Dzień dobry!
W związku z tym, że prosiłam Dawida o łańcuszek, głupio by było nic nie napisać. 😉 CO prawda na początku zwątpiłam, bo przecież ja nie mam takich historii, natomiast po przemyśleniu sprawy uznałam że wyzwanie trzeba choć częściowo wypełnić. 🙂
1. Ulubiony przebój radiowy z dzieciństwa:
Na to pytanie odpowiedzieć nie jestem w stanie, bo są takie z których pamiętam np. melodie, ale nie kojarzę tytułu ani żadnych słów. Znacznie łatwiej poszło by mi z takimi, które mnie stresowały. Bo często w moim życiu występowały zbiegi okoliczności polegające na tym, że jedna piosenka była danego dnia puszczona w radiu parę razy, po czym działo się coś trudnego, i powtarzało się to kilka razy.
2. Dziwna, a jednak nieodłączna fantazja?
Myślę że wiązała się ona z marzeniami, wyobrażałam sobie wielki dom, z mnóstwem pomieszczeń, schodów, przejść rzeczy i zwierząt. Było też w nim zawsze sporo osób i tajemniczych wydarzeń, poniekąd się spełniło. 🙂
3. Zaskakująca zabawa z dzieciństwa?
Konkretna zabawa to nie była, ale miałam bardzo dużo ludzików i figurek zwierząt, w związku z tym, że żadna osoba widząca nie opisywała mi co jest czym, ponazywałam zwierzęta według własnej inwencji. I tak np. to co zawsze nazywałam kretem okazało się kaczką, co mnie niepomiernie zdziwiło, akurat ten przykład nie jest prawdziwy, ale nie pamiętam co było czym, wiem natomiast na pewno, że różnice były kolosalne.
4. Gdzie chodziliście na spacery?
Od szóstego roku życia, czyli od momentu w którym wyprowadziłyśmy się z mamą od babci, miejscem w które najczęściej chodziłyśmy był Auchan. Idzie się do niego Ok dwudziestu minut, zawsze szłyśmy tam wieczorem. W drodze albo rozmawiałyśmy, albo słuchałyśmy muzyki, wracając jadłyśmy różne dobre rzeczy, a potem szłyśmy na huśtawki na plac zabaw który znajduje się pod moim oknem. Teraz również zdarza nam się odwiedzać to miejsce. 🙂
Z babcią natomiast chodziłyśmy do lidla, schemat był podobny. 🙂
Pamiętam też z wczesnego dzieciństwa, że bywałyśmy z mamą gdzieś daleko, nie wiem dokładnie gdzie, i jakoś mi się wkręciło, że skoro wracamy stamtąd na około, to powinnyśmy znaleźć się nie z przodu bloku, tylko z tyłu, i przez to do mieszkania wchodzić nie drzwiami, tylko od drugiej strony. Patrząc na rozplanowanie mieszkania mojej babci, wejście musiało by się znajdować w kuchni za kuchenką, i zawsze byłam strasznie rozczarowana, że jednak wracamy wejściem normalnym.
5. Jaka była wasza spektakularna psota z dzieciństwa?
Zmartwię Was, byłam bardzo grzecznym dzieckiem i nie robiłam niczego spektakularnego.
Ale mogę Wam opowiedzieć interesującą historie, która od razu zaznaczę z psotą nie ma nic wspólnego, ale skoro przyszła mi na myśl, to mogę się podzielić.
jako trzyletnie dziecko wysypałam pluszaki z kartonowego pudełka i do niego weszłam, wychodząc złamałam sobie obojczyk. DO dziś nie mam pojęcia po co tam właziłam, ale pamiętam że czas kiedy miałam rękę w gipsie był czasem uciążliwym.
6. Co udało wam się zepsuć?
Dużo rzeczy. 🙂 Często byłam ciekawa, co mają w środku zabawki, w związku z czym często w miarę możliwości rozkładałam je na części. Szczytem była chyba plastikowa lalka, która była dość lekka. Z powodu jej wagi podejrzewałam, że jest w środku pusta, ale uznałam że w tym musi być jakiś podstęp. Pozbawiłam ją więc rąk, nug i głowy, ale niestety w biednym szkielecie nic nie było.
Natomiast chęć do sprawdzania takich rzeczy została mi nadal.
Ostatnio z koleżankami byłyśmy na showdownie, była tam nadpęknięta piłka, która miała trafić do śmieci.
Uznałyśmy, że taka okazja pod żadnym pozorem nie może się zmarnować.
Z @Moonlight22 grałyśmy nią pracowicie i długo, aż pękła trochę więcej, potem trzecia koleżanka potraktowała ją jak jajko, postukując radośnie o brzeg stołu. Z piłki wypadła jedna, maleńka metalowa kuleczka, do tej pory nie możemy uwierzyć, że ona robi tyyyyle hałasu.
7. Co lubiliście, a czego nie lubiliście ubierać?
Do dziś krąży po rodzinie pewna anegdota.
Jako bardzo małe dziecko, kilku miesięczne, strasznie nie lubiłam czapek. W związku z tym rozciągałam je, próbowałam się ich pozbyć i robiłam wiele innych rzeczy. Kiedyś, gdy bardzo płakałam pewna Pani rzuciła przypuszczenie, że dziecko pewnie się denerwuje, bo czapeczka spadła mu na oczy, i nie widzi co się dzieje wokół.
Teraz najbardziej nie lubię rękawiczek, jasne, jak muszę to włożę, ale w przeważającej większości marznę ogromnie, a nie zakładam, bo utrudniają mi życie.
Bardzo nie lubię też koszul, nie mam pojęcia czemu. Sukienki, spódnice, szpilki, proszę bardzo, ale zabierzcie ode mnie wszystkie koszule tego świata, poza nocnymi oczywiście. 😉
8. Kiedy czuliście się dorośli?
Najbardziej chyba wtedy, gdy musiałam rozwiązywać różne problemy, i ogarniać rzeczywistość znacznie bardziej niż przeciętne dziecko.
Ale też w momencie, kiedy zarobiłam pierwsze pieniądze występując w filmie u Wegi z GOspelem. Nagranie jest gdzieś na blogu. 😉
Czułam się też tak w sytyuacjach, kiedy mogłam coś komuś pokazać, nauczyć, wytłumaczyć.
9. Czego wam zakazywano, a co robiliście i tak?
Moja mama jest człowiekiem dość otwartym, w związku z czym zakazów do łamania miałam dosyć niewiele. Ona po prostu uznawała, że mam robić wtedy, kiedy ona tego nie widzi.
Była natomiast zabawa, którą bardzo z przyjaciółką lubiłyśmy, a która wymagała małego przemeblowania. Mianowicie, koniecznie chciałyśmy zawijać się w dywan, nie wiem czemu, może dlatego że był duży, puchaty i ładny, ewentualnie można było się nim przykryć, bo pod nim się fajnie gadało. A że przyzwolenie dostawałyśmy na to dość rzadko, to czasem robiłyśmy to pół nielegalnie.
Zabraniano nam też gadać po nocy, bo skoro mamy iść spać, to trzeba iść spać. Natomiast po wysłuchaniu zakazu i oddaleniu się rodzicielki zwykle go łamałyśmy, rozmawiając do jak najpóźniejszej pory, co, zważając na to, że mieszkałam w kawalerce było dość uciążliwe. 😀
10. A co bezprawnego zrobiliście w szkole?
W podstawówce nic, ale w muzycznej notorycznie bawiliśmy się w berka w sali od rytmiki, gdzie zabawa ta była mało bezpieczna, bo dookoła znajdowało się mnóstwo instrumentów i innych cennych rzeczy.
Uciekaliśmy też kiedyś przed Panią od kształcenia, a że szkoła miała kilka pięter i jeszcze więcej skrzydeł, to zabawa trochę potrwała. 😉
Kategorie
9 odpowiedzi na “Łańcuszek wspomnień. ;)”
Dobre, ja kiedyś uciekałam przed nauczycielem od fortepianu i schowałam się do łóżka, bo szukał mnie w internacie.
Też miałam taki zestaw zwierzątek – jedno duże, drugie małe. Rozpoznawałam tylko dwa psy, takiego dużego i malutkiego, a za to grubiutkiego. Nazwałam je Tina i Barry.
O, w mojej kolekcji też były dwa psy. Jeden większy drugi mniejszy.
Uznałam że ten większy i chudszy to dziewczynka, a że miała stojące uszy, to została stojką, a tamten był mały, gruby i uszka miał klapnięte, więc został klapkiem. 😀
Takie z szorstkiego plastiku?
Raczej nie, pet Shopy.
Co do piosenki „Wierzę jej czy nie wierzę” Maleńczuka przerobione na „zeżre mnie czy nie zeżre” gdy jeździłyśmy do cioci która miała psychopatycznego psa.. A najdziwniejsza zabawa.. hmm.. godziny (a sumując miesiące 😀) spędzone na bawieniu się śrubkami w Obi.. Ku zdezorientowaniu i konsternacji ochroniarzy którzy uważali nas za a) szajkę złodziei śrubek b) uciekinierki z zakładu psychiatrycznego 😀
I klamek i innych rzeczy, ale to było dawno i nie prawda. 😛
Niewidome dzieci to są jednak baardzo ciekawe i ciekawskie takoż. Zazdroszczę mimo wszystko fantazji będącej fantazją stosunkowo przyziemną. Moja od samego początku świadomego istnienia związana była z kosmosem. Tak tak, chciałem tam być, móc latać.
Rozkładanie zabawek na części to coś, co chyba robiła większość z nas. Przypomniałaś mi takie jakieś organki… Jedno albo półtoraoktawowe one były. Wziął kiedyś malutki Karolek śrubokręcik i wszystkie te klawisze powyciągał. Następnie próbował rozebrać też plastik co by dorwać się do całej tej elektroniki i niestety nawet się to udało. 😀
Nie wiedziałem natomiast, że w piłeczce do showdowna jest jeszcze mała kuleczka. Akurat nad działaniem tejże nawet się nie zastanawiałem.
Rękawiczki, okropność. Zwłaszcza, gdy samemu trzeba iść poprzez śniegi i zawieje.
A na koniec szybciutko o rzeczach bezprawnych, bo też mi przypomniałaś. W muzycznej zepsułem bębenek, trzeba było odkupić. Tak się wczułem w zajęcia rytmiczne, że nie wytrzymał presji i pękł.
Natomiast w podstawówce poszedłem kiedyś do toalety, odkręciłem węża od spłuczki, a gdy woda się zaczęła lać pobiegłem do klasy krzycząc "tam jest dużo wody!". xD
O, jak fajnie!