów lektury.
Później mieliśmy WOS, na którym było powtórzenie wiadomości.
Następnie mieliśmy niemiecki, na którym pisaliśmy bardzo trudny sprawdzian.
Po nim, nastąpiła matematyka, na której pisałam sprawdzian z wyrażeń algebraicznych.
Po matmie mieliśmy angielski i religię, na których nic szczególnego się nie działo. Ostatnią lekcją był WF, z którego chwilkę się zwolniłam.
Po szkole, wybrałam się na spotkanie z Panią Agnieszką, która kiedyś mnie uczyła. Razem powtórzyłyśmy sobie trochę niemieckiego i porozmawiałyśmy.
W weekend nie działo się u mnie nic szczególnego.
W poniedziałek zaczęliśmy EDB, na którym z koleżanką – Agatą, przedstawiałyśmy swoją prezentację o pozycji bocznej, a później wszyscy układaliśmy w owej pozycji, nieszczęsnego kolegę, wyznaczonego przez Panią.
Następnym przedmiotem była historia, na której pisaliśmy sprawdzian dotyczący zakończenia II wojny światowej.
Następnymi lekcjami były dwa polskie, na których męczyliśmy "Syzyfowe prace".
Później nastąpił niemiecki, na którym uczyliśmy się o okolicznikach i datach.
Następnym przedmiotem była matma, na której było dużo o kątach.
Po matmie mieliśmy okienko, na którym siedzieliśmy i gadaliśmy.
Później był dodatkowy polski, na którym przerabialiśmy kilka wierszy.
We wtorek zaczęliśmy historią, na której omawialiśmy temat, dotyczący dwóch okupacji. Następnym przedmiotem był angielski, na którym mówiliśmy o ogłoszeniach. Następnym przedmiotem była geografia, na której pisaliśmy kartkówkę o Chinach i Japonii. Później mieliśmy WF, na którym miałam zastępstwo, z panem uczącym w gimnazjum. Następnie poszłam na polskim, na którym zakończyliśmy omawianie "Syzyfowych prac". Następnym przedmiotem była fizyka, na której mówiliśmy o przewodach elektrycznych. Pani Renatka – jedna z moich Pań wspomagających, zrobiła mi do tego tematu, kilka bardzo fajnych rysunków. Później mieliśmy chemię, na której pisaliśmy sprawdzian z kwasów. Po szkole poszłyśmy z Kinią na chór, gdzie przygotowywaliśmy się do widowiska muzycznego : "Wypłyń na głębię", oraz do Zaduszek MD-kowskich, na których będziemy wykonywali dwa utwory zespołu Maanam. Po chórze poszłyśmy z Kinią do mnie i dużo rozmawiałyśmy. W środę zaczęliśmy fizyką, na której kontynuowaliśmy temat o obwodach, następnie mieliśmy chemię, na której zaczęliśmy uczyć się o solach. Po chemii nastąpiła matma, na której poszliśmy na apel, organizowany z okazji dni papieskich. Później, w naszej szkole odbył się piknik dla klas integracyjnych. Najpierw parę dziewczyn poprowadziło rozgrzewkę. A później ćwiczyliśmy na stacjach. Podczas pikniku, pomagała mi bardzo sympatyczna Pani logopedka, którą bardzo serdecznie pozdrawiam. Stacje to m.in chodzenie na szczudłach, przechodzenie przez drabinki tak, aby ich nie dotknąć. Skakanie na skakance, tor przeszkód, oraz przeciąganie liny. Później miałam rewalidacje, na której Pani doszła do wniosku, że mam dobre oko. 🙂 W czwartek, zaczęliśmy angielskim, na którym robiliśmy ćwiczenia do tekstu. Następnym przedmiotem była matma, na której Pani oddała sprawdziany z algebry, później nastąpił polski, na którym omawialiśmy wiersz, który bardzo lubię : "Nic dwa razy się nie zdarza", może kiedyś wstawię wam, jak go recytuję, choć recytować zbyt dobrze nie umiem. 🙂 Następnym przedmiotem była biologia, na której mieliśmy zastępstwo z bardzo sympatyczną Panią wspomagającą, która również uczy biologi. kontynuowaliśmy dział o genetyce. Następnym przedmiotem była religia, na której nic szczególnego się nie działo. Potem były godzina wychowawcza i WF, które również przebiegały dość zwyczajnie. W piątek, moją pierwszą lekcją była rewalidacja, na której rozmawiałyśmy z Panią o "Syzyfowych pracach". Potem miałam okienko, na którym słuchałam muzyki, i zastanawiałam się, czy nie zostanę ukarana, za używanie telefonu, w szkole. Kolejnym przedmiotem był język polski, na którym kilka osób czytało recenzje "Syzyfowych prac" napisane przez siebie, ja otrzymałam piątkę. Następnie mieliśmy WOS, na którym uczyliśmy się o samorządach.. Następnymi przedmiotami były niemiecki i matma, na niemieckim nie działo się nic ciekawego, a na matmie mieliśmy nie zapowiedzianą kartkówkę z kątów, na której były rysunki, pozdrawiam serdecznie Panią Anię, która błyskawicznie zrobiła mi rysunki. :* Następnym przedmiotem był angielski, na którym pisałam zaległą kartkówkę, z konstrukcji there is, there are oraz ze słówek. Później były religia i WF, na których nic szczególnego się nie działo. W sobotę razem z Kinią, udałyśmy się na próbę, która odbywała się na MOSIRZE. Kiedy weszłyśmy, od nas jeszcze nikogo nie było. 🙂 Poszłyśmy na górę do szatni i zostawiłyśmy kurtki. Kocham człowieka, który robił schody, za pomysłowość. Najpierw jest jedno piętro, schody, jak schody, ale kiedy idzie się na drugie piętro, to już nie jest tak kolorowo, prowadzą tam drewniane schodki, z czego pierwszy jest wyższy od pozostałych, także stwierdziłam, że w życiu nie chodziłam po fajniejszych schodach! Potem, już z dziewczynami z naszego chóru, zeszłyśmy na halę, z mezzosopranów było nas 4 osoby. Suuuper! Najpierw ćwiczyliśmy wejście chórów, a potem pewna Pani powiedziała, że jak by się jakieś występujące dziecko źle poczuło, to ma usiąść, moja Kinia stwierdziła, że może wziąć nogę do góry a Pani Małgosia, która stała po mojej lewej powiedziała :
– Noga do góry i przepraszam, muszę o coś zapytać! albo "Przepraszam, nie dobrze mi, bleee!" Także przez pierwsze kilka scen, gdzie nie śpiewałyśmy, to płakałyśmy ze śmiechu.
Próba trwała prawie trzy godziny, także byliśmy nie źle wymęczeni. W niedzielę, również mieliśmy mieć próbę o godzinie szesnastej, przed próbą na chwilkę spotkałam się z Panią Agnieszką, aby przekazać jej wejściówkę. Potem z Kinią poleciałyśmy przeprać się w białe stroje. Wszyscy mieliśmy białe bluzki, białe spodnie, oraz białe togi, także wyglądaliśmy, jak aniołki i tak też śpiewaliśmy. Kiedy się przebraliśmy, zeszliśmy na dół, prześpiewaliśmy trzy piosenki i znów odesłali nas na górę do szatni. O osiemnastej, a w zasadzie pięć po, zaczęło się widowisko! Było bardzo sympatycznie, ludzie wzruszeni, a my zadowoleni. Wszyscy dostaliśmy owacje na stojąco, było dużo podziękowań i zdjęć. 🙂 Pozdrawiam wszystkie osoby wspomniane w tym wpisie : Panie nauczycielki, chórzystów, oraz was drodzy czytelnicy. Pozdrawiam i zachęcam do komentowania!

Kategorie
Codzienność. Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

Jesteś na mnie zła? Fajną masz tapetę! Czyli co tam ostatnio u mnie?

Witajcie Kochani. Co tam ostatnio u mnie? Postaram się opisać wam kilka szkolnych przygód, z zeszłego tygodnia.
W poniedziałek miałam bardzo ciekawy dzień szkolny. Pierwszym przedmiotem było EDB. Pani od EDB co lekcja zadaje komuś prezentacje. Tym razem wykonanie prezentacji przypadło kolegom Maćkowi i Kubie. Na lekcji okazało się, że koledzy prezentacji zapomnieli. Pani zachowała się niezwykle wyrozumiale, stanowczo powiedziała, że mają zrobić na następną lekcję. I zadała to samo następnym dwóm osobom.
Potem była historia, na której pisaliśmy kartkówkę, dotyczącą II wojny światowej. Wydaje mi się, że poszło mi nie źle, ale o efektach dowiem się jutro. 🙂
Następnie mieliśmy dwa polskie, na pierwszym z nich omawialiśmy wiersz Pt. "zaproście mnie do stołu" autorstwa Włodzimierza Szymanowicza. Na drugim zaś, świętowaliśmy dzień chłopaka, a tak ściślej biorąc, to wręczyliśmy im prezenty i mieliśmy normalną lekcję. Ponieważ Pani stwierdziła, że nie ma czasu, na robienie dnia chłopaka. Po wręczeniu upominków, omawialiśmy wiersz Tadeusza Różewicza Pt. "Ludożercy". Zachęcam was do zapoznania się z nim, jeśli jeszcze go nie znacie. Jest bardzo ciekawy i fajnie można go zinterpretować. Chłopaki dostali od nas kubki z imionami wszystkich dziewczyn. Każdy dostał także po KinderBłeno.
Następną lekcją był niemiecki, na którym nic szczególnego się nie działo. Robiliśmy zadania dotyczące cech charakteru i wyglądu.
Po niemieckim była matma, na której omawialiśmy wyrażenia algebraiczne. Było ciekawie. Nikt nie chciał iść do tablicy, w celu robienia zadań.
Po matmie mieliśmy okienko, na którym czekaliśmy na dodatkowy polski, i całą klasą wyszliśmy na dwór.
Później nastąpił owy polski, robiliśmy na nim zadania z repetytorium ósmoklasisty.
We wtorek, postanowiłam, że urozmaicę sobie życie. I pojadę do szkoły, z moją Kinią. Jest to kilka kilometrów, ale stwierdziłyśmy, że pójdziemy piechotą. Kiedy jednak, zobaczyłyśmy, że mamy mało czasu, podjechałyśmy 2 przystanki. W autobusie spotkałyśmy kolegę, więc nie byłyśmy samotne. 🙂
Pierwszą lekcją była historia, na którą chwilkę się spóźniłam i dostałam pierwsze w tym roku spóźnienie!
Po historii mieliśmy angielski, na którym było dosyć pracowicie, robiliśmy ćwiczeniówkę w celu przygotowania się do kartkówki.
Później nastąpiła geografia, na tym przedmiocie była kartkówka. Poszło mi bardzo średnio i chyba wolę nie wiedzieć co dostałam.
Po geografii był WF. Moja Pani miała jechać na zawody, więc stwierdziłam, że mam okienko. Moja Pani wspomagająca, powiedziała, że mogę sobie z nią w tym czasie posiedzieć.
W szkole, na zapleczu jednej z sal, moje Panie wspomagające mają swój kantorek, stoi tam drukarka brajlowska i parę innych pierdół ułatwiających mi życie. Kiedy siedziałam sobie z Paniami, nagle zadzwonił mi telefon, okazało się, że to Pani od WF mnie poszukuje. Byłam tym faktem bardzo zdziwiona, tak samo, jak i Pani Ewa, której dyrekcja nie odwołała tylko jednej godziny. 🙂
Po WF był polski, na którym mówiliśmy o stereotypach. Bardzo lubię pisać na ten temat, więc późniejsze odrabianie pracy domowej, sprawiło mi przyjemność. 🙂
Potem nastąpiły fizyka i chemia. Na fizyce, przez całą lekcję robiliśmy powtórzenie. Jedna z koleżanek, z którą pracowałam pokazała mi swoje mega nożyczki. Które są mniejsze niż gumka do ścierania. I równie wielki zszywacz. Także było bardzo pozytywnie. 🙂 Dodatkowo wszystkie się sprzeczałyśmy która rozumie mniej, od drugiej. 🙂
Chemię zaś, spożytkowałam na czytanie słówek z angielskiego, które dostałam od jednej z moich Pań.
Ze szkoły odebrała mnie Kinia, poszłyśmy coś zjeść, a potem udałyśmy się na chór. Było cudownie, z resztą, jak zawsze.
W środę, zaczynaliśmy fizyką, na której wzięliśmy nowy temat.
Potem była chemia, na której pisaliśmy dużo o kwasach. Po chemii było spotkanie łączników z biblioteką, na które wybrałam się z Panią wspomagającą.
Po spotkaniu była matma, na której siedzieliśmy z Panią wspomagającą. Potem były WF i informatyka, na których nic szczególnego się nie działo. Następnie miałam okienko, na którym przyszła do mnie Kinia. Poszłyśmy coś zjeść i pogadałyśmy. Potem miałam rewalidacje, na której próbowałam ogarnąć plecenie warkoczy, chyba nawet mi wyszło. 🙂
Po szkole przeszłyśmy się do Kini domu. Razem wyprowadziłyśmy jej psy, a później chwilkę tam siedziałyśmy.
W czwartek zaczynaliśmy angielskim, na którym mieliśmy sprawdzian. jako, że była godzina siódma trzydzieści, to nasze umysły pracowały bardzo średnio. Ja po raz pierwszy, miałam sprawdzian w formie elektronicznej, bardzo fajne doświadczenie. 🙂
Po angielskim, była matematyka, na której Pani z biblioteki poprosiła łącznika, przyszłam. Okazało się jednak, że nie zostałam wpisana na listę obecności i że nic ode mnie nie chcą.
Po matmie był polski, na którym pracowaliśmy z normalnymi książkami, Pani poprosiła, abyśmy napisali plan wydarzeń. Podczas naszego pisania, zadzwonił dzwonek, co Pani podsumowała. "No i lekcja zmarnowana!"
Po polskim, była biologia, na której mieliśmy zastępstwo z Panią od EDB, która kiedyś uczyła nas techniki, przez całą tą lekcję grałam sobie w crazy party. 😀
Potem były religia, Wos i wychowawcza, na których nic szczególnego się nie działo.
Po szkole wybrałam się na chór. Było bardzo pracowicie i sympatycznie.
W piątek zaczęłam rewalidacją, na której udoskonalałam swoje – jakże marne umiejętności kulinarne.
Potem miałam okienko, które spożytkowałam na sprawdzenie messengera.
Następnie udałam się na polski, na którym czytaliśmy fragment książki : " zupa z jeża". Fragment zachęcił mnie do przeczytania całości, zobaczymy czy mi się uda. Jak na razie czekają na mnie : "Syzyfowe pracę".
Po polskim był WOS, mieliśmy zadaną reklamacje – której prawie nikt nie zrobił. Ze względu na dużą ilość nieodrobionych prac domowych, Pani odpuściła nam wstawianie nieprzygotowań.
Później był niemiecki, na którym robiliśmy zakazy. Stwierdziłam, że nasza Pani od niemieckiego, ma w sobie nieskończone pokłady cierpliwości. Widać było, że ma nas dosyć, ale głosu nie podniosła ani razu.
Po niemieckim nastąpiła matma, na której robiliśmy wyrażenia algebraiczne, czyli nic nowego.
Po matmie był pracowity angielski. A potem religia, na której nic szczególnego się nie działo.
Po religii nastąpił WF, przez całą lekcję byłam z Panią na siłowni na zewnątrz. Moja Pani od tygodnia próbowała namówić mnie do wzięcia udziału w zawodach, dla osób niepełnosprawnych. Na reszcie jej się udało!
po WF było doradztwo zawodowe. Przed salą od doradztwa, trzy koleżanki prowadziły fajny dialog. Martyna, Julka i Agata.
Agata pyta Martynę : "Jesteś na mnie zła?"
na co Julka mówi do Martyny : "Fajną masz tapetę!".
Ten dialog powtarzał się kilka razy :
"Jesteś na mnie zła"
Fajną masz tapetę!
Martyna nie reagowała ani na pytanie Agaty, ani na Komplement Julki. 🙂 Na doradztwie zawodowym, wbiegłyśmy z dziewczynami, jak dzikie zwierzęta i zajęłyśmy ostatnią ławkę, ale Pani poprosiła nas, abyśmy się przesiadły bliżej. Później dzwoniła do mnie koleżanka, w celu ustalenia sali, w której przebywamy.
Sobotę po większości spędziłam na nauce, a wieczorkiem udałam się z Myszką na spacer.
A wczoraj siedziałam i głównie odrabiałam lekcje.

Pozdrawiam Was i zachęcam do komentowania!

Kategorie
Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

delicje malinowe z żabki audio.

Kategorie
Różniaste utworki. :)

Gospel Radom „Się śmiej”. Z dedykacją dla Muzycznej Jutrzenki.

Kategorie
Codzienność.

Trzy książki w ciągu tygodnia! Czyli co tam ostatnio u Mnie?

Witajcie Kochani, dawno tu nic nie pisałam. Ale jakoś nie miałam sił i czasu. Pochłonięta przygotowaniami, jak i samym rozpoczęciem roku. Co tam ostatnio u Mnie? W zeszły piątek, wybrałam się z Kinią do pracy. Myszka, pracuje jako asystent biurowy w stowarzyszeniu Nowe Perspektywy. W sumie trudno Mi określić,, czym dokładnie stowarzyszenie się zajmuje. Myszko, napisz w komentarzu, bo wiesz więcej. Pani Prezes, znalazła dla Mnie, jak że pożyteczne zajęcie. A mianowicie, układałam herbatę w pudełku. 😀 Ze stowarzyszenia wróciłyśmy piechotą, choć jest to kilka kilometrów. W sobotę w sumie nie robiłam nic szczególnego. W niedziele zaś, wzięłam się za pierwszą książkę Casy Glass "Czekając na anioły". Troszkę poczytałam, a następnie. Z Mamą, Jej koleżanką – z którą razem śpiewamy w chórze Panią Gosią, oraz Kinią, wybrałyśmy się na koncert. Był to koncert Doroty Miśkiewicz i Marka Napiórkowskiego. Było bardzo fajnie – moje klimaty. Po koncercie wszystkie przeszłyśmy się na lody, a potem poszłyśmy z Kinią wyprowadzić Jej pieski. Uroczą Fionke i sympatycznego Harego. Hary był tak sympatyczny, że przez trzy czwarte spaceru szczekał. I nie dał się dotknąć nikomu, poza swoją Panią. Troszkę mnie to zdziwiło, bo gdy u Kini nocowałam, Hary się do mnie przytulał. Fionka zaś, cieszyła się na Nasz widok i dała się wszystkim pogłaskać. W poniedziałek rozpoczął się rok szkolny. Rozpoczęcie było krótkie i treściwe. Pani podała Nam plan, powiedziała, że w ósmej klasie będzie dużo pracy. I to by było na tyle. W tym roku, wielu sympatycznych nauczycieli przestało nas uczyć. Gdyż wypadło nam z grafiku kilka przedmiotów, a także kilku nauczycieli się zmieniło. Wieczorem, znów spotkałyśmy się z Kinią. Razem zmagałyśmy się z drukarką. Mimi – Pani Emilka, otrzymała z tego parę nagrań, bo akurat pisałyśmy. Potem razem wyszłyśmy wyprowadzić Kini pieski. Było bardzo sympatycznie. Nawet udało Mi się przekonać Harego, że nie jestem potworem. W skutek czego dał Mi się pogłaskać. We wtorek skończyłam "Czekając na anioły". Cudowna książka, pokazująca, że warto doceniać to, co mamy. W środę wieczorem zaczęłam czytać : "Czy mnie pokochasz" również Casy Glass. Jeśli chcecie przeczytać recenzje, to odsyłam na bloga Celtic 1002. W czwartek po południu wybrałyśmy się z Mamą na chór, udało Mi się, namówić Kinie, żeby zjawiła się i Ona. Dyrygentka przekazała Nam, że będziemy brali udział w widowisku muzycznym, które odbędzie się w październiku. A także, że będziemy brali udział w koncercie, na którym wykonamy kilka utworków, z własnego repertuaru. Także było pracowicie. W czwartek po chórze, również spędziłyśmy z Kinią troszkę czasu razem. Wczoraj, miałam dosyć ciekawy dzień szkolny. W tym roku, mam podręczniki w PDFie, więc Moje Panie wspomagające stwierdziły, że nie muszę nosić czarno-druków. Nie podziałało! Zważając na to, że jeszcze nie ma PDFów, wzięłam czarno=druki. I było komicznie, bo Pani kilka razy Mi powtarzała, że mam Ich nie nosić. Przy czym robiła to w tak komiczny sposób, że jeszcze bardziej chciało Mi się je nosić. Na niemieckim, było powtórzenie. Pani zadawała pytania i musieliśmy odpowiadać. Miałam to wszystko wydrukowane w brajlu, więc kiedy zerkałam na odpowiedź na pytanie, które zadała Pani, patrzyłam też na następne pytanie. Pani Ania, bardzo kulturalnie zabierała Mi kartkę. Też było bardzo pozytywnie. Na matmie zaś robiliśmy zadanie o poziomie melatoniny. Pani czytała Mi wykres : "najmocniejszym snem, śpimy o drugiej w nocy".
– według mnie, najmocniej śpimy, kiedy dzwoni budzik!
Pani wspomagającej chyba się moja teoria spodobała, bo przekazała ją Pani od matmy. Pani Kasia zaś, zgodziła się ze Mną w stu procentach.
Wczoraj wieczorem, wzięłam się za kolejną książkę Casy Glass pt. "Skrzywdzona". Cóż. Książka dosyć ciekawa, chociaż poprzednie Mnie, bardziej zainteresowały. Przepraszam Was, za dosyć chaotyczny wpis, ale dziś średnio myślę. Mimo to, postanowiłam, że coś tu się pojawi. Jeśli Ktoś ma jakieś pytania, to śmiało pytajcie. Pozdrawiam Was i zachęcam do komentowania!

EltenLink