Dzień dobry świecie! 🙂
Niesamowicie dawno nic tu nie pisałam, czyli, jakby nie spojrzeć, początek standardowy. 😉
Równie spodziewane jest to, że istotom wszelkim z otoczenia mego, zdarza się namawiać mnie, bym jednak czasem coś tu wrzuciła. 🙂
Troszke im to zajmuje, ale niekiedy nawet coś daje. 🙂
Teraz prawdopodobnie zainspirowało mnie to, że byłam na genialnym wyjeździe, gdzie sporo opowiadałam, i nawet zdarzyło mi się pokazywać ludziom jakieś historie przeze mnie spisane. 🙂
Odkopałam więc w pamięci kilka anegot, a skoro już ten proces, zwykle najtrudniejszy, mam za sobą, to i z Wami mogę się nimi podzielić, a także opowiedzieć nieco z tego, co u mnie, a na szczęście dzieje się całkiem sporo. 🙂
***
Jak wszyscy wiedzą, niedawno rozpoczął się rok szkolny, co oznacza, że przyszło mi w reszcie powrócić do procesu edukacyjnego. 😉
Gdy byłam młodsza, z utęsknieniem wyczekiwałam wakacji, teraz natomiast mam zupełnie odwrotnie. 🙂
Prawdopodobnie wpływa na to też fakt, że wtedy musiałam się uczyć tego, czego mi kazali, teraz sama wybrałam sobie kierunek i większość przedmiotów mnie interesuje.
Trafiłam też na genialnych nauczycieli, a to również pomaga, z całą pewnością. 🙂
(Gdyby ktoś nie pamiętał, albo nie czytał poprzednich, uczę się w Autorskiej Szkole Jazzu i muzyki rozrywkowej na kierunku wokalnym.)
Udało mi się także spełnić marzenie, posiadane od bodaj dwunastego roku życia.
Wtedy właśnie postanowiłam sobie, że będę studiowała pedagogikę specjalną, i oto jest. 🙂 Od października rozpoczynam, także to będzie całkiem intensywny rok, na co już zacieram z radością lwie łapki.
Ale oznacza to też, że będę jeszcze więcej podróżowała, a tym samym spotykała na swej drodze jeszcze więcej intrygujących istot.
Najpierw jednak, zapewne wypadałoby opowiedzieć o spotkaniach, które już miały okazje się odbyć. 😉 Zwłaszcza, że i tak zaległości wobec Was mam ogromne, bo ostatni wpis był prawie rok temu, wtedy zainspirowała mnie jesień, a teraz już się zbliża, trzeba więc dochować tradycji, choć tym razem nie będzie nic o niej. Mimo że, właściwie, sporo letnich dni ją przypominało. 😉
***
Historie o babie która rozmawiała z Andrzejkiem i jechała do pracy, no do pracy, do pracy przecież jechała, wszyscy znają. Jakiś czas temu jednak przyszło mi spotkać jej godną następczynię. Wchodzimy z Agatą, znaną tu jako As do kawiarni, a naprzeciw nas siedzi baba, z pozoru normalna, acz jak wiadomo, one mylą. Burczy sobie coś cicho pod nosem i wszyscy są zadowoleni, stan ten jednak nie trwa długo. Haaaaaaalo, ale wiesz, że Ania to jest do Tadeusza podobna, do Tadeusza, no przecież mówię, że do Tadeusza podobna jest. Następuje krótka pauza, w trakcie której zmęczony rozmówca za pewne przytakuje, ale i ona nie ma szans potrwać zbyt długo. A wiesz, ale oni u mnie byli, i nie podobało mi się ich zachowanie, no nie podobało mi się. To nie mój typ ludzi, ich zachowanie mi się nie podobało, bo oni się źle zachowywali. I ja ich wyrzuciłam, bo oni się źle zachowywali, i nie podobało mi się ich zachowanie, bo to nie mój typ ludzi. Gdyby się inaczej zachowywali, to może, ale nie podobało mi się ich zachowanie, bo oni się źle zachowywali, no mówię, że źle się zachowywali i ich zachowanie mi się nie podobało. Zaczęłyśmy się zastanawiać ile tak może, na szczęście skończyła i zapadła cisza, co zabawne, wraz z nią ucichli wszyscy, a w dodatku skończyła się piosenka, wszyscy, nawet radio, wyczekiwali niecierpliwie na ciąg dalszy tej fascynującej historii Na szczęście długo czekać nie musieli, babiszcze troszkę poklikało, na telefonie ustawionym tak głośno, że aż każda wystukana literka pozostawiała trwały ślad w mózgu, po czym zadzwoniła znów. Haaalo, ale wiesz, że Ania to do Tadeusza jest podobna, do Tadeusza, no do Tadeusza!!! Ten rozmówca miał dłuższą chwilę na odpowiedź. A później dostał jeszcze bardziej fascynującą opowieść. Ale wiesz co, on się rozebrał, zupełnie na golasa się rozebrał, no rozebrał się i to w łazience było, i on jest podobny do tych, Kusińskich. Nie no, co ty, nie do Grzegorza, do Kusińskich, nie no, nie do Grzegorza, do Kusińskich, no mówię że się rozebrał, na golasa się rozebrał, w łazience się rozebrał, to widziałam, że do Kusińskich jest podobny, nie do Grzegorza, mówię Ci, nie do Grzegorza, tylko do Kusińskich… Po tej historii rozmowa się skończyła, istnieje prawdopodobieństwo, że rozmówca nie wytrzymał i zastrzelił się recepturką. Baba w milczeniu zbyt długo nie wysiedziała, bezruch najwidoczniej też jej przeszkadzał, acz musiała sobie znaleźć kolejną ofiarę, ostatnie zasłyszane zdanie brzmiało "Tomek, ty jesteś nienormalny, przecież Ania jest do Tadeusza podobna, no do Tadeusza, mówię Ci, że do Tadeusza!!!
***
Jakiś czas temu spytano mnie, jakie są najgłupsze pytania, które zadają nam ludzie, co przypomniało mi pewną historie.
Wracałam ze szkoły, więc, mimo wszystko, byłam dosyć zmęczona.
Wsiadłam do tramwaju, by zaliczyć ostatni etap mej podróży, gdy usłyszałam pytanie.
"Gdzie masz psa!?", wypowiedziane tonem nieznoszącym sprzeciwu
Uznałam, że pani rozmawia przez telefon, choć zdziwił mnie nieco sposób, w jaki traktowała rozmówce.
Pytanie jednak powtórzyło się, jeszcze bardziej natarczywym tonem.
Aż sobie zempatyzowałam w głowie z tym biednym stworzeniem po drugiej stronie, i uznałam, że sama też bym nie odpowiadała.
Niestety, nie ma tak dobrze, pytanie padło po raz trzeci…
Zlitowałam się więc w końcu i z pewną dozą nieśmiałości, licząc całym sercem na odpowiedź przeczącą spytałam, czy mówi do mnie, okazało się że tak.
Nie powiem, nieco się zdziwiłam. A pytania, które zadawała mi później, wcale nie były łatwiejsze, ani tym bardziej milsze.
***
Jak wiedzą Ci, którzy rozmawiają ze mną nieco częściej niż raz na pół roku, w marcu zmieniłam swe miejsce zamieszkania. 🙂 Co oznacza, że i droga do szkoły przebiega nieco inaczej. 🙂
Wymaga ona ode mnie przesiadania się na dworcu Wileńskim, co jest dosyć istotne dla tej opowieści, ponieważ jest tam całkiem sporo schodów.
I jasne, zupełnie oczywistym jest, że większość ludzi, którzy pytają mnie czy potrzebuje pomocy, bardzo się stresują, gdy odpowiadam, że owszem, poszukuje schodów prowadzących do metra. Nie wspominając już o tym, że za cel najważniejszy, stawiają sobie zmuszenie mnie do tego, bym jednak mimo wszystko wybrała windę. 😀
Znalazł się jednak Pan, który pobił wszystkich swoją głupotą. I tak, ja wiem, że mogą się znaleźć osoby, które powiedzą, że na pewno chciał dobrze, i to kwestia niewiedzy.
Natomiast dla mnie niewiedze od głupoty odróżnia to, że jeśli ktoś nie wie, to pyta i respektuje odpowiedź, jeśli tego nie robi, cóż…
Historia rozpoczyna się standardowo, ktoś spytał mnie gdzie zmierzam, odparłam więc, że szukam schodów do metra. Pomagający Pan rzekł, co absolutnie mnie nie zdziwiło, że może jednak lepiej by było windą, zwykle jednak jest to niewinna sugestia, irytująca, ale na tyle częsta, że już zdołałam doń przywyknąć.
Niestety, tym razem nie poszło tak łatwo.
Moja odpowiedź, mówiąca, że bezproblemowo sobie poradzę, została kompletnie zignorowana.
A może windą?
Nie, dziękuję, poradzę sobie.
Ale wie Pani, bo to są schody, i one są niebezpieczne.
Zdawałam sobie z tego sprawę, ale, o zgrozo, świadomie uznałam, że owszem, chcę się na to niebezpieczeństwo narazić, zwłaszcza że robię to z upiorną regularnością i urazów brak.
Odparłam więc, że tak, wiem i rozumiem, ale nie zmienia to mojego wyboru.
Pan jednak bardzo się uparł żeby przeforsować swoją wersje, rzekł więc, zapewne w akcie desperacji:
Ale wie Pani, przecież to są schody
Scho-dy.
Niestety, nie pomogło i to, natomiast znacznie uszczupliło zapasy mojej zmęczonej cierpliwości, więc po prostu poszłam w swoją stronę, oczywiście przerażającymi scho-dami,
I wiecie co, cud się stał, bo nawet przeżyłam. 😀
***
I to nie jest jedyna opowieść z tego miejsca, dworzec wileński pełen jest ludzi, co oznacza, że i dziwnych, specyficznych, ale też i czasem delikatnie niebezpiecznych sytuacji tam nie brakuje.
Trafiłam kiedyś na przykład na pana, który z uporem godnym lepszej sprawy powtarzał, że on się ze mną nie dogada, i on bardzo chciałby mi pomóc, ale przecież nie zna języka migowego.
O wszystkich ludziach, którzy wiedzą lepiej gdzie idę, niż ja sama, albo uznają, że przecież na pewno nie dam sobie rady wspominała nie będę, bo mój zapał do pisania ma jednak swoje granice. 😀
***
A z rzeczy bieżących, postanowiłam, że podejmę próbę zrobienia dwóch lat szkoły w jeden rok, co oznacza, że pracy będę miała znacznie więcej, możecie więc trzymać kciuki. 🙂
Towarzysko też na szczęście sporo się dzieje, poznaje nowych ludzi, sporo podróżuje i odkrywam wiele interesujących miejsc.
W poprzednim wpisie polecałam coste, teraz natomiast polecam Coffeedesk, mają tam genialne kardamonki, które bardzo rzadko są, ale warto dopytywać, mi udało się upolować raz, i od tej pory regularnie wpadam i próbuje ponowić ten wyczyn. 🙂
Odkryłam też, że kawa bezkofeinowa szkodzi mi w mniejszym stopniu, a biorąc pod uwagę to, że wiele spotkań odbywa się w kawiarniach, jest to całkiem przydatne. 🙂
Jak wspominałam na początku, niedługo przyjdzie jesień, a ona, ku niezadowoleniu wielu osób wokół mnie będących, często inspiruje mnie do twórczości wszelkiej.
Można więc założyć, że kolejny wpis pojawi się jednak nieco szybciej. 🙂 Ale nie należy się do tej myśli przesadnie przywiązywać.
Pozdrawiam Was, i jako że koniec musi być równie standardowy jak początek, dajcie znać, kto dotrwał do końca. 😉