Kategorie
cowery i zapowiedzi

„całą noc padał śnieg”. :)

Wesołych świąt! 🙂 Realizacja i akompaniament mój Pan od emisji. 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=AkNuVYzjxA4

Kategorie
Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

Widzę ciemność! Czyli o badaniach i innych przygodach. :)

Dzień dobry!
Tak dawno nie pisałam, YYY, nie tworzyłam żadnego wpisu na bloga, że już chyba zapomniałam jak się to robi. 😀
Ciągle mam postanowienie, żeby wrócić do pisania, ale odkąd zaczęłam pisać coś na kształt pamiętnika, piszę wszystko w nieco bardziej prywatnej formie, przez co nie nadaję się to do opublikowania totalnie nigdzie. Po pierwsze, bo to nie jest ciekawe, a po drugie, bo zazwyczaj nie są to zbyt długie wpisy.
Ale że ostatnio przeżyłam coś ciekawego, to uznałam, że to może być dobra okazja do tego, by spróbować powrócić do regularnego blogowania.
Byłam mianowicie na badaniach prowadzonych przez Instytut Biologii doświadczalnej, które dotyczyły głównie tego jak działa mózg osoby niewidomej, podczas czytania.
W poniedziałek na 16, miałyśmy się z rodzicielką zjawić w instytucie, i, o dziwo, nie spóźniłyśmy się, a kto zna choć trochę rodzicielkę ten wie, że dla niej to na prawdę jest wyczyn! 😉
Najpierw Pani zmierzyła mi temperaturę, za pierwszym razem 36,7, za drugim, 36,8, aż się zaczęłam na głos zastanawiać, czy za każdym razem będzie się zwiększało o jeden, ale uznałam, że nawet jeśli miałabym to sprawdzać, to już po badaniu, bo dyskwalifikacja nie była mile widziana. 😀
Potem była ankieta, która, jak to zwykle bywa była dość śmieszna, a że ja mam szczególny talent do nie ogarniania pytań, i rozumienia czegoś innego niż ktoś mówi, to było całkiem zabawnie, oczywiście też dla tego, że wypełniałam ją z rodzicielką, bo pani była z rodu tych troszkę poważniejszych, ale jak się później okazało nie tych bardzo poważnych. 😉 Potem pani chciała zacząć opowiadać mi czym jest rezonans, ale gdy dowiedziała się, że już miałam, zaoszczędziłyśmy kilka cennych sekund. 😀 Btw, Ci którzy śledzą tego bloga od dawna wiedzą, że mój poprzedni rezonans wspominam bardzo dobrze,. Dzięki temu nie stresowałam się samym rezonansem, a badaniami, bo co będzie jak się pomylę itd, moje perfekcjonistyczne zapędy przypominają sobie o mnie najczęściej we właśnie takich sytuacjach. 😀
Po ankiecie przyszedł czas na pozbycie się łańcuszka i bransoletek, z nimi akurat nie było żadnego problemu, pozbywam się ich z siebie co dziennie na dobranoc, ewentualnie gdy myję włosy, albo wykonuję jakieś inne czynności, np. zabawa z Lilką, podczas których mogą one ucierpieć, ale z łańcuszkiem nie było już tak łatwo, bo przez ponad rok nie zdejmowałam go ani razu, a że skleroza jest moją bardzo bliską przyjaciółką, po badaniach przypominałam sobie o łańcuszku w takich momentach, w których nie było szansy, bym go założyła, także wrócił do mnie dwa dni później, ale jest, i nawet nadal żyje. 😀
Teraz trochę o samych badaniach :
W pierwszej części leżałam na łóżku, w słuchawkach z linijką przypiętą do nóg, tak tak, ja wiem że to dziwnie brzmi, i zakładam, że równie dziwnie wygląda 😀
Najpierw było ćwiczenie polegające na tym, że raz słyszałam w słuchawkach jakieś słowa, potem miałam jakieś czytać na linijce, i nie musiałam udzielać żadnych odpowiedzi, a skaner buczał, i intensywnie szukał mózgu, musicie przyznać, że nie miał łatwego zadania. 😉
A, zapomniałam Wam powiedzieć, że poza linijką i słuchawkami w lewej ręce miałam poda, za pomocą którego musiałam udzielać odpowiedzi, kciukiem twierdzącej, wskazującym przeczącej.
Potem było zadanie, w którym musiałam nacisnąć kciukiem przycisk, albo gdy usłyszę szum w słuchawkach, albo gdy zobaczę sześciopunkt na linijce, można było się zgubić, bo co innego się słyszało, co innego czytało, a jedno jak i drugie bardzo szybko znikało, aż zaczęłam się zastanawiać, czy ja w ogóle nie zaczynam robić wszystkiego na odwrót. 😀
Potem było jeszcze kilka zadań z samym czytaniem i słuchaniem, jakieś, w którym trzeba było dać znak, gdy na linijce i w słuchawkach była ta sama litera, zaznaczanie czy wyrazy się rymują czy nie, niestety ze słuchu, znaczy, to nie problem, ale faktem jest, że wolę czytać niż słuchać, i pewnie mniej usypiające by to zadanie było, gdybym te rymujące się lub nie wyrazy musiała sobie sama przeczytać, a nie było ich dla tego, że były różnej długości, a linijka była tylko pięcioznakowa.
Możecie stwierdzić, że te testy są mega proste, a no nie są trudne, znaczy te części ze skanowaniem nie są, bo miały być możliwe do wykonania dla dzieci od pierwszej klasy wzwyż.
Po zadaniach, przed przerwą i drugą częścią, miałam czas na chwilę spokoju, a propos, z opowieści koleżanki @Moonlight22 wywnioskowałam, że nie będzie w ogóle czasu na leżenie, bo cały czas trzeba będzie działać, i trochę mnie to zmartwiło. 😀 Bo zdecydowanie bardziej potrzebowałam odpoczynku niż jakichś skomplikowanych zadań. No więc, miałam czas na chwilę poleżenia i posłuchania muzyki, oczywiście w skanerze, ale że muzyka go zagłuszyła, to nie szczególnie mi przeszkadzał.
Potem po małej przerwie była druga część, w której właściwie było tylko jedno zadanie, były literki w odbiciu i normalne n, t, k i chyba jeszcze jakaś, i trzeba było zaznaczyć kiedy wyświetlają się dwie te same litery, mogły być odbite, mogły być nie, a że sama na początku miałam problem z ogarnięciem tego zadania, to powiem Wam obrazowo, musiało być na linijce np. 2n czyli mogło być n odbite i zwykłe, dwa odbite, i dwa normalne, i w każdym z tych przypadków należało zaznaczyć że tak, są to dwie takie same literki, a że miałam już trochę przemęczony mózg, to kombinowałam na początku o co chodzi, ale ogarnęłam.
Potem był czas na wersję papierową i kilka pytań, najtrudniejsze były te o dominującą rękę, której używasz do czegoś tam, a do tamtego itd, ludzie, ja tego nie wiem! 😀
Chyba jedyne pytanie z tego zestawu, na które byłam w stanie odpowiedzieć bez analizy, dotyczyło jedzenia łyżką zupy. 😀
W prawie wszystkich pozostałych zaznaczyłam, że obojętne.
Potem były jakieś ćwiczenia, typu musiałam czytać zdanie i mówić czy jest prawdziwe czy fałszywe, musiałam w minutę przeczytać całą stronę jakichś dziwnych zlepków liter, udających wyrazy, i tak, zdążyłam! Został mi tylko jeden wyraz z którym się nie wyrobiłam.
Musiałam liczyć ile liter l jest w tabelce w danej linii, podawać definicję słów itd, skojarzyło mi się to trochę z takim rozbudowanym testem psychologicznym, w sensie z takim, jak robi się np. by uzyskać ożeczenie, miałam coś takiego przed liceum, gdzie jedna z Pań zapytała się z przerażeniem mojej rodzicielki, "A jak jej coś przeczytam, to ona mnie zrozumie"? Myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok, swoją drogą ostatnio jakoś częściej niż zwykle mówią o mnie per ona, i zadają ludziom, którzy są ze mną różniste pytania. Różnica tylko taka, że tu nie pytali mnie co jest po kwietniu. 😀
Na koniec dostałam kulki magnetyczne, Pani stwierdziła, że mózg jest, (uffff, a już myślałam, że znajdzie tylko wieelką pustkę :D))wynagrodzenie pieniężne, czy jak tam to określić, i wybrałyśmy się z rodzicielką do hotelu, gdzie czekało nas duużo niespodzianek.
najpierw płatny parking, 45 Zł za dobę, NO oK, wszystko dobrze, ale gdzie jest wejście, jak tu wjechać, rodzicielka kombinowała, dzwoniła do hotelu itd, a w końcu i tak skończyło się na tym, że stanęłyśmy gdziekolwiek i najpierw poszłyśmy ogarnąć gdzie mamy pokój i zapytać o wszystko, o co było trzeba. 😀 A zestaw pytań był dość długi.
Jakby co Hotel też jest zapewniony z racji udziału w badaniu.
Poszłyśmy do recepcji ogarnąć, jaki mamy pokój, co z parkingiem itd. Kiedy wszystkiego się dowiedziałyśmy, ,poszłyśmy ogarnąć samochód i chciałyśmy wrócić do hotelu.
Trzeba Wam wiedzieć, że były tam dwa hotele, jeden z dopiskiem Budżet, drugi bez, pierwszy człon nazwy w obydwu był taki sam, poszłyśmy do jednego z nich, wjechałyśmy na trzecie piętro, i uwaga! Nie ma takiego pokoju, poszukałyśmy raz, drugi, trzeci, aż poprosiłyśmy o pomoc Pana z dołu, który na początku z ogromną pewnością siebie powiedział, że nie może być tak że nie ma, w końcu jednak ruszył się z miejsca i poszedł z nami, mądrzył się gdzie trzeba iść, i próbował pokazać że jest wyżej w chierarhi niż jacyś goście z Radomia, pff. 😉
Po czym okazało się, że rzeczywiście nie ma, jak można się domyślić z początku tej historii, poszłyśmy nie do tego hotelu co trzeba, ale potem był przygód ciąg dalszy.
Do pokoju nie było klucza, tylko karta, wchodzimy a tam ciemność, aż się zaczęłyśmy śmiać, że to jest pokój dostosowany pod niewidomych, choć nie do końca pode mnie, bo jednak ze światła zdarza mi się korzystać. Okazało się, że światło również działa na kartę. 😀
A razem ze wszystkimi światłami w pokoju, włączył się również telewizor. 😀
Kiedy już ogarnęłyśmy wszystko, co było możliwe do ogarnięcia, stwierdziłam, że idziemy coś zjeść, bo siedzenie od 21 w hotelu jest marnowaniem czasu.
Poszłyśmy na poszukiwania jakichś fast foodów, przyznać trzeba, że trochę nam to zajęło, bo tamte rejony Warszawy nie są nam zbyt dobrze znane.
Wylądowałyśmy w KFC, warto było. 🙂 Choć zdecydowanie wygrywa McDonald, a i 15 stripsuw na nas dwie, obydwie spożywające przeogromne ilości pokarmów, to tak gdzieś o siedem za dużo, także miałyśmy je też na następny dzień. 😀
Potem wróciłyśmy do hotelu, rodzicielka zajęła się sobą, ja czytaniem, obejrzałyśmy wspólny film z ZMD, domu tymczasowego, który uwielbiam, i udałyśmy się na spoczynek do wyjątkowo wygodnych łóżek. 😀
Następnego dnia niestety trzeba było wstać z budzikiem, by zdążyć na hotelowe śniadanie, nam nie był on potrzebny, bo obudziły nas wibracje wydobywające się zewsząd, m.in do rodzicielki postanowił ktoś zadzwonić tak tak, właśnie o ósmej rano, do ukatrupienia! 😀
Śniadanie było pyszne, potem miałyśmy zamiar iść do ZOO i nawet się udało, choć nie obyło się bez zgubienia się w hotelu. 😀
W ZOO zakupiłam sobie brajlowski przewodnik, który zawiera w sobie troszkę ciekawych, a zdecydowanie więcej nieciekawych informacji, przynajmniej do połowy, dalej na razie nie wiem, ale o tym później.
W ZOO moją uwagę przykuła matka, bardzo źle traktująca dzieciaki, najpierw przytrzymała dziewczynkę siłą do zdjęcia, a potem do drugiego dziecka, które na chwilę odeszło, powiedziała dość głośno, "wróć, bo Cię uderzę!", niestety nie jestem na tyle odważną osobą by zareagować, a to może i lepiej, bo znając takie osoby, oberwać się może nie tylko tym, którzy zwracają uwagę, ale potem i dzieciom, a tego nikt by nie chciał.
Zwierzaki prezentowały się tak jak za poprzednim razem, zwyczajnie, i niestety mało które chciały współpracować i wydawać z siebie jakiekolwiek dźwięki, ale samo przebywanie tam jest dla mnie przyjemne, a przy okazji rodzicielka może sobie popatrzeć, choć ogólnie co do takich miejsc mam zdanie mieszane, bo z jednej strony bardzo zależy mi na ochronie zwierząt, i jak nie którzy wiedzą, przez pewien okres nie jadłam mięsa, musiałam do niego wrócić przymusowo, ale gdy skończę szkołę planuję na zawsze je porzucić, z drugiej strony jednak Ogrody Zoologiczne pomagają przetrwać tym najbardziej zagrożonym gatunkom, a zwierzaki wcale nie mają tam takich złych warunków, choć pewnie są przestymulowane.
Potem złapał nas deszcz, i trwał całą drogę powrotną, podczas której czytałam przewodnik.
Brakuje mi w nim informacji konkretnie o zwierzętach, jest ich kilka, ale przeważająca część to informacje o dyrektorach, Żabińskich itd, i tak zgadzam się, że historia jest ważna, ale kupując przewodnik po ZOO miałam nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o gatunkach, poszczególnych mieszkańcach. itd, zobaczymy, może w drugiej połowie, której jeszcze nie zdążyłam przeczytać coś takiego będzie.
A propos przestymulowania, liczyłam się z tym, że badania odchoruję migreną, bo jednak skaner wydaję dużo różnych, mało przyjemnych dźwięków, i nie myliłam się, choć migrena była odwleczona w czasie, bo przyszła do mnie dopiero w czwartek, ale tak silna, jakiej dawno nie miałam, na szczęście solpa dała radę. 🙂
NO, to chyba tyle. 🙂 Nie obiecuję, że uda mi się pisać bardziej regularnie, ale się postaram, bo myślę że szkoda by było, żeby ten blog umarł. 🙂
Pozdrawiam i podziwiam cierpliwych, którzy dotrwali do końca! 🙂

Kategorie
A takie tam. Jest tu wiele

Co chcielibyście tu widzieć? – wpis audio.

Kategorie
nominacje, q

bonus do q&a, czyli moja historia ze zwierzakami.

Obiecany bonus. No, to miłego!
Moja historia ze zwierzakami zaczęła się już gdy byłam dzieckiem.
Bardzo długo męczyłam mamę o zwierzaka.
Ale jako, że często nas nie było w domu, chciałyśmy stworka, który nie musi wychodzić na spacery, w związku z problemami ze snem, mama nie chciała też kotka.
I tak padło na szczurki.
Pierwsza była Sonia nazywana też Pupapkiem, nie pytajcie skąd to się wzięło, nie mam pojęcia. –
Była cudnym zwierzakiem, bardzo miłym, kochanym, oddanym. Reagowała na imię, potrafiła wykonywać różne szczurze sztuczki, była niesamowicie sprytna i przebiegła.
Wiedziała np., że nie wolno jej wchodzić na łóżko, ale i tak to robiła, perfidnie patrząc rodzicielce w oczy i czekając na reakcje.
Sońka została uśpiona z powodu jakiegoś zatoru, najpierw miała zapalenie płuc i jechała na sterydach, a potem, gdy było jej trochę lepiej dostała takiego jakby ataku padaczki, i niestety trzeba było ją uśpić, bo strasznie się męczyła, plus doszedł właśnie ten zator/zawał, bo tak a prawdę nie do końca wiadomo co się tam jeszcze stało.
po niej pod naszą opiekę trafiły dwie albinoski. Tośka i Lucy
Obydwie strasznie dzikowały, i nie było mowy o puszczaniu ich na spacery, bo po prostu chowały się i nie chciały wychodzić.
Tosiula, która była moja miała dodatkowo taką przypadłość, że gryzła wszystkich dorosłych.
Nie wiem, jak zachowywałaby się w stosunku do dzieci, bo nie pozwalałyśmy jej głaskać w klatce, (na rękach nie gryzła nikogo)ale każdego dorosłego, który wsadzał palucha przez pręty, lub chciał nakarmić tę drugą Tośka gryzła.
Kiedyś mamy przyjaciółka z Irlandii chciała pogłaskać dziewczynki i wsadziła palca, wyobraźcie sobie jakie było jej zdziwienie, gdy coś nagle jej się na nim uwiesiło.
nie pytała nas o pozwolenie, bo wiedziała, że Sońka nie gryzła, więc myślała, że te też nie, ale się przeliczyła. ??
Za to Tośka nigdy nie ugryzła mnie, byłam jedyną osobą, która mogła wsadzać palce przez pręty, czy bezproblemowo wkładać Im jedzenie do klatki.
mała reagowała też na komendy wiś i na miejsce, ale również musiałam je wydawać ja.
Wiś polegało na tym, że trzymała się mnie wszystkimi czterema łapkami, i była w takiej jakby pozycji do wspinania i w niej zastygała, wyglądało to całkiem śmiesznie, oczywiście zawsze ją trzymałam itp, żeby nie stała jej się krzywda.
Na miejsce zaś objawiało się tym, że siadała mi na lewym ramieniu przodem do mnie, czyi tak, że miała pyszczek koło mojej twarzy i tak siedziała. Mimo swoich problemów była baaardzo kochana.
Lucy, czyli szczurka mamy była bardziej nieśmiała, kochała przesiadywać w rękawie, i wystawiać tylko pyszczek w celu wyglądania na świat, i właściwie nic więcej nie można o niej powiedzieć.
Tośka żyła półtorej roku i odeszła na nowotwór macicy, co było trochę naszą winą, bo gdyby była wykastrowana, prawdopodobnie by nie zachorowała, jednak nigdy nie kastrowałyśmy dziewczynek, bo nie miały kontaktu z samcami, więc uważałyśmy to za zbędny stres, na szczęście Tośka była jedynym przypadkiem, u którego nowotwór mógł się wziąć z braku kastracji.
Lucy odeszła ze starości mając dwa i pół roku, pod koniec miała też spore problemy oddechowe.
Później trafiły do nas Limonka i papaja.
papaja była szczurzycą rodzicielki.
Limonka, po wielu kombinacjach przekształcona w Monikę, była moja.
Monika wzięła się z tego, że pary razy została Limonią, ktoś napisał też kiedyś o niej Limońka i Monia przy niej została.
Obydwie były cudne, właściwie nie miały żadnych problemów z adaptacją, nie dzikowały, choć Limonka nigdy nie przekonała się do tego, że bycie na rękach na dłuższą metę jest fajne.
monika była chuda, mała, i wiecznie się ruszała.
Choć też zdawała sobie sprawę z tego, że jest moja, bo na komendę daj buziaka reagowała tylko w moim przypadku, i tylko ja mogłam liczyć na bycie polizaną po twarzy, rodzicielkę lizała tylko wtedy, gdy ta miała coś dobrego na palcu, lub krem na twarzy.
Papaja od początku była leniwą kluską, bardziej lubiła mamę i średnio przepadała za wybiegami, bo wolała być na rękach.
Limka odeszła właściwie z nie wiadomo jakiego powodu, miała problemy z równowagą, ale nic jej się nie działo, więc nie wdrożyłyśmy leczenia, bo uważałyśmy, że dopóki się nie męczy to jest dobrze, i tak zostało jej do końca.
Pajka odeszła ze starości, mając prawie trzy lata.
następne dziewczynki, które u nas były to Figa i Fuga.
Dwa dzikuski, ale szybko się oswajające.
Fuga uwielbiała moją mamę, dla tego została jej szczurzynką, kochała człowieka, i zawsze bardzo aktywnie dopominała się o miłość, chodząc np. wysoko po kabinie prysznicowej.
Bo musicie wiedzieć, że jako, że ciuraki są gryzoniami, puszczałyśmy je w łazience, bo tam nie było nic co mogły by pogryźć, ani żadnego zakamarka, w który mogły by się schować tak, aby nie dało się ich wyciągnąć.
A jednocześnie miały tam zapewnione miejsca, w które mogły się chować, gdy się bały, i nikt ich stamtąd nie ruszał.
Figunia pozostała większym dzikuskiem mniej lubiącym człowieka.
Była też bardzo chorowitym szczurkiem zaczęło się od zapalenia ucha, podczas którego miała duże problemy z równowagą, trzeba było podawać jej leki na łyżeczce, bo na strzykawkę sobie nie pozwalała, więc leki mieszało się z jogurtem/gerberkiem, i podawało.
Czasem jadła, czasem nie.
Później przypałętało się drugie zapalenie ucha, a potem miała już nieodwracalne zmiany w mózgu, w pewnym momencie choroby bardzo kochała spać albo u mnie na rękach, albo na poduszce obok mnie.
Niestety, w pewnym momencie, stało się tak, że przez pewien czas nie była brana na ręce, a później zdziczała już na tyle, że nie pozwalała się dotknąć, bo rzucała się na rękę, choć wynikało to też z jej zmian w mózgu, i tego, że prawdopodobnie już nie widziała.
Niestety, doszła jeszcze padaczka, i Figuska musiała zostać uśpiona bo bardzo się męczyła, mając kilka razy dziennie ataki, w których bardzo mocno rzucało nią po klatce.
Figulec został uśpiony we wrześniu, kiedy ja byłam już w Laskach. żył więc dziewięć miesięcy. ??
A wcześniej od Figi, bo w maju odeszła Fuga, mała podczas wybiegu naderwała sobie końcówkę ogonka i właściwie nic by jej nie było, ale mimo wszystko, żeby uniknąć jakiś dalszych powikłań dałyśmy ją na zabieg amputacji tejże końcówki, niestety laleczka nie wybudziła się z narkozy.
Istotkami, które jak na razie, zakończyły naszą szczurzą przygodę były Mimi i Mia.
największe dzikuski w naszej historii, dziewczynki do końca panicznie bały się człowieka, i nie chciały wychodzić na wybiegach z za kosza na bieliznę.
Obydwie były cudowne, ale bardzo wystraszone.
Mimi, zawsze gdy wsadzałam rękę do klatki profilaktycznie mnie gryzła, Mijka pozwalała się brać, choć też łatwo było ją spłoszyć.
Kiedy chciałam unikać gryzienia Mimi, zamiast sięgać po Mię, wkładałam rękę do klatki i czekałam aż dziewczynki same przyjdą. Niestety, Mimi okazała się sprytniejsza, i obeszła mój sposób, więc najpierw potrafiła dwa trzy razy przyjść, by mnie ugryźć, a potem dopiero przychodziła na rękę, i mogłam ją wziąć.
Niestety, kiedy dziewczynki trafiły do znajomych na tymczas, z przyczyn od nas niezależnych, po prostu ja nie miałam możliwości by się nimi zająć, rodzicielka chwilowo też nie, zostały prawdopodobnie otrute.
Skomplikowana historia, zaznaczam, że nie zrobiła tego znajoma, tylko prawdopodobnie jej były chłopak, w ramach zemsty na niej… Jeśli to zrobił, Do tej pory nie rozumiem czemu wykorzystał biedne niewinne zwierzątka, ale raczej niestety tak się stało, bo mała szansa, żeby były w takim stanie po zjedzeniu czegoś przeznaczonego dla nich.
W momencie kiedy straciłyśmy cztery szczurki w okresie nie całego roku stwierdziłyśmy, że na razie to koniec, zwłaszcza, że ja byłam już w laskach, więc w razie co nie miał kto ich karmić, zmieniać im żwirku itp.
A teraz, teraz w lipcu adoptowałyśmy z DT najcudniejszą istotkę pod słońcem, lilkę.
bidotka bardzo dużo w życiu przeszła, najpierw żyła na ulicy, gdzie do niej strzelano, i gdzie czekał ją los typowej bezdomnej kotki, czyli wieczne rodzenie kociąt, głód, niebezpieczeństwa itp.
na szczęście trafiła do nas, jest cudowną istotką, choć też wymaga oswajania, daje się brać na ręce, głaskać i przytulać, ale dopiero teraz pozwala się głaskać po pysku bez strachu, dopiero teraz, będąc u nas czwarty miesiąc, przestaje się chować i uciekać, gdy ktoś przechodzi koło niej.
nadal boi się gwałtownych ruchów, nadal nie można przejść koło niej gdy je bo ucieka.
Poza tym, kocha ludzi, jest bardzo oddana, gada z nami zawsze, gdy chcę miłości, kocha się przytulać, uwielbia też się łasić do twarzy.
trafiła do nas z przewlekłym zapaleniem dziąseł, teraz powoli wychodzimy na prostą, choć okazało się, że prawdopodobnie ma alergię na kurczaka, więc przestałyśmy go jej dawać, ku jej niezadowoleniu i zobaczymy co z tego wyjdzie.
No, i to by było na tyle. ☺
Do następnego. 🙂

Kategorie
nominacje, q

czekanie się opłaca, czyli blogowe q&a, odpowiadam!

Dzień dobry.
Zaproponowałam kiedyś q&a, ale dostałam takie pytania, że jakoś nie mogłam się zabrać do napisania.
A skoro mam teraz wolną chwilę, i powoli kończą mi się argumenty do wykręcania się, to trzeba by się było zabrać, będę pisała osobę i pytania, które zadała, ale w takiej kolejności w jakiej były komentarze.
Pierwsze trzy pytania pochodzą od Balteama
1 Jaka jest najlepsza talia na złodziejską talię w crazy party?
Zakładam, że spora część osób może nie wiedzieć czym jest crazy party, a tym bardziej czym jest złodziejska talia, jeśli więc ktoś potrzebuje wyjaśnienia, proszę pisać, może wyjaśnię. 😀
myślę, że do pokonania złodziejskiej użyłabym albo dobrego psychicznego, albo jakiegoś elektryka/trawy, który by paraliżował i zmniejszał szansę na trafianie, jeśli chcesz możemy się umówić na testowanie, bo jestem ciekawa jakby to wypadło.
2 Czy lwy na diecie bezmięsnej istnieją, jak tak to gdzie taki ewenement można znaleźć w naturze?
Nie wiem, czy istnieją, nie mam koleżanek z gatunku. 😀
Ale można przeprowadzić research na ten temat, czy jeśli lew jest skazany na życie pod ludzką postacią, to czy może wtedy dbać o środowisko i nie zjadać swoich zwierzęcych kumpli. 🙂
3 Iphone czy android jest lepszy i dlaczego android? ;D
Hm. jak trafnie zauważyłeś dla mnie lepszy będzie android, ale nie mogę się merytorycznie wypowiadać, bo nie używałam iphonea do innych rzeczy niż yt, Yt nie jest dla mnie argumentem ani za iphone ani za androidem, bo i tu i tu jest znośne.
W androidzie lubię to, że wszystko jest łatwe, piękne i dostępne, i nie trzeba instalować miliona rzeczy, ale porównania nie mam, więc się szerzej nie wypowiem.
Daszekmdm ? ile sierści jest na kocie?
nie wiem, zapewne tyle ile włosów na człowieku, ale inaczej, a więc, tak samo jak się liczy włosy u człowieka tak samo sierść u kota.
Podpowiem, że jednostką sierści jest włos.
A wzór może się przedstawiać następująco?
Etam sami sobie wymyślcie! Będzie konkurs na kreatywność, poprzez wymyślenie wzoru na ilość sierści u kotka, nagrodą będzie mruczanka od Lilki.
W zależności od możliwości albo nagrana, albo na żywo.
Papierek -ile sierści jest na lwie.
Metoda podobna jak na kocie, choć szczerze przyznam, że nie wiem jaką lew ma sierść, bo już raz tu wspominałam, że jak na razie nie mam kumpli z gatunku, bo dusza lwa została uwięziona w ludzkim ciele. 🙂
Dla czego lwy zjadają papiery?
Zjadać może nie zjadają, ale wykorzystywać, jeśli muszą żyć na ziemi, za pewne wykorzystują do pisania, czytania itd.
Zuza dla czego komunista woli swojego wroga bardziej ode mnie?
i tu, żeby odpowiedzieć Ci głęboko i szczerze na to pytanie, musiałabym wszystkich baardzo mocno wtajemniczać, ale tak ogólnie to jakoś tak wyszło i pykło, żeśmy się z tym Panem dogadali i tak zostało.
Amparo ? chyba normalnie dostaniesz kochana wyróżnienie za jedyne normalne pytania. 🙂
historia zwierzęca wyszła tak długa, ze będzie w osobnym wpisie.
drugie zadanie od Amparo polegało na tym, że miałam opowiedzieć o swojej przygodzie z pisaniem, ale że raczej nic poza blogiem nie piszę, a przygody blogowe, jak sama nazwa wskazuje są na blogu, to pozostaje mi opowiedzieć tylko o tym jak pisałam próbny egzamin ósmoklasisty z polskiego.
A więc pisałam na szkolnym komputerze, jakimś takim niesympatycznym, i cóż, po prostu się wysypało, ale to tak się wysypało, że nie dało się odzyskać tekstu, bo był jakiś skrót, odpowiadający, za pisanie któregoś polskiego znaku, i on mi wszystko usunął, a potem się wszystko zamknęlo, i nie dało się odzyskać, ale ellegancko się potem ze wszystkim wyrobiłam.
Ewaisielownis
Od jak dawna śpiewasz?
Właściwie od zawsze, rodzicielka słuchała muzyki już w ciąży, potem angażowałam się w różne przedszkolne i zeruwkowe akademie, a potem będąc w drugiej klasie uczestniczyłam w oprawie muzycznej do I Komuni świętej.
W trzeciej klasie poszłam na scholę i dołączyłam nieoficjalnie do Gospelu
Potem gdzieś w między czasie pojawiła się emisja, i tak to właśnie było. Aha, jeszcze chór szkoły muzycznej, który też bardzo dużo mi dał.
Czym jest dla Ciebie muzyka?
nie wiem, trudno określić, ale wiem, że nie wyobrażam sobie bez niej życia.
Mogę się przy niej zrelaksowac, pomyśleć o problemach, ale też po prostu kocham jej słuchać od tak w tle, do książek/lekcji, albo tak o, gdy np. myję głowę.
Dj Graco, jaka jest twoja ulubiona książka?
nie wiem, czytam za dużo żeby to wiedzieć, ale pierwszą, która przyszła mi na myśl była książka "promyczek" autorstwa Kim Holden.
Ja wiem, że Kate jest wyidealizowana, ja wiem, że nie ma takich ludzi, a jednak, trafiła mi do serca, i tam została.
Lubię do niej wracać, pokochałam Kate, i koniec książki pozostawił ogromną pustkę, powiedziałabym więcej, ale nie chcę spojlerować.
Pioter z cyferkami, których nie chcę mi się przepisywać?
Czy uczniowie w Laskach mają dostęp do wi-fi?
Tak mają, w internacie jest to ap internat i a swietlica, które działają jakby chciały a nie mogły, ale czasem da się skorzystać.
W szkole jest jap ap hol jap ap es, i jap ap en, oraz jakiś net girl coś tam.
Ogólnie da się z tego korzystać bardziej niż z tego w internacie, do przeglądania fb, pisania na Eltenie i maila się nadaje, na quentinie grać się już nie da, ale lepsza taka opcja niż żadna.
paulinabuczyńska98
Co słychać w Laskach??Nie wiem, nie odpowiem CI na to pytanie, bo mnie tam nie ma. ??
Czy Eska Warszawa zamówiła covida do Lasek?
Tak tak, już tak, jakieś siostry miały, ale już nie mają, bo branżówy jeden trzy i maksymilian na spokojnie wrócili.
Kolejne od Pauliny.
Kto wymyślił covida?
Hm. Są podejrzenia, że to jakiś wyciek z chińskiego laboratorium, inni mówią, że to wojna, jeszcze inni, że to jakaś nowa odmiana grypy, która istniała od wieków, ale nie w takim nasileniu, a jeśli chcecie wiedzieć, jaki ja mam pogląd, napiszcie na priv, tam poprowadzimy ciekawą dyskusję.
Kiedy będzie koniec świata?
Dwudziestego pierwszego grudnia, ten kto wierzy w działania energii i wymiarów, to tak jest powiedziane, że świat przechodzi w inną materię, i 21 grudnia będzie dużo zmian, ten kto nie wierzy ma problem, bo i tak się to stanie, tylko dla tego kogoś nie zauważalnie. W sensie, zobaczy, że coś się zmieni, ale będzie przypisywał to czemu innemu.
Żeby nie było, będzie to koniec starego świata, jeśli można tak to określić, a początek czegoś nowego, innego, być może lepszego.
Ninka, jak można być lwem i wyglądac jak człowiek i nie mieć sierści?
Wspominałam już parę razy o lwie zesłanym do bycia człowiekiem, a tak poza tym, człowiek też ma sierść, właśnie od lwa, tylko że w nieco innej formie.
Kolejne pytanie od Pauliny?
jak myślisz, jak jest na tamtym świecie, i cobyś zrobiła, gdyby przyszła do Ciebie zjawa?
Wierzę w reinkarnację. A co do zjaw, hm. nie mam pojęcia, bo raczej jeśli wierzy się w reinkarnacje, to nie wierzy się w zjawy, choć nie zaprzeczam, że takie mogą istnieć, pewnie bałabym się, jak każdy człowiek.
no, i to by było na tyle, także dziękuję wszystkim za pytania, i dajcie znać, kto dotrwał, kto nie, i co się podobało.
Ps, być może zrobię kiedyś II część.
Ps 2, pamiętajcie że historia zwierzaków jest w innym wpisie. 🙂

EltenLink