Kategorie
Codzienność.

Spacer w deszczu! I weekend bez internetu. Czyli co tam ostatnio u mnie?

Witajcie, moi, kochani czytelnicy. Jak wiecie ostatnio działo się sporo. Ale czy po konkursie i występach przestało się dziać? A skąd! W środę, poza finałem konkursu miałam jeszcze muzyczną. Poleciałam do muzycznej i co? I okazało się, że jest sprawdzian z audycji muzycznych. A co najśmieszniejsze, ja o nim nie wiedziałam! Suuper. Ale na szczęście wcześniej mnie nie było. Więc Pani pozwoliła napisać mi go w przyszłym tygodniu. Po szkole muzycznej, przyszła do mnie przyjaciółka. We dwie miałyśmy iść do teatru. Moja mama gra w teatrze amatorskim, i miałyśmy iść, aby zobaczyć spektakl w wykonaniu owego teatru. Ale czy z nami dwoma może być normalnie? A skąd! Zaczęło się tak, że przewracałyśmy szafę do góry nogami żeby znaleźć parasolkę! Której później i tak zapomniałyśmy wziąć z domu. 😀 No więc wychodzimy sobie na autobus, święcie przekonane, że zdążymy. Przed blokiem przypomniałyśmy sobie, że nie mamy parasolki! Ale stwierdziłyśmy, że mamy kaptury. Także się nie wracałyśmy. Poszłyśmy na przystanek. I uciekł nam autobus! Więc bez większego zastanowienia stwierdziłyśmy, że pójdziemy tam piechotką. Od tego przystanku, do amfiteatru jest spory kawałek drogi. Ale doszłyśmy w dwadzieścia minut! I na spektakl spóźniłyśmy się tylko o cztery minutki. W drodze było prześmiesznie. Padał ogromny deszcz. Ja byłam ubrana w krótką sukienkę i lakierki. Przyjaciółka namówiła mnie do tego, żeby wziąć bluzę, bo tak to, to nie wiem co by ze mną było. Nie zaziębiłam się! Chwała bogu! W czwartek był dosyć normalny i pracowity szkolny dzień. W piątek najciekawszą sytuacją było to, że zepsułam sobie internet! :D. A konkretnie to zmieniłam sobie jakoś zabezpieczenia. Nie wiem jak! Ja tylko słuchałam muzyki i jak to mówi brat Kini. Się wysypało. 😛 Totalnie bez mojego udziału. :)Chociaż nie wiem, czy przy próbie naprawy czegoś nie wysypałam. Wczoraj miałam przecudowny dzień! Rano poszłyśmy z mamą i jej koleżanką, która też była z dziećmi do restauracji. Oczywiście ja nic nie jadłam. CI co mnie znają, to wiedzą, że namówić mnie do jedzenia jest dosyć ciężko. A przynajmniej od pewnego czasu. 🙂 Zwłaszcza po śniadaniu! Ale potem i tak poszliśmy na lody, więc coś zjadłam. 😀 Po sympatycznym wypadzie do restauracji poszłam do przyjaciółki! Czyli oczywiście Kinguni, która jest Myszką! Te przygody w deszczu to też z nią! 🙂 A więc poszłam sobie do niej. I poznałam jej brata I jej kuzyna. Mieliśmy przyjemność wygłupiać się we czwórkę przez pewien czas. Poznałam również Kini mamuśkę. A najbardziej zadowolona jestem z poznania jej piesków. Jeden to Hary. Puchaty pekińczyk z płaskim pyszczkiem i ogromniastymi puchatymi uszami! Jak go zobaczyłamm, to się zakochałam! Podobno szczeka na wszystkich, i nie lubi obcych. Hmmm. Dziwne. 😀 Mnie chyba polubił, bo od razu zaczął mnie lizać. Drugim pieskiem jest Fiona. Szorstka dosyć wysoka suńka. Też była dla mnie bardzo sympatyczna. We dwie wyszłyśmy z psami i z chłopakami. Potem zostawiłyśmy towarzystwo i poszłyśmy do galerii. Oczywiście piechotką. Także kolejne wspólne pół godzinki pieszej drogi zaliczone. 🙂 W galerii poszłyśmy do KFC. Zjadłyśmy i znowu poszłyśmy się przejść. 🙂 Potem mama zawiozła mnie do babci. I nic szczególnego się nie działo. Dzisiaj skończyłam czytać biografie „Jak wytrzymać z Joanną Chmielewską”. Biografia jest napisana przez Martę Węgiel. Serdecznie polecam! Po południu przyszed do nas wujek. I naprawił mi internet! Pozdrawiam go bardzo serdecznie, z nadzieją, że kiedyś tu zajrzy. Pozdrawiam! I zachęcam do czytania tych moich bazgrołów!

Witajcie, moi, kochani czytelnicy. Jak wiecie ostatnio działo się sporo. Ale czy po konkursie i występach przestało się dziać? A skąd! W środę, poza finałem konkursu miałam jeszcze muzyczną. Poleciałam do muzycznej i co? I okazało się, że jest sprawdzian z audycji muzycznych. A co najśmieszniejsze, ja o nim nie wiedziałam! Suuper. Ale na szczęście wcześniej mnie nie było. Więc Pani pozwoliła napisać mi go w przyszłym tygodniu. Po szkole muzycznej, przyszła do mnie przyjaciółka. We dwie miałyśmy iść do teatru. Moja mama gra w teatrze amatorskim, i miałyśmy iść, aby zobaczyć spektakl w wykonaniu owego teatru. Ale czy z nami dwoma może być normalnie? A skąd! Zaczęło się tak, że przewracałyśmy szafę do góry nogami żeby znaleźć parasolkę! Której później i tak zapomniałyśmy wziąć z domu. 😀 No więc wychodzimy sobie na autobus, święcie przekonane, że zdążymy. Przed blokiem przypomniałyśmy sobie, że nie mamy parasolki! Ale stwierdziłyśmy, że mamy kaptury. Także się nie wracałyśmy. Poszłyśmy na przystanek. I uciekł nam autobus! Więc bez większego zastanowienia stwierdziłyśmy, że pójdziemy tam piechotką. Od tego przystanku, do amfiteatru jest spory kawałek drogi. Ale doszłyśmy w dwadzieścia minut! I na spektakl spóźniłyśmy się tylko o cztery minutki. W drodze było prześmiesznie. Padał ogromny deszcz. Ja byłam ubrana w krótką sukienkę i lakierki. Przyjaciółka namówiła mnie do tego, żeby wziąć bluzę, bo tak to, to nie wiem co by ze mną było. Nie zaziębiłam się! Chwała bogu! W czwartek był dosyć normalny i pracowity szkolny dzień. W piątek najciekawszą sytuacją było to, że zepsułam sobie internet! :D. A konkretnie to zmieniłam sobie jakoś zabezpieczenia. Nie wiem jak! Ja tylko słuchałam muzyki i jak to mówi brat Kini. Się wysypało. 😛 Totalnie bez mojego udziału. :)Chociaż nie wiem, czy przy próbie naprawy czegoś nie wysypałam. Wczoraj miałam przecudowny dzień! Rano poszłyśmy z mamą i jej koleżanką, która też była z dziećmi do restauracji. Oczywiście ja nic nie jadłam. CI co mnie znają, to wiedzą, że namówić mnie do jedzenia jest dosyć ciężko. A przynajmniej od pewnego czasu. 🙂 Zwłaszcza po śniadaniu! Ale potem i tak poszliśmy na lody, więc coś zjadłam. 😀 Po sympatycznym wypadzie do restauracji poszłam do przyjaciółki! Czyli oczywiście Kinguni, która jest Myszką! Te przygody w deszczu to też z nią! 🙂 A więc poszłam sobie do niej. I poznałam jej brata I jej kuzyna. Mieliśmy przyjemność wygłupiać się we czwórkę przez pewien czas. Poznałam również Kini mamuśkę. A najbardziej zadowolona jestem z poznania jej piesków. Jeden to Hary. Puchaty pekińczyk z płaskim pyszczkiem i ogromniastymi puchatymi uszami! Jak go zobaczyłamm, to się zakochałam! Podobno szczeka na wszystkich, i nie lubi obcych. Hmmm. Dziwne. 😀 Mnie chyba polubił, bo od razu zaczął mnie lizać. Drugim pieskiem jest Fiona. Szorstka dosyć wysoka suńka. Też była dla mnie bardzo sympatyczna. We dwie wyszłyśmy z psami i z chłopakami. Potem zostawiłyśmy towarzystwo i poszłyśmy do galerii. Oczywiście piechotką. Także kolejne wspólne pół godzinki pieszej drogi zaliczone. 🙂 W galerii poszłyśmy do KFC. Zjadłyśmy i znowu poszłyśmy się przejść. 🙂 Potem mama zawiozła mnie do babci. I nic szczególnego się nie działo. Dzisiaj skończyłam czytać biografie "Jak wytrzymać z Joanną Chmielewską". Biografia jest napisana przez Martę Węgiel. Serdecznie polecam! Po południu przyszed do nas wujek. I naprawił mi internet! Pozdrawiam go bardzo serdecznie, z nadzieją, że kiedyś tu zajrzy. Pozdrawiam! I zachęcam do czytania tych moich bazgrołów!

26 odpowiedzi na “Spacer w deszczu! I weekend bez internetu. Czyli co tam ostatnio u mnie?”

Nie no, Internet to raczej mi się nie psół, ale komputer i owszem. Cozywiście nigdy nie z mojej winy. 😀

a ja raz sobie tak pomieszałem w kompie że logował się na dziwne konto którego,,,,,,,,, nie było!

i trzeba było przełączać usera, wpisywać login i hasło i zatwierdzić 2 okienka. A to na starym compaqu było. Dzisiaj ten sam komp albo samoistnie usuwa pliki z pendriva albo się sam wyłącza

a to co innego. Ale tak jak mówię to komputer po którym można spodziewać się wszystkiego. Nawet skróty tworzy i najlepsze, nvda nie da zainstalować!

Na razie z mym netem, wszystko jest OK. Chociaż przyznam szczerze, żę dzisiaj mi pokazuje brak dostępu, a jak widać internet jest. 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink