Kategorie
Śmiesznawe śmiesznostki. Czyli pokręcona codzienność i nie tylko.

Bombka na patyku, czyli co tam ostatnio u mnie?

Witajcie kochani, co tam ostatnio u mnie? W poniedziałek był dzień wolny, więc nie musiałam zjawiać się w cudownej placówce zwanej szkołą. We wtorek powinniśmy zacząć historią, ale ponieważ nie było Pani, zaczęliśmy godzinę później. Naszym pierwszym przedmiotem był angielski. Pierwsze słowa, które usłyszeliśmy od Pani po wejściu do klasy to : „Długi weekend powinien trwać dłużej! Mamy w klasie kolegę, którego bardzo często nie ma w szkole, Pani spytała go, co robiliśmy na poprzedniej lekcji, na co kolega odpowiedział : „Liczyliśmy krzesełka proszę Pani!”, kolega miał rację, na poprzednim angielskim była inwentaryzacja, choć temat również zdążyliśmy zrealizować. 😀 Następnym przedmiotem była geografia, na której – Uwaga! Pani stwierdziła, że po długim weekendzie jest bardziej zmęczona niż przed, i spytała, czy my również mamy takie odczucia. Mieliśmy podsumowanie rozdziału, a przy okazji kartkówkę, więc Pani poszła nam na rękę, i wskazała w podręcznikowym podsumowaniu punkty, które były przydatne na kartkówce. Po geografii nastąpił WF, podczas którego miałam zastępstwo z sympatycznym Panem z gimnazjum, razem poszliśmy na zawody, nie wiem dokładnie z czego, bo nie pytałam. W każdym razie całą godzinę nasza klasa i inne, siedziały i oglądały. Po WF-ie nastąpił bardzo ciekawy polski. Kiedy weszliśmy do klasy, z Panią wspomagającą, zobaczyliśmy, że na biurku leżą wypracowania. Już mieliśmy nadzieję, że to nasze, ale jak to mówią „nadzieja jest matką głupich”, przez całą lekcję robiliśmy podsumowanie rozdziału, na którym był tekst o żałobie, pobudzający do licznych refleksji. PO polskim nastąpiła fizyka, na której również robiliśmy podsumowanie rozdziału z prądu elektrycznego, pozdrawiam koleżankę Olę, która siedziała ze mną i stwierdziła, że zapisywanie mi zadań w zeszycie nie ma sensu. 😀 Następnym przedmiotem była chemia, na której robiliśmy dysocjację jonową soli, baaaardzo pokomplikowane! Po szkole, w towarzystwie Kini, wybrałam się na chór. W związku z tym, co będę opisywała, muszę wam coś wyjaśnić. We wtorki Gospel jest od szesnastej, tyle , że próbka o szesnastej jest dla chętnych, jeśli się czegoś nie wie, lub chcę posiedzieć w towarzystwie dziewczyn, próbka obowiązkowa zaczyna się o siedemnastej. Na zeszłej próbie, pewna Pani Małgosia, próbowała namówić mnie do prowadzenia rozśpiewki, na moje szczęście, kiedy doszłam do instrumentu, Pani dyrygentka wróciła do sali! Niemniej jednak, kiedy we wtorek weszłam, Pani Małgosia i Pani Iwonka, stwierdziły, że chciały by, abym poprowadziła rozśpiewkę, czego w końcu i tak nie zrobiłam. W trakcie próby o szesnastej mieliśmy próbną ewakuację, siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, kiedy przyszedł do nas Pan z MDK i powiedział, że mamy się ewakuować, Pani dyrygentka stwierdziła, że trzeba poczekać na dzwonek, na co Pan zareagował z wielkim zdziwieniem
– A to u was nie było dzwonka?
Żartobliwie Stwierdziłyśmy, że gdyby nie pan, to byśmy sobie spłonęły. Wyszłyśmy przez budynek i chwilkę tam postałyśmy, po czym poinformowano nas, że koniec ewakuacji! Na co moja Kinia zareagowała : „Dobra! Spłonęłyśmy, to możemy wracać na próbę!” Na całej próbie było bardzo ciekawie i wesoło, przypominaliśmy sobie kolędy i nie tylko. Z rzeczy niekolędowych Śpiewałyśmy M.in „On desperrow”, którego pierwszą część w duecie śpiewają zazwyczaj Kasia z Emilką, we wtorek, duet zaśpiewały Madzia i Natalka, wyszło im prześlicznie! W środę na chemii, a właściwie na dwóch chemiach, bo zamiast fizyki również była chemia było bardzo ciekawie. Na początku pierwszej była kartkówka, z wzorów i dysocjacji soli, dostałam czwórkę. Po kartkówce robiliśmy doświadczenia z solami i wodą. 🙂 Na drugiej chemii ćwiczyliśmy reakcje zobojętniania, tego też dotyczyły doświadczenia na poprzedniej lekcji. PO chemiach mieliśmy matmę, na której zaczęliśmy robić powtórzenie, do poniedziałkowego sprawdzianu z kątów, nie wiem, jak go napisze, i czy w ogóle cokolwiek na nim napiszę. Po matmie mieliśmy WF, na którym miałam zastępstwo z całą klasą. PO WF-ie nastąpiła nie zbyt ciekawa informatyka, na której siedziałam i czytałam książkę. 😀 Następnie miałam okienko, podczas którego siedziałam na telefonie. Później nastąpiła rewalidacja, na której ćwiczyłyśmy z Panią umiejętności aktorskie, oj, było przy tym dużo śmiechu. Pani spytała mnie, jaka była by moja reakcja, gdybym w kosmetyczce znalazła puchatą, ruszającą się kuleczkę. Stwierdziłam, że zaczęła bym się śmiać. Dla niewtajemniczonych, przez kilka lat miałam szczurki, a kiedy były wypuszczone z klatki, rzeczywiście można było znaleźć je wszędzie, w kosmetyczce także. Więc puchaty, ruszający się stworek, znaleziony w kosmetyczce, raczej by mnie nie przeraził. Teraz przez dwa lata miałam dwie, niestety dwa tygodnie temu, odeszła druga z nich, więc na razie jestem bezzwierzata. W czwartek, mieliśmy tylko cztery pierwsze lekcję, z czego ja byłam tylko na dwóch, ponieważ bardzo źle się czułam, na polskim Pani oddała nam nasze uprawnione wypracowania. 🙂 temat, który ja wybrałam, to charakterystyka porównawcza, udało mi się dostać czwórkę. Drugą lekcją była biologia, na której mówiliśmy o tym, co może odziedziczyć człowiek. Po biologii wyruszyliśmy do teatru, a ściślej mówiąc do Multi kina, w którym grali aktorzy z wrocławskiego teatru. Byliśmy na spektaklu pt. „Balladyna”, było bardzo sympatycznie, chociaż było sporo scen, w trakcie których nic nie mówili. Po południu, wybrałam się na próbę chóru, jak zwykle, było cudownie! W piątek rano, zaczęłam rewalidacją, na której pani pokazywała mi różne przedmioty, i prosiła, abym tworzyła sobie z nimi skojarzenia. W pewnym momencie Pani dała mi coś, co określiłam bombką na patyku, oczywiście chodziło o berło. Po rewalidacji nastąpiło okienko, podczas którego głównie rozmawiałam przez telefon i zastanawiałam się, czy nie dostanę za to punktów ujemnych. Później mieliśmy polski. Pani przedstawiła nam kryteria oceniania prac otwartych na egzaminie, i zadała nam wypracowanie twórcze. Następnym przedmiotem był WOS, na którym mówiliśmy o powiatach. Pani ustalała z nami termin sprawdzianu, termin został ustalony na czwartek, w czwartki na wosie jest Pani Lidka, czyli Pani wspomagająca od chłopaków, a ja stwierdziłam, że wolała bym pisać z moją Panią Anią, więc kiedy Pani spytała, czy ktoś ma jakieś wątpliwości, wszyscy odpowiedzieli nie, a ja, że tak! 😀 Na moje szczęście Pani tego nie słyszała. Później grzecznie podniosłam rękę do góry, i uzyskałam co chciałam. Po wosie był niemiecki, podczas którego poszliśmy do biblioteki szkolnej, a konkretniej do czytelni. Przyszedł Pan z Arki, oraz dwóch wolontariuszy z Turcji. Wolontariusze po angielsku opowiadali nam, o swoim życiu, o potrawach i tradycjach. Pod koniec, częstowali tak zwanym Turkish delight, a konkretniej trzeba było zadać pytanie, żeby dostać. Zadałam pytanie i się poczęstowałam. Było smaczne. Później mieliśmy matmę, na której zaczęliśmy dział dotyczący figur przystających. Później był angielski, na którym nic szczególnego się nie działo. Z religii i WFu się zwolniłam, ponieważ jechałam z chórem do teatru. Umówiliśmy się, że wyjazd jest o 15 15, ale w końcu i tak wyjechaliśmy trochę później. W podróży chwilkę graliśmy w skojarzenia, popłakałam się ze śmiechu, bo dziewczyny wymyślały bardzo ciekawe rzeczy. Kiedy dojechaliśmy, mieliśmy jeszcze godzinkę do spektaklu, więc poszliśmy do kawiarni. Piętnaście minut przed spektaklem znaleźliśmy się w teatrze. Było tam mnóstwo schodów, a ja byłam w szpilkach, także było ciekawie. Spektakl, na którym byłyśmy to „Czarownice z istweek”, trudno streścić, o czym opowiada, w każdym razie jest to miuzikal. Podczas spektaklu, pomiędzy scenami i utworami muzycznymi, pojawiała się mała, śpiewająca dziewczynka, śpiewała pięknie i wkładała w tto dużo emocji,z resztą, jak wszyscy aktorzy tego spektaklu. Z aktorów, najbardziej spodobała mi się jedna z trzech czarownic, chociaż wszystkie rzucały niesamowitymi tekstami. Było sporo śmiesznych scen, ale też wiele momentów pobudzających do refleksji. Po spektaklu, do szatni wchodziliśmy po gigantycznych schodach. Szłam z moją Kinią, po naszej lewej szła sobie Pani Ania z pierwszego głosu, a przed nami koleżanka Magda, która stwierdziła, że w razie czego będzie nas łapać. W drodze powrotnej, mieliśmy postój w makdonaldzie, było bardzo sympatycznie. Pozdrawiam was, i zachęcam do komentowania!

Witajcie kochani, co tam ostatnio u mnie? W poniedziałek był dzień wolny, więc nie musiałam zjawiać się w cudownej placówce zwanej szkołą. We wtorek powinniśmy zacząć historią, ale ponieważ nie było Pani, zaczęliśmy godzinę później. Naszym pierwszym przedmiotem był angielski. Pierwsze słowa, które usłyszeliśmy od Pani po wejściu do klasy to : "Długi weekend powinien trwać dłużej! Mamy w klasie kolegę, którego bardzo często nie ma w szkole, Pani spytała go, co robiliśmy na poprzedniej lekcji, na co kolega odpowiedział : "Liczyliśmy krzesełka proszę Pani!", kolega miał rację, na poprzednim angielskim była inwentaryzacja, choć temat również zdążyliśmy zrealizować. 😀 Następnym przedmiotem była geografia, na której – Uwaga! Pani stwierdziła, że po długim weekendzie jest bardziej zmęczona niż przed, i spytała, czy my również mamy takie odczucia. Mieliśmy podsumowanie rozdziału, a przy okazji kartkówkę, więc Pani poszła nam na rękę, i wskazała w podręcznikowym podsumowaniu punkty, które były przydatne na kartkówce. Po geografii nastąpił WF, podczas którego miałam zastępstwo z sympatycznym Panem z gimnazjum, razem poszliśmy na zawody, nie wiem dokładnie z czego, bo nie pytałam. W każdym razie całą godzinę nasza klasa i inne, siedziały i oglądały. Po WF-ie nastąpił bardzo ciekawy polski. Kiedy weszliśmy do klasy, z Panią wspomagającą, zobaczyliśmy, że na biurku leżą wypracowania. Już mieliśmy nadzieję, że to nasze, ale jak to mówią "nadzieja jest matką głupich", przez całą lekcję robiliśmy podsumowanie rozdziału, na którym był tekst o żałobie, pobudzający do licznych refleksji. PO polskim nastąpiła fizyka, na której również robiliśmy podsumowanie rozdziału z prądu elektrycznego, pozdrawiam koleżankę Olę, która siedziała ze mną i stwierdziła, że zapisywanie mi zadań w zeszycie nie ma sensu. 😀 Następnym przedmiotem była chemia, na której robiliśmy dysocjację jonową soli, baaaardzo pokomplikowane! Po szkole, w towarzystwie Kini, wybrałam się na chór. W związku z tym, co będę opisywała, muszę wam coś wyjaśnić. We wtorki Gospel jest od szesnastej, tyle , że próbka o szesnastej jest dla chętnych, jeśli się czegoś nie wie, lub chcę posiedzieć w towarzystwie dziewczyn, próbka obowiązkowa zaczyna się o siedemnastej. Na zeszłej próbie, pewna Pani Małgosia, próbowała namówić mnie do prowadzenia rozśpiewki, na moje szczęście, kiedy doszłam do instrumentu, Pani dyrygentka wróciła do sali! Niemniej jednak, kiedy we wtorek weszłam, Pani Małgosia i Pani Iwonka, stwierdziły, że chciały by, abym poprowadziła rozśpiewkę, czego w końcu i tak nie zrobiłam. W trakcie próby o szesnastej mieliśmy próbną ewakuację, siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, kiedy przyszedł do nas Pan z MDK i powiedział, że mamy się ewakuować, Pani dyrygentka stwierdziła, że trzeba poczekać na dzwonek, na co Pan zareagował z wielkim zdziwieniem
– A to u was nie było dzwonka?
Żartobliwie Stwierdziłyśmy, że gdyby nie pan, to byśmy sobie spłonęły. Wyszłyśmy przez budynek i chwilkę tam postałyśmy, po czym poinformowano nas, że koniec ewakuacji! Na co moja Kinia zareagowała : "Dobra! Spłonęłyśmy, to możemy wracać na próbę!" Na całej próbie było bardzo ciekawie i wesoło, przypominaliśmy sobie kolędy i nie tylko. Z rzeczy niekolędowych Śpiewałyśmy M.in "On desperrow", którego pierwszą część w duecie śpiewają zazwyczaj Kasia z Emilką, we wtorek, duet zaśpiewały Madzia i Natalka, wyszło im prześlicznie! W środę na chemii, a właściwie na dwóch chemiach, bo zamiast fizyki również była chemia było bardzo ciekawie. Na początku pierwszej była kartkówka, z wzorów i dysocjacji soli, dostałam czwórkę. Po kartkówce robiliśmy doświadczenia z solami i wodą. 🙂 Na drugiej chemii ćwiczyliśmy reakcje zobojętniania, tego też dotyczyły doświadczenia na poprzedniej lekcji. PO chemiach mieliśmy matmę, na której zaczęliśmy robić powtórzenie, do poniedziałkowego sprawdzianu z kątów, nie wiem, jak go napisze, i czy w ogóle cokolwiek na nim napiszę. Po matmie mieliśmy WF, na którym miałam zastępstwo z całą klasą. PO WF-ie nastąpiła nie zbyt ciekawa informatyka, na której siedziałam i czytałam książkę. 😀 Następnie miałam okienko, podczas którego siedziałam na telefonie. Później nastąpiła rewalidacja, na której ćwiczyłyśmy z Panią umiejętności aktorskie, oj, było przy tym dużo śmiechu. Pani spytała mnie, jaka była by moja reakcja, gdybym w kosmetyczce znalazła puchatą, ruszającą się kuleczkę. Stwierdziłam, że zaczęła bym się śmiać. Dla niewtajemniczonych, przez kilka lat miałam szczurki, a kiedy były wypuszczone z klatki, rzeczywiście można było znaleźć je wszędzie, w kosmetyczce także. Więc puchaty, ruszający się stworek, znaleziony w kosmetyczce, raczej by mnie nie przeraził. Teraz przez dwa lata miałam dwie, niestety dwa tygodnie temu, odeszła druga z nich, więc na razie jestem bezzwierzata. W czwartek, mieliśmy tylko cztery pierwsze lekcję, z czego ja byłam tylko na dwóch, ponieważ bardzo źle się czułam, na polskim Pani oddała nam nasze uprawnione wypracowania. 🙂 temat, który ja wybrałam, to charakterystyka porównawcza, udało mi się dostać czwórkę. Drugą lekcją była biologia, na której mówiliśmy o tym, co może odziedziczyć człowiek. Po biologii wyruszyliśmy do teatru, a ściślej mówiąc do Multi kina, w którym grali aktorzy z wrocławskiego teatru. Byliśmy na spektaklu pt. "Balladyna", było bardzo sympatycznie, chociaż było sporo scen, w trakcie których nic nie mówili. Po południu, wybrałam się na próbę chóru, jak zwykle, było cudownie! W piątek rano, zaczęłam rewalidacją, na której pani pokazywała mi różne przedmioty, i prosiła, abym tworzyła sobie z nimi skojarzenia. W pewnym momencie Pani dała mi coś, co określiłam bombką na patyku, oczywiście chodziło o berło. Po rewalidacji nastąpiło okienko, podczas którego głównie rozmawiałam przez telefon i zastanawiałam się, czy nie dostanę za to punktów ujemnych. Później mieliśmy polski. Pani przedstawiła nam kryteria oceniania prac otwartych na egzaminie, i zadała nam wypracowanie twórcze. Następnym przedmiotem był WOS, na którym mówiliśmy o powiatach. Pani ustalała z nami termin sprawdzianu, termin został ustalony na czwartek, w czwartki na wosie jest Pani Lidka, czyli Pani wspomagająca od chłopaków, a ja stwierdziłam, że wolała bym pisać z moją Panią Anią, więc kiedy Pani spytała, czy ktoś ma jakieś wątpliwości, wszyscy odpowiedzieli nie, a ja, że tak! 😀 Na moje szczęście Pani tego nie słyszała. Później grzecznie podniosłam rękę do góry, i uzyskałam co chciałam. Po wosie był niemiecki, podczas którego poszliśmy do biblioteki szkolnej, a konkretniej do czytelni. Przyszedł Pan z Arki, oraz dwóch wolontariuszy z Turcji. Wolontariusze po angielsku opowiadali nam, o swoim życiu, o potrawach i tradycjach. Pod koniec, częstowali tak zwanym Turkish delight, a konkretniej trzeba było zadać pytanie, żeby dostać. Zadałam pytanie i się poczęstowałam. Było smaczne. Później mieliśmy matmę, na której zaczęliśmy dział dotyczący figur przystających. Później był angielski, na którym nic szczególnego się nie działo. Z religii i WFu się zwolniłam, ponieważ jechałam z chórem do teatru. Umówiliśmy się, że wyjazd jest o 15 15, ale w końcu i tak wyjechaliśmy trochę później. W podróży chwilkę graliśmy w skojarzenia, popłakałam się ze śmiechu, bo dziewczyny wymyślały bardzo ciekawe rzeczy. Kiedy dojechaliśmy, mieliśmy jeszcze godzinkę do spektaklu, więc poszliśmy do kawiarni. Piętnaście minut przed spektaklem znaleźliśmy się w teatrze. Było tam mnóstwo schodów, a ja byłam w szpilkach, także było ciekawie. Spektakl, na którym byłyśmy to "Czarownice z istweek", trudno streścić, o czym opowiada, w każdym razie jest to miuzikal. Podczas spektaklu, pomiędzy scenami i utworami muzycznymi, pojawiała się mała, śpiewająca dziewczynka, śpiewała pięknie i wkładała w tto dużo emocji,z resztą, jak wszyscy aktorzy tego spektaklu. Z aktorów, najbardziej spodobała mi się jedna z trzech czarownic, chociaż wszystkie rzucały niesamowitymi tekstami. Było sporo śmiesznych scen, ale też wiele momentów pobudzających do refleksji. Po spektaklu, do szatni wchodziliśmy po gigantycznych schodach. Szłam z moją Kinią, po naszej lewej szła sobie Pani Ania z pierwszego głosu, a przed nami koleżanka Magda, która stwierdziła, że w razie czego będzie nas łapać. W drodze powrotnej, mieliśmy postój w makdonaldzie, było bardzo sympatycznie. Pozdrawiam was, i zachęcam do komentowania!

16 odpowiedzi na “Bombka na patyku, czyli co tam ostatnio u mnie?”

O, widzę, że nie tylko u mnie jest taki chłopak, którego więcej nie ma niż jest. A co do dysocjacji jonowej, to moja pani wspomagająca stwierdziła, że ja nie muszę tego umieć, i że nie da mi tego na sprawdzianie 🙂

Dziękuję za opinię. Na chemii częściej oglądamy filmiki, bo naszej Pani nie chcę się marnować lekcji na doświadczenia. na fizyce zaś, doświadczeń jest sporo, pokazują mi je, albo Pani od fizyki, albo Pani wspomagająca.

Błagam Cię, nie!
A tak btw, przez pół roku miałam Figę i Fuge, a teraz od listopada mam Mimi i Miję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink