Hej! 🙂
Dawno dawno temu, a dokładniej w zeszły piątek zadałam Wam pytania, dziś postanowiłam na nie odpowiedzieć. 🙂
Rogan
– Dokąd tym razem zaniosły Cię nadmorskie wichry?
Byłam w Rumi i w Jantarze, w obu tych miejscach było przemiło. 🙂
– Jak długo mogłaś doświadczać morskich fal?
Przez całe dziewięć dni, odliczając te, w których uniemożliwiała mi to pogoda. 🙂
– Dlaczego aż tak bardzo jesteś niewyspana po, było nie było, wypoczynku?
I to jest ten moment, w którym muszę odpowiedzieć obszerniej.
Ci, którzy znają mnie nieco bardziej wiedzą, że uwielbiam siedzieć w nocy, co przekłada się na to, że rano nie nadaje się zupełnie do niczego.
Moja mama ma dokładnie tak samo, co oznacza, że wracałyśmy do domu cioci dość późno i chciałyśmy pospać. Niestety babcia z ciocią mają zupełnie inny styl życia, więc nie było to wcale aż takie łatwe.
W Jantarowym hotelu nie mogłam spać przez temperaturę i dźwięki dochodzące zza okna. 🙂
– Skoro laskowski czas był tak trudny oraz intensywny, może jakieś najlepsze wspomnienie z tamtego okresu?
Ciężko powiedzieć, które jest najlepsze.
Bardzo lubiłam zostawać na weekendy, wtedy z Agatą znaną szerzej jako As robiłyśmy dużo fajnych rzeczy. 🙂
Jednym z fajniejszych weekendowych wspomnień jest siedzenie na balkonie. Pewnej soboty, gdy na zegarach wybiła dwudziesta druga poszłyśmy z Klaudi na chwilkę na balkon, okazało się wtedy, że ktoś gra mecz, a że na przeciwko mieliśmy remizę, to i imprezy różne w niej bywały. 🙂
Gdy dziewczynki usłyszały, co krzyczą CI ludzie uznały, że muszą do nas dołączyć.
Tak o to kilkuosobowa grupka przeniosła sobie krzesła na całkiem spory balkon i siedziałyśmy tam dość długo. 🙂 Dopóki nie wygoniły nas Panie nocne.
Całkiem miłe było też robienie sobie kanapek po nocach. 🙂
W weekendy mieliśmy łączenia, co oznaczało, że na dwie grupy był jeden wychowawca. To sprzyjało integracji. Kiedyś zebraliśmy się w nocy całą dziesiątką, która akurat na weekend została. Było tam całkiem sympatycznie. 🙂
Julitka pyta o moje plany na przyszłość.
Zamierzam studiować oligofrenopedagogikę niezmiennie od kilku lat. 🙂
O szpilkach kiedyś stworzę, jak się mentalnie przygotuję.
Noszę dość często, choć raczej nie na co dzień.
Mam je na wszystkich koncertach i bardziej oficjalnych wydarzeniach.
Kiedyś w Laskach zdarzyło mi się wracać z jakiejś uroczystości i prowadzić kilka osób, o zgrozo mimo że byłam w szpilkach. 🙂
Moonlight22 zadała mi bardzo matematyczne pytania, na które odpowiadać po pierwsze nie chcę, po drugie na jedno z nich nawet bym nie umiała. 😀
Zuza: skończyliście jakoś kiedyś The Roud Less Travel?
Wyjaśnienie dla świata, było to takie słuchowisko, które zaczęliśmy kiedyś na angielskim.
O babce, którą denerwował mąż, więc uciekła do Kalifornii, tak w skrócie.
Nie, niestety nie skończyliśmy, ale jeśli kiedyś znajdę, to chętnie sobie odświeżę i dokończę, bo było to całkiem ciekawe.
Julitka:
Czy zmuszali Cię do chodzenia na mszę?
Trudny temat, ale niestety tak. Msze w Laskach są obowiązkowe, choć różne podejście mają do tego ludzie.
Nigdy jakoś wybitnie nie protestowałam, bo w końcu wiedziałam gdzie idę.
Nie lubiłam natomiast, gdy w naszym wolnym czasie organizowano jakieś obowiązkowe wydarzenia związane z religią, bo o ile rozumiem zasadność obowiązkowych mszy w ośrodku katolickim, o tyle trochę nie wiem po co zmuszać ludzi do chodzenia na spotkania, które ich nie interesują.
Utkwiło mi też mocno w pamięci spotkanie z kimś, kto głosił swoje świadectwo i bardzo mocno obrażał niewierzących.
Powiedział, że ten kto nie wierzy ma serce z kamienia i nie może być dobrym człowiekiem.
I choć wierze, to uważam to za coś nieodpowiedniego. Dlaczego skoro mówi się tyle o szacunku i tolerancji i od nas tego oczekiwano, to nie dawano nam tego samego..
Co gorsza nikt poza grupką osób, których te słowa dotyczyły nie zwrócił na to specjalnej uwagi. Ale gdyby przyszedł ktoś kontrowersyjny i powiedział coś złego na temat ludzi wierzących, albo po prostu coś niewygodnego, na pewno miałby problemy..
Czy przez Laski jesteś ateistką?
Zacznijmy od tego, że w ogóle nie jestem ateistką. Nie chciałabym się wciskać w ramy jakichś definicji. Modle się, wierzę w Boga i wiem, że istnieje. Jestem natomiast bardzo daleka od kościoła katolickiego i tak, niestety w dużej mierze przez Laski.
Zwłaszcza Przez to, że tam trzeba było ślepo akceptować i nie zadawać pytań, ale też przez to, że był silny przymus.
Nie przeczę, spotkałam tam kilka wspaniałych i otwartych osób, które miały chęć do dyskusji, większość jednak wolała powiedzieć mi coś niemiłego lub się obrazić, zamiast odpowiedzieć.
Podobnie było gdy w klasie maturalnej zrezygnowałam z religii. Usłyszałam mnóstwo przykrych słów, i oczywiście rozumiem, każdy ma prawo się ze mną nie zgadzać i może mi powiedzieć coś konstruktywnego, ale wytykanie nas palcami i publiczne mówienie o tym, jakie to my jesteśmy złe, bo jesteśmy antychrystami i wiele innych słów paść nie powinno, przez zwykły szacunek. Na szczęście były też osoby, które podeszły do tego normalnie i nawet jeśli się ze mną nie zgadzały, to wyrażały to w konstruktywny sposób. 🙂
Czy tam nauczyłaś się palić i jaki Laski miały na to wpływ?
Nie do końca, równie dobrze mogłabym zapalić po raz pierwszy w masówce, czy gdziekolwiek indziej. Same Laski nie miały na to żadnego wpływu.
Postukujacy:
Czy masz w głowie opracowany idealny lub bajeczny świat, w którym chciałabyś kiedyś zamieszkac?
Nie mam, ale na pewno chciałabym zamieszkać w takim, w którym ludzie by się szanowali, akceptowali i rozumieli. Dużo ludzi o tym marzy i ktoś może zarzucić mi, że to są wytarte frazesy. Ale jako osoba o kontrowersyjnych poglądach na wiele spraw, naprawdę bardzo bym chciała by tak było, bo znacznie ułatwiło by mi to współistnienie z ludźmi, i nie musiałabym milczeć w wielu sytuacjach tylko po to, by mi się nie dostało..
Peterman:
Czy w Laskach udało Ci się nawiązać przyjaźnie, o których możesz powiedzieć że będą na lata?
Nie lubię czynić założeń i zastanawiać się ile będzie trwała relacja, ale wydaje mi się, że tak. Zawsze Jeśli w jakąś wchodzę, staram się o nią mocno dbać, i jeśli coś mnie z tymi osobami rozdzieli, to życie i to, na co nie mam wpływu. Zrobię natomiast to co w mojej mocy by tak się nie stało
Gdybyś miała taką możliwość, co byś tam zmieniła?
Na pewno to o czym mówiłam wyżej. Czyli jeśli chcemy głosić hasła o tym, że trzeba dbać o bliźnich, szanować ich i inne takie, to zamiast tylko o tym mówić, trzeba też to robić.
Dobrze by było, gdyby niektórzy ludzie byli bardziej otwarci i patrzyli na konkretną sytuacje, a nie tylko na zasady, ale to są raczej takie bardziej ogólne rzeczy.
W samych Laskach myślę że zmieniłabym spojrzenie na spotkania dziewczyn z chłopakami.
Bo owszem można się spotykać, ale jeśli chcemy być pod dachem, musimy siedzieć albo na jadalni, albo w świetlicy, gdzie wszystko widać. Nie rozumiem tego o tyle, że na spacer można iść bez kontroli i spotykać się też, fajnie więc by było, gdyby się dało usiąść gdzieś wewnątrz w spokoju i po prostu pogadać. Fakt że mnie to nie do końca dotyczyło, bo nie byłam w żadnym związku, ale wiem, że wielu osobom to mocno przeszkadzało. Mi też o tyle, że czasem przyjeżdżał do mnie ktoś ze znajomych i dopóki była ładna pogoda, było wspaniale. Natomiast gdy się ona zmieniała trzeba było coś ze sobą zrobić.
Zmieniłabym też troszkę laskowskie jedzenie, bo choć w przeciwieństwie do dużej części internatowej społeczności nie uważam, żeby było tragiczne, o tyle niektóre rzeczy faktycznie były niedobre.
Cudownie by też było, gdyby w Laskach organizowano więcej ogólnodostępnych wydarzeń. Często mieliśmy spotkania i różne warsztaty z uczniami ze szkoły europejskiej, co zdecydowanie zaliczam do plusów. Ale organizowanie większej ilości konkursów, spotkań czy warsztatów nikomu by nie zaszkodziło, a mogło by nam wyjść na dobre.
Bardzo dużym plusem było by również robienie większej ilości spotkań niezwiązanych z religią.
Czy uważasz, że laski znacząco przyczyniły się do twojego zrehabilitowania? Mam na myśli poruszanie się, czynności dnia codziennego etc.
Tak, zanim przyszłam do Lasek potrafiłam robić sporo rzeczy, ale robiłam je po swojemu. Tam pokazano mi dużo patentów i sposobów, dzięki którym jest mi po prostu wygodniej. 🙂
Julitka : Czy Laski hejtują masówki jak hejterzy Eltena i Prowadnicę? 😀
Nie, nigdy nie spotkałam się z żadnym negatywnym komentarzem a propos masówki
Czasem bywali tylko zaskoczeni, że jestem po szkole masowej, a tak dobrze ogarniam rozwiązania technologiczne dostępne dla nas.
Czy orientacja przestrzenna jest tam na tak dobrym poziomie, jak się mówi?
Nie bardzo mam porównanie z jakimś innym miejscem, ale sądzę, że tak. Niestety sporo zajęć przepadło mi przez pandemie i przez chorowanie moje lub Pana, ale i tak uważam, że nauczyłam się całkiem dużo. 🙂
Czy nauczyłaś się gotować i sprzątać? Czy tego sprzątania było dużo?
Dwa razy tak. 😉
Gotowania uczyliśmy się na przykład na zajęciach kulinarnych, które ja miałam niestety tylko przez rok, ponieważ zmieniła się Pani, a że z tą nową Panią niezbyt za sobą przepadałyśmy, to się na nie nie zapisałam.
O dyżurach kiedyś już pisałam, nie było ich przesadnie dużo, ale wymagały sporych umiejętności, oczywiście, gdy z czymś nie można było sobie poradzić można było liczyć na pomoc.
Co robiłaś po lekcjach? Nudziłaś się?
Nie, ja się generalnie nigdy nie nudzę.
Uczestniczyłam w wolontariacie z dzieciakami, chodziłam na zajęcia dodatkowe, spędzałam czas z przyjaciółmi, czytałam książki, pomagałam w różnych inicjatywach. 🙂
Czy wpychali Cię do szkoły muzycznej?
Gdy przyszłam do Lasek byłam już po pierwszym stopniu, drugiego niestety tam nie ma. Z własnej woli zdecydowałam się na kilka przedmiotów w tzw ognisku muzycznym, ale nikt mnie nie namawiał. 🙂
Czy denerwował Cię poziom Twojej klasy?Czy był dużo niższy od Twojego?
Na szczęście w klasie miałam prawie same osoby, które były po masówkach, więc praca szła nam całkiem sprawnie, bo wszyscy wiedzieli jak sobie radzić. 🙂 Wiadomo, każdy z nas miał mocne i słabsze strony, ale nikt jakoś znacząco nie spowalniał pracy. 🙂
Czy patrzyli na Ciebie jak na dziwadło, skoro przyszłaś z masówki?
Poniekąd odpowiedziałam na to pytanie mówiąc o negatywnych komentarzach. Rzadko ktoś się do tego odnosił, a jeśli już to robił, to słyszałam na ten temat pozytywne słowa. 🙂
Zuzler: Czy po czasie już pewnym nadal uważasz, że Laski były wyborem przynajmniej konkurencyjnym do masówki? Niezależnie od odpowiedzi, oczywiście, dlaczego?
Jeśli chodzi o to, czy żałuje że wybrałam Laski, to zdecydowanie nie. W Laskach zawarłam dużo relacji i w reszcie nie byłam sama wśród tłumu.
Tam też nauczyłam się wielu przydatnych rzeczy.
Ale oczywiście były i minusy, w masówce brałam udział w wielu konkursach i olimpiadach, które były ogólnodostępne, w ośrodku bardzo mocno mi tego brakowało.
Na podstawie Twoich obserwacji, jakie są różnice między Twoimi rówieśnikami niewidomymi/słabowidzącymi a sprawnymi?
Staram się nie patrzeć na ludzi przez pryzmat ich niepełnosprawności.
Znam młodych niewidomych, którzy są dużo bardziej ogarnięci niż niejeden sprawny dorosły, ale i na odwrót.
Na pewno sporo osób, które całą edukacje odbywały w Laskach ma charakterystyczne poglądy, ale nie jest to niczym dziwnym.
Ja natomiast ciesze się, że poszłam tam tak późno, bo dzięki temu nie stałam się innym człowiekiem.
Oczywiście, wyciągnęłam stamtąd to, co wyciągnąć mogłam, ale nie dałam się zmanipulować i zmusić do wyznawania takich zasad i reguł, do jakich niektórzy bardzo mocno chcieli mnie nakłonić.
Czy zdarzało się, żeby wychowawcy czy nauczyciele łamali prawa Twoje lub innych pensjonariuszy? Jeśli tak, to jak wypadało to na tle masówki?
Prawdę mówiąc, nie zdarzyło mi się być przy żadnej sytuacji, w której łamane były czyjeś prawa.
Oczywiście, zdarzało się zarówno w masówce jak i w ośrodku, że ktoś prowadził ostre dyskusje z wychowawcą czy nauczycielem, ale nie było to niczym niezwykłym.
W szkole masowej natomiast dużo częściej zdarzały się konflikty między rówieśnikami, i tam też częściej łamano podstawowe prawa. Bo o wszystko musiałam walczyć i się prosić..
Jaki i dla kogo był wybór zajęć dodatkowych? Czy były wśród nich jakieś naprawdę wartościowe, z których można wiele wyciągnąć?
Nie bardzo mogę się wypowiadać na temat internatu chłopaków, bo nie do końca wiem co on oferował.
U nas na pewno były zajęcia kulinarne, zajęcia niemowlęce, które ma każda chętna osoba w klasie maturalnej, oczywiście orientacja, rehabilitacja ruchowa i inne tego typu. Działało też prężnie koło Caritas i rada internatu, uczestniczyłam zarówno w jednym jak i drugim.
Co robiliście na wf-ie?
Ja byłam w ekipie, która zwykle wybierała showdowna. Zdarzało się też, że ćwiczyliśmy na siłowni, chodziliśmy z kijkami, graliśmy w goalballa, biegaliśmy, graliśmy w kręgle i pewnie jeszcze inne rzeczy by się znalazły. 🙂
Dzięki za wszystkie pytania, jeśli chcecie o coś jeszcze dopytać, zachęcam. 🙂
Kategorie
36 odpowiedzi na “Powiedzmy że drugie Q&A – odpowiedzi”
Świetny wyczerpujący wpis. Smutne, że wiele się nie zmieniło jeśli chodzi o Laski z tego co piszesz. Powiedziałbym dziewietnastowieczny mental decydentów. Kilka pytań: Czy dzieciaki mogą mieć w sypialni swoje radia, laptopy, telefony, itd? Czy mogą mieć w swojej szafce słodycze przywiezione z domu czy muszą zostawić je w szafce w jadalni? Czy masz jakieś informacje o karach cielesnych wobec dzieci? Pytam bo tak było kiedyś. Mam więcej pytań, ale to później. Jeszcze raz dzięki za wpis.
Dzięki za miłe słowa. Tak, zarówno słodycze jak i telefony starsze dzieciaki mogą mieć u siebie. 🙂
Na temat kar cielesnych nic nie wiem, za moich czasów na pewno się to już nie zdarzało.
Pytanie dotyczące relacji chłopaków z dziewczynami. Napisz więcej jaki był do tego stosunek wychowawców, nauczycieli, sióstr i księży. Czy próbowano was jakoś powstrzymywać przed flirtowaniem? Czy nastolatki miały jakieś kłopoty w związku z okazywaniem sobie uczuć, np. ktoś ich widział przytulających się czy całujących i później dawał im wykład,że to zło, itd. Czy w ramach rekolekcji mówiono o seksie, opisując seks jako coś brudnego, niewłaściwego? Czy masturbacja również była tępiona?
Jako nieflirtująca zupełnie i niezwiązkowa nastolatka nie na wszystkie pytania odpowiedzieć potrafię.
Jeśli ktoś przytulał się i całował w miejscu publicznym, to dużo ludzi narzekało, ale w tym też uczniowie, bo mizianie i całowanie się na środku korytarza nie jest miłym widokiem. Natomiast jeśli robili to nie na widoku, a ktoś ich spotkał, to nie mieli z tego tytułu żadnych problemów.
Ze związkami nikt nie miał problemu.
O rekolekcjach się nie wypowiem, bo nie byłam na ani jednych. 🙂
Na rekolekcjach nie byłaś? O ty grzesznico, hahahaha. Za moich czasów trzeba było się dobrze ukryć, inaczej wychowawca zawsze dopilnował obecności rekolekcyjnej.
Ja po prostu jechałam do domu. 😀
Czy w Laskach mieliście tzw. podwieczorek? O 15:30 był czas podwieczorku czyli mogliśmy jeść przywiezione z domu słodycze popijając laskowskim mlekiem. O 16:00 był czas odrabiania lekcji do 18:00
Nie, ten zwyczaj praktykuje się tylko w młodszych grupach. 🙂 U nas słodycze i swoje przywiezione z domu rzeczy każdy jadł wtedy, kiedy akurat chciał. 🙂
Ale odrabianki faktycznie był.
A czy możesz podać kilka przykładów co podawali na obiad?
Kotlety, rizotto, spagetti, makaron z pesto, mięsa z sosem i dużo innych dobrych rzeczy. 🙂
Czyli wśród młodszych dzieciaków panował większy rygor?
Nie uważam, żeby to był rygor. Działało to trochę tak jak w domu, wiadomo że młodszym dzieciakom rodzice wydzielają słodycze i bardziej dbają o to, żeby dzieci jadły regularnie. 🙂
Tak samo z elektroniką. 🙂
Dobre obiady, urozmaicone, u nas były bardziej tradycyjne.
Za moich czasów, czyli nieco wcześniej niż u Kingi też specjalnych problemów ze związkami nie było poza tym, co Kinga właśnie napisała, czyli trudno jest sensownie się spotkać i wyrwać dla siebie kilka intymnych chwil. Zdarzały się siostry odklejone od rzeczywistości, że jak zobaczyła pocałunek to afera i telefon do wychowawcy, ale to się takie haltowało. Kar cielesnych brak. O seksie, że jest złem nie słyszałem, ale masturbacja owszem. Ale to całkiem logiczne, biorąc pod uwagę to, co mówi na ten temat biblia. Podobnie znowu jak Kinga, Laski bardzo mocno oddalały mnie od kościoła, przez zmuszanie mnie do uczestniczenia w tym czy tamtym, ale nie było też tragedii, nie kazano nam na co dzień chodzić do kościoła. Ponad to jakoś w liceum bardzo otwarcie manifestowałem swuj powiedzmy, że ateizm i nie miałem z tego tytułu problemów. Nie jest też tak, że powiesz coś nie tak i podpadasz władzy. Wśród uczniów moim zdaniem dużo więcej jest niewierzących, a przynajmniej tak jakoś na przełomie mojego liceum jakoś tak więcej. Jedzenie, mega zajebiste przynajmniej w naszym internacie, a trzeba zaznaczyć, że dziewczyny mają co innego. Panowało, nie wiem czy panuje przekonanie, że w naszym internacie jedzenie było lepsze. Czy zgodne z prawdą, nie mam pojęcia. Sam seks, który nie prowadzi do prokreacji, a służy jedynie zaspokojeniu porządania był uznawany za nieczysty, ale to znowu – biblia. Trudno się dziwić, chociaż nie popieram. Co do związków jeszcze, niektórzy to wręcz zachęcali, albo sugerowali, że jak mamy jakiś wyjazd do kina, żeby zabrać tą drugą połówkę. Inna sprawa, że nie widziałem czasem specjalnej różnicy, czy siotra, czy nie. Były bardzo zdrowo myślące siostry i odklejeni zwykli świedzcy. Jeszcze inna sprawa, że jak byłem w gimbazjum, to zachowania, które odbierałem jako atak na swuj związek, bo to głupie Laski po latach uznałem, że były uzasadnione. Jak chociażby tulenie się i mizianie z dziewczyną na krzesełkach totalnie na wprost drzwi wejściowych do szkoły. Nie mówię tu o takim zwyczajnym czymś, że ktoś kogoś przytuli, tylko mizianie się na potęgę. Sam bym teraz miał dylemat, gdyby ktoś tak przy mnie zaczął.
Jedzenie u Was faktycznie często lepsze, bo bardziej doprawione, ale ja na nasze też nie narzekałam. Dzięki za komentarz. 🙂
O, a czy drugie śniadania były? Pamiętam u nas na drugie śniadanie przeważnie dawali bardzo dobre, super świeże bułki słodkie i zwykłe a do tego mleko ciepłe i zimne.
A gimnastyka poranna była?
GImnastyki nie było, na drugie śniadania były kanapki. 🙂
Czy do geometrii używaliście tzw. rysownic i folii?
Nie. 🙂 Pokazywano nam rysunki, ale nie kazano nam rysować.
Mogłaś bezkarnie poruszać się po terenie ośrodka? Tzn. nagle po południu w internacie nachodziła ochota na spacer i mogłaś sobie wyjść i chodzić bez dziwnych pytań? Tzn. oczywiście rozumiem, że mówiłaś komuś z wychowawców, że idziesz gdzieś, bo tak się robi i normalnie. Acha, a co z jedzeniem w pokojach tak ogólnie? Mogliście jeść ciepłe rzeczy? Mieliście czajnik, żeby zrobić sobie herbatę i gorący kubek, czy tylko korzystaliście z tego w aneksie? I taka domowa kwestia bardzo: Źle było, jak się zaspało na śniadanko? 😀
Wspomniałaś, że udało Ci się uniknąć pewnych "charakterystycznych poglądów", które ma większość absolwentów Lasek. Mogłabyś je scharakteryzować?
A u nas jeszcze rysowano. Ale może dlatego, że to faktycznie dużo bardziej robiono w ginmazjum i podstawówce.
Coś mi się wydaje, że spore zmiany nastąpiły na początku lat 90, być może pod koniec 80-tych. W Laskach pojawiłem się co prawda w 1991, ale to przedszkole było. Szkoła to druga połowa 1993. W najmłodszej grupie jeszcze były tzw skrzynki na słodycze, które otwierane były o konkretnej godzinie na podwieczorek, jednak już wtedy przy najmniej część wychowawców przymykała oko na trzymanie jedzenia w szafce. Tak od drugiej klasy nie pamiętam żeby w ogóle były jakieś szafki na słodycze. Być może istniało coś takiego, ale mogło być nieużywane przez nikogo, więc pomysł całkowicie umarł. Co do radia, czy magnetofonów to raczej nie było problemów no chyba, że chłopaki z pokoju się skarżyli, co w moim przypadku się zdarzało, bo należę do tych, którzy spać bez dźwięku dodatkowego nie mogli. Mimo wszystko było kilka sprzętów hm… dyżurnych dla tych, którzy swojego nie mieli, a raz czy dwa odbyła się akcja pt. magnetofon z darów dla biednego. Znaczy do grupy przyszło jakieś coś marki ciangciumg, kółka i spółka i dali komuś, kto nie miał nic.
W drugiej połowie lat 90-tych laptopa własnego to raczej nikt, no może prawie nikt nie miał. Jeden chłopak u nas coś takiego kiedyś dostał i zdaje się, że dysponował tym wg. woli. Jakoś po 2000 roku zaczęto mieć jakieś stacjonarki i to już w żaden sposób limitowane nie było. Każdy robił, co chciał, byle przestrzegać ciszy nocnej i generalnie burdlu nie robić. Inna rzecz, że internetu to raczej w pokojach nie było. Z resztą prawie nie było to to potrzebne, bo własne komputery to miało kilka procent chłopaków. Przypominam, że opuściłem to szanowne miejsce w roku pańskim 2003.
Gimnastyki nie było chyba nigdy. Zbiórka poranna i wieczorna owszem, w dodatku połączone to to było z modlitwą, jednak im człowiek starszy, tym te zbiórki ograniczały się do minimum. Doraźne rozwiązywanie problemów pt. bo on najpierw się spóźnił, a potem nie starł dobrze stołów i takie tam.
W ogóle te zbiórki też mocno zależały od wychowawcy i tego, co mu się chciało. Parę osób czytało nam książki np. Chmielewskiej, jakieś gry i zabawy, oczywiście mowa o takiej średniej podstawówce, klasy mniej więcej 3 do 6.
Rysowanie na folii jak najbardziej było, przy najmniej w podstawówce i gimnazjum. Raz, że geometria i np. jak przy pomocy linijki bez podziałki i cyrkla narysować trójkąt równoboczny, trapez albo linie prostopadłe, no i nauka pisania. Na folię nakładało się ramkę z równoległymi liniami z żyłki coby mieć odpowiednik kartki w linie i próbujemy coś tam napisać. Niektórym się nawet udawało, a możliwe, że zaprocentowało to potem tym, że raczej nie robią mi problemów podczas podpisywania się.
Na koniec warto powiedzieć, że męski internat zawsze charakteryzował się większą swobodą. W starszych grupach wyłoniła się frakcja ateistów, którzy z zasady nie chodzili na msze, przy najmniej te zwykłe. Najpierw dla nich włączało się jedynkę radiową coby jakoś tam to łyknęli mimo wszystko, potem chyba i z tego zrezygnowano. Nie wiem na ile to się utrzymało, po za tym to była raczej mniejszość, która w razie czego miała gdzieś konsekwencje, ale coś tam się udało w tej kwestii im osiągnąć.
Jeśli chodzi o spotkania wszelakie, w tym z rodzicami to u dziewczyn ponoć było sporo problemów. Żadnego wchodzenia do grupy, wszystko pod okiem itd. U nas można było wejść, spakować delikwenta i zabrać go z całym majdanem. Wychowawca, jeśli akurat był to się pożegnał, jeśli nie to reszta grupy przekazywała, że ten tam jakiś wyjechał. Innymi słowy u dziewczyn trzeba było niezłych sztuczek używać żeby w ogóle zobaczyć, jak sobie żyją, a męski internat można było okraść przy najmniej w połowie zanim ktokolwiek zauważył, że coś się dzieje.
@Julitka 1. Mogłam, choć od 16 do 18 była odrabianka i wtedy zwykle nie pozwalali. 🙂
Ale przed i po nie było problemów. 🙂
2. Mogliśmy, grupa wyglądała jak mieszkanie, więc korzystało się z tego w aneksie, bo wychodziło się z pokoju i w tym pomieszczeniu był aneks. 🙂
3. CIężko było zaspać, ale jeśli komuś nie zdarzało się to notorycznie, to nic się nie działo. 🙂
O poglądach kiedyś napiszę, ale niekoniecznie teraz. 🙂
Hej hej. 🙂 Przyszedł i na mnie czas, by z blogiem się zapoznać.
W Jantarze byłem i ja kiedyś, dawno. Małolat był ze mnie, wysłany na dwutygodniowy obóz. Niełatwe dla dzieciaka doświadczenie. Do plaży szło się przez taki las, pięknie w nim pachniało.
Nocne życie jest wspaniałe. Cisza, spokój i energii jakoś więcej w człowieku.
Balkony w internatowych pokojach? Cóż za zbytek. Zazdraszczam! Nawiązując do właśnie nocnego życia, musiało siedzieć się na nich wspaniale.
Bleh, zmuszanie do uczestniczenia w uroczystościach kościelnych jest z gruntu złe. Zmuszano mnie za dzieciaka, przez co, między innymi, teraz nie chodzę.
Nie masz świata wymarzonego, w którym to chciałabyś zamieszkać? A ja żem myślał, że tym idealnym światem byłaby sawanna. W sam raz miejsce dla Lwa. 🙂
Niewiele odnoszę się do samych Lasek w komentarzu, gdyż nie znam tamtejszych realiów. Teraz jednak już muszę. Dziwi brak tolerancji w ośrodku katolickim, w którym właśnie tolerancja powinna być stawiana na pierwszym miejscu. Straszne są te konserwatywne poglądy dotyczące choćby spotkań dziewczyn z chłopakami. Abstrachując od związków, istnieją przecież damsko-męskie przyjaźnie i nie ma w nich niczego niezwykłego ani zdrożnego. Gdzieś się trzeba przecież spotykać, nie koniecznie na świeczniku…
Podoba mi się stwierdzenie "Nie, ja się generalnie nigdy nie nudzę." To domena inteligentnych osób! 🙂
I tak oto doszedłem do końca wpisu. Generalnie nie jestem zwolennikiem ośrodków, samemu będąc po trudnej masówce a później po ośrodku właśnie… Ale no, właśnie. W poście zwracasz uwagę na podobne rzeczy co i ja. Bycie jednostką pośród tłumu, zrewalidowanie, brak zakorzenionych przez ośrodek poglądów. To jednak całkiem sporo plusów.
Dziękuję za komentarz. 🙂
Na sawanne może kiedyś wyemigruje. 😀
Cóż, spędziłem całą edukację i nie czuję się tak, jakby tamtejsze poglądy mnie dotknęły. A wyciągnąłem dużo ciekawego. Ale to wiadomo, wszystko jest bardzo personalne. Niektórzy mówią, że po całym życiu w ośrodku niewidomi nie umieją nawiązywać kontaktów z widzącymi kolegami, a ja znam takich, co po zwykłej szkole mają z tym problem, a znam i takich, co po laskach odnajdują się bez problemu, a spędzili tam mnustwo czasu. Znam wiele historii, gdzie ci ludzie, co przechodzą z masówek do ośrodka wreszcie są traktowani, jak ludzie i to jest takie dla nich wow. Dla mnie idealny model jest taki, że dziecko spędza podstawówkę w ośrodku i do liceum idzie zwyczajnego. Po pierwsze dlatego, że zdążą go nauczyć tego czy tamtego, po drugie dziecko takie pozna swoją wartość, zda sobie sprawę, że może mieć normalnie kolegów, koleżanki i nikt go nie wyzywa od ślepych, a po trzecie, nie będzie błądziło w mgle. Nauczy się pracować, uczyć, będzie wiedziało, czego potrzeba i o co walczyć.
@Rogan Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że ludzie inteligentni się nie nudzą. Nie mówię o Lwicy, że mogłaby być nieinteligentna, ale kilka razy czytałam artykuły i felietony z badaniami, że osoba, która się nudzi, zwłaszcza dziecko, pobudza swoją kreatywność, by tę nudę w sobie zabić. Trzeba poczuć nudę, by wpaść na pomysł nowego zajęcia, które by ją zabiło. @Papierek mówisz, że nie dotknęły Cię żadne poglądy. A ja uważam nieco inaczej, chyba dlatego, że inaczej niż ja definicję owych "poglądów" zrozumiałeś. Np. Ciebie i Lwicę, oboje absolwentów Lasek, łączy jedna, zasadnicza rzecz – uraza do Kościoła Katolickiego i przymusu chodzenia na uroczystości kościelne.
To jeszcze jedno pytanie: Co z kwestią niewidomych nauczycieli w Laskach? Byli? Nie było? A może nadal są?
Nauczyciele niewidomi jak najbardziej są. W Jabłonkach jest dwoje takich matematyków. 🙂
Fajne odpowiedzi. 🙂
Nadmorski wyjazd zawsze spoko.
Co do Lasek, szkoda, że spotkałaś tam ludzi, którzy nie uszanowali twoich poglądów. Sama, jak byłam spotkałam i takich otwartych, którzy, jak mówisz, umieli spojrzeć szerzej, nie tylko przez zasadę, ale i takich, co tego nie potrafili i było wiadomo, że możesz mówić co chcesz, a i tak będzie problem. Niefajnie. I choć nie zniechęciło mnie to akurat do kościoła, zniechęciło mnie czasami do odzywania sięw niektórych sprawach, anwet takich wewnątrz grupy, bo spotkałam sięze stwierdzeniem, że mam inny pogląd z przekory, a nie dlatego, że tka serio uważam. TO akurat nie zależało od Lasek samych w sobie, tylko po prostu od człowieka, ktoś był dziwny i tyle, ale i tak było to słabe.
Ciekawe co mówisz, z tymi chłopakami i dziewczynami, za moich czasów paradoksalnie chyba było z tym lepiej. W sensie zdarzało mi się siedzieć w pokoju, raczej w ich internacie niżnaszym, no ale nadal. Dziwne dziwne, czyżby ktoś sięzachował jakoś nie tak, jak siępodobało? xd. Nie, że ty, tylko jakieś pokolenie tobie bliższe mam na myśli.
Choćfakt, woleli w świetlicy. Ech ci biedni ludzie, co nie kojarzą, że w domu dziewcząt, w tych korytarzach przy drzwiach są przeszklone ściany. :d W sensie, może wiedzieć wiedzą, ale mam wrażenie, że niektórzy nie łączyli faktów, że jak siedzą przy szybie, to ludzie z drugiej strony szyby ich widzą.
Podbijam organizowanie większej ilości wydarzeń, to by pomogło, myślę. Tam też sięczasami niestety spotykają z niechęcią, ale może, gdyby było tego więcej, większy wybór itd., to by się dało.
Co do masówki, spoko, że mieliście fajnąklasę pod względem pracy. U nas w sumie klasa była podzielona, i ze względu na tempo pracy, i ze względu na bycie / nie bycie z masówki, co ciekawe akurat u nas jedno niezbyt zależało od drugiego. Ale to chyba faktycznei zależy od etapu edukacyjnego i rocznika.
W jakich olimpiadach brałaś udział? To takie follow up question. Faktycznie w Laskach z tym problem o tyle, że niezbyt o nich wiedzieliśmy, a jak wiedzieliśmy, np. o konkrusach różnych, zdarzało się, że organizatorzy nie zgadzali się na nasz udział. Mam wrażenie, że prędzej zgodzą się, jak im taki nagle znienacka wyskoczy w jakiejś szkole, niż jak idzie oficjalne pytanie od ośrodka, nawet jeśli ten ośrodek sam chce zrobić dostosowania. Szkoda nam tego było, bo akurat umieliśmy. Teraz częściej tam słyszę, że ktoś wygrał coś, ale za naszych czasów mniej tego kojarzę.
O, są zajęcia niemowlęce! Opowiadaj! Albo skieruj mnie do kogoś, kto miał. Nie to, że mi teraz potrzebne, ale myślałam, że już tego nie ma.
O, my nie mieliśmy kręgli! Why?
I jeszcze do komentarzy, mogłabym sięw sumie pod całym komentarzem Papierka podpisać oprócz poglądów osobistych, ale podobne widziałam problemy lub ich brak.
@Piecberg my używaliśmy rysownic i folii.
@Julitka Ja ci mogę powiedzieć o czajniku, że w sumie aneks był tak blisko, że chyba nikomu się nie chciało mieć własnego, bo to tak, jakbyś miała go u siebie w pokoju, a nie schodziła do kuchni w domu.
Pić można było, ale gdzie te czasy, w których sobie Zuzia kawę w szufladzie zamknęła, bo ktoś jej mówił, że za dużo jej pije i nie chciała pokazać! xd.
Toooo byyyyłyyyy, piękne dniiii!
Bardziej potem zaczynali mieć swoje kubki, bo jak sobie rozwłuczyli po grupie wszystkie ogólne, to już nie było rzadnych. :d
jaki ładny komentarz. 🙂
Niemowlęce były z Panią Basią, jej inicjatywa, o którą powalczyć czasem musiała, bo z chęciami góry było różnie.
Konkursów w masówce było dużo, brałam udział nawet w jakichś historycznych, choć nienawidzę historii. Udało nam się też kiedyś zdobyć mistrza języka polskiego, w jakimś międzyszkolnym o dość szerokim zasięgu. 🙂
Co do spotkań, opowiem kiedyś, ale na pewno wprowadzili to wcześniej, niż stało się to, o czym wiem. 😀
Kręgle fajna rzecz, możemy kiedyś iść. 🙂
Obawiam się, że to, cholera, często chodzi o te chęci góry. Dół ochoczy, góra ma opory, jakby to nie brzmiało w kontekście tych spotkań na świetlicy.
O, a co się stało, o czym ja nie wiem? 😀
Julitka szczerze jakoś nie chce mi się wierzyć, że bym był jakoś strasznie mocnym katolikiem, gdyby nie Laski. Ja zawsze zbyt dużo szukam nieścisłości, zadaję wiele pytań, a religia nigdy nie jest, nie była i nie będzie ścisłą, logiczną rzeczą i zwykle odpowiada w bardzo prosty sposób na bardzo trudne pytania. Poza tym od zawsze, czy raczej od wtedy, kiedy tak na poważnie zacząłem analizować swoje podejście do tych rzeczy uznałem, że praktycznie każda religia jest zbyt konserwatywna. Nie idzie z duchem czasu. Niektórzy uznają to za zaletę, ja za wadę.