Witajcie! Dawno mnie tu nie było, więc chyba wypadało by ten stan rzeczy zmienić. Jak tam u mnie? A no, jest OK. Spróbuje Wam opisać zeszły tydzień – przed rozjazdem, od 21 do 25 października jak zwykle wpis z opóźnieniem, o przerwie listopadowej, też się pewnie kilka słów kiedyś pojawi.
W poniedziałek, standardowo, zaczęliśmy tydzień od pobudki z Siostrą Janą Marią, wstałam, ogarnęłam się mniej więcej, i poszłam udawać, że jem śniadanie, po czym uciekłam do pokoju, czekać na Izę, swoją drogą, zawsze tak robię, niezależnie od wszystkiego, większość poranka spędzam w pokoju,a wychodzę tylko wtedy, kiedy muszę. Potem wybrałyśmy się z Izą do szkoły. Na pierwszej lekcji mieliśmy godzinę wychowawczą, na której namawiałam pana, do poczytania książki o PRL-u, a chodziło o to, że kiedyś Pan dał mi jakiś podręcznik, żebym miała co czytać na okienku, i było tam o komunizmie itp. A na ostatniej lekcji dał mi za to podręcznik, który był pisany w czasach komunizmu, eh, co za wyczucie! Na godzinie wychowawczej ogólnie zajmowaliśmy się ustalaniem stopni na połowę semestru..
Następną lekcją była historia, na której Pan kulturalnie odebrał mi książkę, nie dając skończyć czytanego zdania, i przełączył moją uwagę na lekcje. YYY. Nie poskutkowało, bo i tak nie byłam zbytnio skupiona, nie wyspałam się!
Następnie mieliśmy religię, fajny przedmiot, nie powiem. W poniedziałki zazwyczaj zagląda do nas diakon Łukasz, a nasz ksiądz Michał siedzi, i obserwuje, śmiesznie było.. A potem nadeszła długa przerwa, na której stwierdziłam, że po dwóch miesiącach mam dosyć szkolnych kanapek, i pożyczyłam od Izy sevendaysa, dobry był, ,bardzo.
Po długiej przerwie wybrałyśmy się na niemiecki. Lubię ten przedmiot nawet, bo nie wymaga zbyt wiele uwagi, można sobie siedzieć, czytać i się udzielać, albo w sumie nie udzielać też, bo i tak nigdy nie można dostać plusa, więc udzielać się nie warto. Przez całą lekcję Pan pytał nas ze słówek, po czym i tak nie wystawił ani jednej oceny, bo stwierdził, że dopowiemy jutro, jak się lepiej nauczymy.
Potem poszliśmy na matmę, straszny przedmiot! Pan generalnie jest dość bardzo wymagający i surowy, a nie którzy próbują z nim dyskutować, przez co, często obrywa cała klasa, ale nie zamierzam wchodzić w szczegóły. A potem, a potem zrobili nam nadzieję! Pani od polskiego jechała na wycieczkę, i stwierdziła, że może nas wziąć, po czym się okazało, że jednak nie ma miejsca, i musimy wrócić na matmę, ale nadprogramową, która jest zastępstwem. Straszne to było! A tak apropos, każde zastępstwo, jakie nam dają, to albo jest niemiecki, albo matma, względnie polski, ale na to narzekać nie mogę, a ostatnio nawet mieliśmy zastępstwo z psychologiem, z czego ja byłam niezmiernie szczęśliwa, niektórzy wiedzą dla czego.
W poniedziałek po szkole w teorii nie miałam żadnych zajęć, a w praktyce, zamieniłam się z Izą na orientację, więc od siedemnastej do dwudziestej byłam wyciągnięta z życia. Ciężko było. Najpierw poszliśmy do pracowni orientacji przestrzennej, w której odkryłam, że w sumie to plany są trudne, a gra w kółko i krzyżyk jeszcze trudniejsza! Nie nie, ja nie grałam, byłam tylko w roli obserwatora patrząc, a raczej słuchając, jak Pani Marta uczy Zuzię gry, hm, chyba podziękuję. W pracowni miałam też okazję zobaczyć domek dla lalek, z windą na korbkę.
🙂 Potem wybraliśmy się w podróż do Jabłonek, trafiłam, nie zginęłam, cud! A potem, od internatu chłopców miałam dojść gdzieś tam, no nieistotne, a doszłam do Szkoły specjalnej, nie pytajcie czemu! Pomyliły mi się strony, i tak wyszło. Po kolejnym powrocie do internatu wybraliśmy się na wieś laski, wyszliśmy bramą południową, przeszliśmy się zimnym, ciemnym strasznym lasem, który i tak poprzednim razem był bardziej straszny, a teraz już bardziej, jak by to rzec, oswojony. Przeszliśmy ośrodek na około, i wróciliśmy bramą północną, więcej informacji nie mam… Wiem tylko, że jest tam kościół, i jakieś sklepy, i bramy, dużo bram.
Po orientacji odmawiałam posłuszeństwa pod każdym względem, a mojej sytuacji nie poprawiało to, że miałam jeszcze matematykę do zrobienia.
Wtorek zaczęliśmy matematyką. Nie nie i jeszcze raz nie, mało że przedmiot straszny, to jeszcze rano! Potem mieliśmy angielski, ulga dla ludu! Zwłaszcza, że nic prawie nie zrobiliśmy, bo Pani szukała kartkówek, czy czegoś w podobnej konwencji, czego i tak nie znalazła.
Następnym przedmiotem była chemia, ciężej, o wiele ciężej, zrobiliśmy temat o promieniowaniu, długie, trudne, koszmarne, i w ogóle… A ja w między czasie zdążyłam odkryć, że nie działa mi klawiatura w braillesensie, no cóż, bywa i tak. A więc na chemii siedziałam, i rozkminiałam, jak zapisywać indeksy na komputerze..
Później, nastąpił polski, bardzo lubiany przez nas przedmiot i Pani…
A potem mieliśmy informatykę, której w rzeczywistości nie mieliśmy, zamiast tego mieliśmy matematykę, bo nic innego by nam nie dali, ale z Panem Maćkiem, miła odmiana, bardzo miła!
A ostatnim szkolnym przedmiotem tego dnia, był niemiecki.. Uzbierałam piątkę ze słówek, co mnie bardzo ucieszyło.
Wtorek jest generalnie trudnym poszkolnie dniem, ale mi to odpowiada. Odpoczęłam, i poszłam na chór, gdzie zaczęliśmy robić jakieś skomplikowane dzieła, a tak poważnie, to przez całą próbę siedzieliśmy nad jednym kanonem, i wygłupialiśmy się z alikwotami, CI co wiedzą, to wiedzą. 🙂
A po chórze, poleciałam na Showdowna, fajnie było! przegrałam, jak zawsze, po czym drugi mecz wygrałam, opłacało się iść!
Środę zaczęliśmy angielskim, na którym siedzieliśmy nad modułami, i czytaliśmy jakieś teksty. Pani doszła też do wniosku, że skoro chcę iść na rozszerzenie, to trzeba zacząć działać w tym kierunku, słusznie, bardzo słusznie!
Potem mieliśmy historię, ciężko, oj ciężko, ale plus był taki, że poprawiłam sprawdzian, i kartkówkę również napisałam dobrze, więc w zasadzie poprawiło mi to humor.
Potem była geografia, na której część pracowała z mapą, a druga część poprawiała kartkówkę. którą mnie udało się zaliczyć za pierwszym podejściem.
A potem, był mój najukochańszy przedmiot poza angielskim.
Filozofia! pani Asia powiedziała mi piękne, "Bądź dobrym dzieckiem, i zanieś mi to do klasy", stwierdziłam, że jeśli mogę, to sobie na nią poczekam, pozwoliła. W klasie Pani zaczęła pytać Izę, a ja jej w tym usilnie przeszkadzałam, zgłaszając się. Pani Asia, jak to Pani Asia, dyplomatycznie mnie ignorowała. Ale potem doczekałam się swojego! Pani zapytała i mnie, i dostałam czwórkę. Na koniec lekcji, Pani Asia doszła także do wniosku, z wielką radością z resztą, że doszedł jej mail ode mnie, co jest czymś nowym, bo zazwyczaj i mnie, i jej pokazuje się, error.
Potem mieliśmy matematykę, na której robiliśmy jakieś trudne, jak zawsze, zadania, nic nowego.
A potem był WOS, co było dość przerażające, bo mieliśmy pierwszy sprawdzian. Pani stwierdziła, że nie pozwala pisać na komputerach, bo jak się tak pisze, to można ściągać, i że mamy iść po maszyny, sprawdzian był trudny, i niesympatyczny, 😀 Pozdrawiam panią Anię, polonistkę. I Panią Gosię, byłą polonistkę, Na pewno były by dumne.. 😛
A potem była matematyka wyrównawcza, kocham ten przedmiot o wiele bardziej, niż podstawę i wszystko co z nią związane. Chodzę, bo powinnam ogarnąć notację, ogólnie notacje już ogarnęłam po większości, ale chodzę dalej i mam zamiar chodzić jeszcze długo, bo lubię.
A potem miałam fortepian, fajna Pani, fajny przedmiot, i fajny instrument. Nauczyłam się akompaniamentu do utworu "Orzeł biały" z powstania warszawskiego, ładny, ale smutny.
A po fortepianie miałam wolne do końca dnia, co było bardzo radosne. Spożytkowałam go na zrobienie lekcji, pogranie na fortepianie, i pójście z Izą na wieczernicę dotyczącą powstania warszawskiego
W czwartek, zaczęliśmy matematyką rozszerzoną, na której robiliśmy podstawę, lubię ten przedmiot, sympatycznie jest.
Potem był polski, na którym mówiliśmy o plejadzie poetów starożytnych, fajny temat, choć dość trudny.
A potem klasa miała dwa WF-y a czemu klasa, a nie ja? BO ja się zwolniłam, i pan ze smutkiem stwierdził, że nie chcę akceptować zwolnienia, bo nie lubi, jak uczniowie się zwalniają, ale jeśli napisał je wychowawca, to niestety powinien, więc zaakceptował, i miałam okienka Jedno spędziłam na nauce biologii do sprawdzianu, a na drugim poszłam męczyć P.Asię psycholog, podziwiam za cierpliwość!
Potem były angielskie, na których robiliśmy moduły, kocham ten przedmiot, mówiłam to już? pewnie tak.
A potem była biologia, na której był trudny sprawdzian, jak zawsze, a w sumie poprawa sprawdzianu, poszło mi w miare, też jak zawsze. 😉
W czwartek po szkole, zawsze mam fortepian, co jest o tyle straszne, że mam pięć minut na ubranie się, i przejście do A300, ten kto wie gdzie to jest, to dobrze, a ten kto nie wie, można się dowiedzieć. No w każdym razie, raczej nie zdarza mi się nie spóźniać, na fortepianie robiłam sobie akompaniament do Orła białego, polubiłam to już i ogarnęłam w sporej części.
W piątek zaś, zaczęliśmy religią, na której, jak zwykle miały miejsce ciekawe dyskusje…
Następnie mieliśmy fizykę, a właściwie dwie. Jedną sami, a drugą z pierwszą B, zastępstwo za angielski.
Na pierwszej pisaliśmy trudną kartkówkę, i robiliśmy temat, a na drugiej oglądaliśmy bardzo ciekawy film, o katastrofie, a właściwie o spuszczeniu bomb na Hiroszimę i Nagasaki.
Potem zaś mieliśmy rozszerzoną matmę, na której robiliśmy podstawę, i uczyliśmy się EDB, za zgodą Pani, oczywiście..
Następnie mieliśmy polski,..
Ostatnią lekcją zaś było EDB, na którym był sprawdzian, z którego dostałam piątkę, i piątkę z aktywności, i w ogóle mam piątkę na pierwszy trymestr. <3 A poza tym, Pani stwierdziła, że mamy pić dużo wody, a co więcej, nawet sama nam tą wodę na lekcję przyniosła. 🙂 Pozdrawiam i lubię. <3
A po szkole, doszłyśmy z Agatą do mądrego wniosku, że pójdziemy sobie na huśtawki dla pierwszej i drugiej grupy. Było bardzo sympatycznie. A wieczorem, gdy Iza wróciła z orientacji, wybrałyśmy się na wolontariat, do młodszej grupy specjalnej, gdzie również było sympatycznie, choć pracowicie. 🙂
Pozdrawiam Was, i zachęcam do czytania i komentowania. Ps. standardowo, dajcie znać kto dotrwał. 🙂
Plany są trudne! Czyli o zeszłym tygodniu słów kilka. :-)
Witajcie! Dawno mnie tu nie było, więc chyba wypadało by ten stan rzeczy zmienić. Jak tam u mnie? A no, jest OK. Spróbuje Wam opisać zeszły tydzień – przed rozjazdem, od 21 do 25 października jak zwykle wpis z opóźnieniem, o przerwie listopadowej, też się pewnie kilka słów kiedyś pojawi.
W poniedziałek, standardowo, zaczęliśmy tydzień od pobudki z Siostrą Janą Marią, wstałam, ogarnęłam się mniej więcej, i poszłam udawać, że jem śniadanie, po czym uciekłam do pokoju, czekać na Izę, swoją drogą, zawsze tak robię, niezależnie od wszystkiego, większość poranka spędzam w pokoju,a wychodzę tylko wtedy, kiedy muszę. Potem wybrałyśmy się z Izą do szkoły. Na pierwszej lekcji mieliśmy godzinę wychowawczą, na której namawiałam pana, do poczytania książki o PRL-u, a chodziło o to, że kiedyś Pan dał mi jakiś podręcznik, żebym miała co czytać na okienku, i było tam o komunizmie itp. A na ostatniej lekcji dał mi za to podręcznik, który był pisany w czasach komunizmu, eh, co za wyczucie! Na godzinie wychowawczej ogólnie zajmowaliśmy się ustalaniem stopni na połowę semestru..
Następną lekcją była historia, na której Pan kulturalnie odebrał mi książkę, nie dając skończyć czytanego zdania, i przełączył moją uwagę na lekcje. YYY. Nie poskutkowało, bo i tak nie byłam zbytnio skupiona, nie wyspałam się!
Następnie mieliśmy religię, fajny przedmiot, nie powiem. W poniedziałki zazwyczaj zagląda do nas diakon Łukasz, a nasz ksiądz Michał siedzi, i obserwuje, śmiesznie było.. A potem nadeszła długa przerwa, na której stwierdziłam, że po dwóch miesiącach mam dosyć szkolnych kanapek, i pożyczyłam od Izy sevendaysa, dobry był, ,bardzo.
Po długiej przerwie wybrałyśmy się na niemiecki. Lubię ten przedmiot nawet, bo nie wymaga zbyt wiele uwagi, można sobie siedzieć, czytać i się udzielać, albo w sumie nie udzielać też, bo i tak nigdy nie można dostać plusa, więc udzielać się nie warto. Przez całą lekcję Pan pytał nas ze słówek, po czym i tak nie wystawił ani jednej oceny, bo stwierdził, że dopowiemy jutro, jak się lepiej nauczymy.
71 odpowiedzi na “Plany są trudne! Czyli o zeszłym tygodniu słów kilka. :-)”
Ja
Co to jest wieczernica?
Fajnie. Wieczernica, hm, nie znam konkretnej definicji, ale ogólnie wieczór poświęcony czemuś.
Także dotrwałam. Standardowo. 🙂 Pozwolę sobie uzupełnić komentarz poprzedni. Wieczernica to wieczorna akademia poświęcona kultywowaniu rocznicy ważnego wydarzenia.
Pragnę nadmienić, że jak mieli jechać na tę wycieczkę do sanktuarium, która im się nie udała, to pan wychowawca przyszedł na matematykę i pytał się, która z nas chce pojechać. I ja nie chciałam, na co pan od matmy stwierdził, że ja wierzę w liczby, a nie w Boga. To mi dowalił!
@lwica, dlaczego, dlaczego, nie wspomniałaś, że na te dwa fortepiany odcholowywałam cię ja, we własnej osobie?
I w ogóle pomyliło ci się, bo w piątek, 25 października, nie miałyśmy drugiej fizyki z klasą pierwszą B, tylko to było tydzień wcześniej. Zamiast angielskiego miałyśmy zastępstwo z p. Asią, na którym ja spałam.
No ciekawie tam u Waaaas. 🙂
Dotrwałam. Hah, i wiem, gdzie jest A300. 😀
A tak poważnie… Ciekawie tam, oj ciekawie. 😀
@Moonlight, ło bozicku! Należy o tym wspomnieć! I o Tobie, i o zastępstwie, i w ogóle.
I a dotrwałam i przeczytałam z ciekawością, i też wiem gdzie jest A300, choć za moich czasów dopiero to powstawało, ale byłam tam jako absolwentka, jakieś prace z wikliny oglądałam.
A co to jest ten ETP?
Czy jakoś tak?
Fajnie, że wiesz. EDB, to edukacja dla bezpieczeńśtwa..
O matko, to za moich czasów takiego czegoś nie było.
A czego Was na tej edukacji uczą? Jeśli wolno spytać?
Samoobrony? Przepisów ruchu drogowego, czy jeszcze czegoś innego?
Przepisów, pierwszej pomocy, i reakcji na zagrożenia.
Ja też dotrwałam. Narzekarz, że nigdy nie komentuje, więc postanowiłam to zmienić. 🙂 Cieszeę się, że tak fajnie się odnalazłaś w tej ciężkiej rzeczywistości. 😉
@Klaudia, bardzo bardzo mnie to cieszy! 🙂 I że przeczytałaś, i że skomentowałaś.
suuper jak ja wam zazdroszcze jaka szkoda że ja już do szkoły nie chodze dotrwałam
fajnie, że dotrwałaś.
Również dotrwałam. Dawnym odpowiednikiem EDB było tak zwane przysposobienie obronne, mój rocznik jako ostatni uczył się tego przedmiotu pod tą nazwą.
ja dotrwałam bardzo fajny wpis
Tak, i nawet ja, męczący wszystkich uczniów. 😀
Błagam mniej długich wpisów….. Ale jeszcze żyje
Więcej! Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali.
W A300 bywałam często, a wpis przeczytałam z zaciekawieniem. Pozdrawiam gorąco z Rabki. <3
OOOO! Dziękuję Kochana. Ciesze się, że czytasz. Pozdrów Rabkę ode mnie!
A z kim masz niemiecki i fortepian i orientację? Bo matmę to sę domyślam,że z panem Grzegożem Mieżejewskim i angielski z panią Moniką. A te dwie panie o kturych muwiłaś to pani Asia Marasek i pani Małgosia Karwowska? Napewno wiem, że muwiłaś o panu Marku Kunickim i o pani Ani Sienkowskiej. Czy jeszcze jest ktoś nowy?
Z tymi kartkówkami to typowa pani Monika. Też miałam kiedyś pianino od razu po szkole. Z kim masz orientacje?
@Madzia. Z nowym panem Julianem.
@Paulina, nie znam żadnej pani Małgosi K, aczkolwiek blog jest publiczny, więc polecam nie używać nazwisk.
Ale co masz z tym nowym panem, orientację, czy niemiecki? A fortepian z kim masz?
@paulinabuczynska98, to ja odpowiem, bo mogę, bo to mnie też dotyczy. Z nowym panem Julianem mamy orientację. A niemiecki z panem Sławkiem.
A fortepian mam z nową Panią Jadwigą.
Aha spoko.
Nam kiedyś pani Ewa kazała wszystkim przynieść wodę na lekcję. A cała klasa przyniosła colę. 😀
@Wojtas pamiętasz?
O nieeee.
jak dobrze, że szkołę mam już daaawno za sobą! uczyć się to lubiłem, ale wszelkie egzaminy odstraszały mnie od nauki skutecznie. i tyyyle lekcji!!! kiedy w ogóle macie czas na odpoczynek?
I ja także dotrwałem do końca. A więc tak:
Jeśli masz ochotę dowiedzieć się więcej o PRL to możesz pooglądać sobie np. „Polską Kronikę Filmową” (na Youtubie jest tego trochę) i „dziennik telewizyjny” (nudniejszy, ale pouczający). Jest to perspektywa ze strony oficjalnej propagandy, ale jednocześnie dzisiaj ciekawy materiał źródłowy. Absurdy PRL nieźle pokazuje np. książka pt. „Absurdy PRL-U Antologia”, a w komediowej formie filmy Stanisława Barei jak np. „Alternatywy 4”, albo „Miś”, natomiast perspektywę ludzi władzy – np. książka Teresy Torańskiej „Oni”.
Z tego co pamiętam mieszkasz w Radomiu, więc może Cię też zainteresować praca „Rewolta radomska – czerwiec 76” dotycząca tych wydarzeń (wszystkie te książki, jak i sporo innych związanych z tematem, dostępne są w serwisie dzdn).
Ja trochę interesuję się tym okresem, więc jak znajdę coś ciekawego, to mogę Ci podrzucić.
A co do A300 to też wiem, gdzie to jest. Jakby Ci się nudziło, to mam zadanie domowe (a raczej szkolne) dla Ciebie. Spróbuj się mianowicie dowiedzieć skąd wzięła się ta nazwa i czy budynek ten ma jakiegoś patrona. Mnie to zastanawiało i fascynowało zarazem, że o „rzut beretem” jest Dom Św. Teresy, Św. Maksymiliana, trochę dalej Św. Franciszka, Św. Stanisława i wielu innych świętych, a tu nagle obiekt A300 – co bardziej się kojarzyło ze specjalną jednostką wojskową, albo supertajnym ośrodkiem badań nad nową bronią (względnie ośrodkiem kryptologicznym), niż szkołą katolicką.
@lwica, to co, kombinujemy coś na EDB?
Wiadoma sprawa!
A co zamierzacie kombinować? Tylko wam pozazdrościć, ja takiej fajnej klasy w liceum nie miałam. Za to w policealnej mam fajną.
Się zobaczy. 🙂
Ja też miałam na zastępstwie niemiecki, a przed maturą matmę.
Szybkie chodzenie do A300 też miałam, bo w 2T w środy miałam 8 lekcji i organy o 16 i bez spóźnień rzadko się udawało przyjść.
OOO. 🙂
Już mi lepiej.
No co za zły pan i zabiera ci książkę o komunizmie. Nawet ja bym tak nie zrobiła!
No widzisz, bo ty jesteś dobry …. Ktoś.
A pan jest taki… ekhem, ekhem, kto wie, ten wie.
Pewnie! Taki B….
Nie, taki ż…
Coooo, o niee!
No tak. Prawda jest okrutna 😛
tak i święta w dodatku.
A to w Laskah można nie jeść śniadania? Zza moich czasuw tego nie było.
Xdddddd. Nie, nie można.
To znaczy w teorii nie można, choć jednak zwykle coś zjeść trzeba.
Z dużym naciskiem na „TRZEBA” 😛
Tak, tak.
Bo takie małe Izu mnie pilnuje. 🙂
Taki mały, wredny…
Tak właśnie. <3
Dwa wpisy pod rząd, gdzie w tytule jest wykrzyknik. Czy powinnam zacząć się martwić?
Hm. A to raczej by było takie niemieckawe bardziej. 😀
I kółko i kryżyk nie jest trudne. Ja nie wiem co brałam jk to pisałam 😀
„…a chodziło o to, że kiedyś Pan dał mi jakiś podręcznik, żebym miała co czytać na okienku, i było tam o komunizmie itp. A na ostatniej lekcji dał mi za to podręcznik, który był pisany w czasach komunizmu, eh, co za wyczucie!”
A mi o moim nie dał 😒
„…a nie którzy próbują z nim dyskutować, przez co, często obrywa cała klasa,”
O i nawet się nie chce przyznać. Co za…
„…wyszliśmy bramą południową, przeszliśmy się zimnym, ciemnym strasznym lasem…”
W którym B… Dopowiedz sobie sama 😛
„…Później, nastąpił polski, bardzo lubiany przez nas przedmiot i Pani?”
Mów za siebie 😛
1. O twoim Pan aż tak nie wie, o moim wtedy też nie wiedział, więc to czysty przypadek.
2. Ja już jestem w klubie filozoficzno-dyskusjnym, więc to nie ja, i prosze się odczepczyć.
3. Włąśnie dla tego ten las był taki zimny i straszny i w ogóle apf.
4. DObrze dobrze, ale przedmiot rzeczywiście jest elegancki obietktynwnie. 😀
1. I to jest smutne, bardzo.
2. Nie odczepczę się.
3. xd
4. Nie, nie potwierdzam, zgłaszam sprzeciw!
Apfff.
A mi tam się te plany podobały.
xd taa, ja wierzę w liczby i w coś/kogoś jeszcze 😛
A no to to to pewnie.
No A300 to od internatu dziewcząt daleko jest. Jabłonki też.
To prawda, my mamy wszędzie daleko. 🙁
Dotrwałem i ja. Tak sobie czytam, przeglądam, paczam i chyba… naprawdę nie tęsknię za szkołą! 😀 No, może za fortepianem. To są fajne lekcje. Ale jeśli musiałbym przez matmę przechodzić raz jeszcze, mówię stanowcze nie!